Generał Bolesław Wieniawa Długoszowski Honorowym Obywatelem Bobowej

Generał Bolesław Wieniawa Długoszowski Honorowym Obywatelem Bobowej

Generał Bolesław Wieniawa Długoszowski

A śmierci się nie boje, bo mi śmierć niedziwna…

Bóg Wszechmogący nie dozwoli, by doznali klęski ci, co najszlachetniej swoją spełnili powinność” – napisał w depeszy na wieść o Jego śmierci dowodzący aliancką armią na Pacyfiku generał Douglas MacArthur. 25 września 1939 r. został wyznaczony na nowego prezydenta Rzeczpospolitej, jednak tego urzędu nigdy nie objął. Bolesław Wieniawa Długoszowski został pośmiertnie Honorowym Obywatelem Bobowej. 80 lat temu, 1 lipca 1942 r. zginął tragicznie w Nowym Jorku.

W zachowanych w nowojorskim archiwum Instytutu Piłsudskiego polonijnych gazetach relacjonowano, iż ulicami Manhattanu w żałobnym kondukcie szło tysiąc osób, a amerykańscy żołnierze oddawali honory polskiemu generałowi z Bobowej. W niedzielę hołd złożyła Mu Bobowa.

Radni miasta i gminy w akcie nadania Bolesławowi Wieniawie Długoszowskiemu Honorowego Obywatelstwa napisali, iż tytuł ten traktują m.in. jako:

„(…) Wyraz wielkiego szacunku i podziwu dla postawy życiowej generała, dokonań i systemu wartości, które prezentował jako żołnierz, dowódca, polityk, dyplomata i człowiek kultury, kierujący się w swoim postępowaniu przede wszystkim honorem, patriotyzmem i dobrem ukochanej Ojczyzny. Tytułem tym pragniemy również podkreślić związki generała z Bobową, gdzie w rodzinnym mieście uczył się patriotyzmu i umiłowania wolności od rodziny zaangażowanej w walkę narodowowyzwoleńczą i sprawy lokalnej społeczności. Celem naszym jest godne uhonorowanie postaci generała, który odegrał ważną rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości, walcząc bezpośrednio na froncie, a także jako adiutant Marszałka Józefa Piłsudskiego, uczestnicząc w podejmowaniu najważniejszych państwowych decyzji. Mimo wielu talentów i pasji potrafił Ojczyźnie podporządkować swoje życie, pełniąc odpowiedzialnie ważne funkcje i urzędy (…)”.

80 lat temu

W podobnym tonie pisał 80 lat temu w depeszy kondolencyjnej naczelny wódz Armii Narodów Zjednoczonych na Pacyfiku gen. Douglas MacArthur: „(…) Nieśmiertelna dusza wyzwoliła się z doczesnego ciała, by stanąć na zawsze już przy swoim Wodzu Piłsudskim. Nie może być, by daremne były tak uparte wysiłki, tak nieustraszone walki, tak mężne poświęcenia, jakie obaj ci Wielcy czynili, aby Polska mogła zmartwychwstać. Bóg Wszechmogący nie dozwoli, by doznali klęski ci, co najszlachetniej swoją spełnili powinność (…)”.

Szczegółowe relacje z tamtych wydarzeń sprzed 80 lat zachowały się w gazetach przechowywanych w nowojorskim Instytucie Piłsudskiego. Publikujemy je poniżej. Na jednym ze widać też zdjęć budynek przy Riverside Drive 3 na zachodnim Manhattanie, z którego balkonu wyskoczył 1 lipca 1942 r. generał Bolesław Wieniawa Długoszowski. Był postacią tak barwną, tak wielowymiarową, o której opowiadano niezliczone anegdoty tworząc mniej lub bardziej prawdziwe legendy. Jego życiowe credo najlepiej oddaje wiersz „Ułańska jesień” (czytaj poniżej), którym Wieniawa wykłada, co było dla niego w życiu najważniejsze. W ostatnim zdaniu wiersza przyznaje, że gdyby miał żyć po raz drugi to znowu chciałby: „Po dawnemu wojować, kochać się i pić”.

Akt nadania tytułu Honorowego Obywatela Bobowej dla Bolesława Wieniawy Długoszowskiego odebrał w imieniu wnuków generała dr Mariusz Kolmasiak.

 

Aby choć trochę przybliżyć postać Honorowego Obywatela Bobowej sięgnijmy po biogram Wieniawy Długoszowskiego z książki „Bobowa od A do Ż”:

Bolesław Wieniawa Długoszowski (22.07.1881 Maksymówka k. Stanisławowa – 1.07.1942 Nowy Jork) – generał, adiutant i wieloletni, najbliższy współpracownik marszałka Józefa Piłsudskiego. We wrześniu 1939 wyznaczony na prezydenta RP na wychodźctwie. Pierwszy Ułan II Rzeczpospolitej, żołnierz, polityk, mąż stanu, poeta, artysta, uwodziciel, elegant, miłośnik hucznej zabawy.

Wychowywał się we Lwowie, maturę zdał w Nowym Sączu, by na studia znów powrócić do Lwowa, gdzie w 1906 z wyróżnieniem ukończył medycynę na tamtejszym uniwersytecie. Wszechstronnie wykształcony, znał biegle języki – francuski, niemiecki i włoski. W Paryżu, dokąd wyjechał ze swoją pierwszą żoną Stefanią Calvas, studiował literaturę i malarstwo. Tam również, uczestnicząc w szkoleniach paryskiego oddziału Związku Strzeleckiego „Strzelec”, w marcu 1914 poznał J. Piłsudskiego.

6 sierpnia tego samego roku, o godz. 9 rano wyrusza z krakowskich Oleandrów z Pierwszą Kompanią Kadrową walczyć o wolną Polskę. Od tego momentu rozpoczyna się wojskowa kariera Bolesława i choć z Krakowa wyrusza jako piechur, niebawem przenosi się w szeregi legionowej jazdy, do ułanów Władysława Beliny Prażmowskiego. Przez ćwierć wieku wspina się po kolejnych szczeblach wojskowej hierarchii – od kaprala, wachmistrza, podporucznika (1914), porucznika (1915), rotmistrza (1918), majora (1919), podpułkownika (1920), pułkownika (1924), generała brygady (1932) do generała dywizji (1938).

W 1918 jako członek Polskiej Organizacji Wojskowej wyjeżdża do Moskwy, gdzie zostaje aresztowany przez policję polityczną i osadzony w ciężkim więzieniu na Tagance. Po interwencji Feliksa Dzierżyńskiego więzienie zamieniono Długoszowskiemu na areszt domowy. W Moskwie opiekuje się nim adwokatowa Bronisława Berensonowa (jej mąż bronił Dzierżyńskiego w procesach carskich), późniejsza druga żona Wieniawy.

Najdłużej pracował jako adiutant marszałka Piłsudskiego, z którym m.in. w 1926 przygotowywał przewrót majowy, a wcześniej uczestniczył w wyprawie wileńskiej, kampanii kijowskiej oraz w bitwie warszawskiej. Do ostatnich chwil, jako jeden z nielicznych przebywał przy łóżku umierającego marszałka. Pracował też jako attache wojskowy w Bukareszcie, a po ukończeniu w 1926 Wyższej Szkoły Wojennej pełnił m.in. funkcje dowódcy 1. Pułku Szwoleżerów, 1. i 2. Brygady Kawalerii. W czynnej służbie wojskowej pozostawał do 1941. Po wybuchu II wojny światowej został skierowany do pracy w dyplomacji, do czerwca 1940 pełniąc funkcję ambasadora RP w Rzymie.

25 września 1939 internowany w Rumunii prezydent Ignacy Mościcki antydatowanym zarządzeniem wyznaczył Wieniawę na swojego następcę. Z Włoch Długoszowski udał się do Paryża, by objąć powierzony mu urząd. Nigdy jednak do tego nie doszło z powodu braku akceptacji rządów Anglii i Francji. Prawdopodobnie stało się tak pod wpływem sprzeciwu generała Władysława Sikorskiego.

Przez Portugalię wyjechał do USA, gdzie otrzymał nominację na ambasadora RP na Kubie. Również i tego stanowiska nie objął. Zginął śmiercią samobójczą, wyskakując z balkonu domu przy Riverside Drive 3 na Manhattanie. Na podstawie listów i relacji można domniemywać, iż przyczyną tego desperackiego kroku była bardzo kiepska kondycja psychiczna generała, spowodowana m.in. polityką polskich władz emigracyjnych, które uniemożliwiły mu czynny udział w walce oraz poczucie winy wobec żony i córki za złą sytuację rodziny na obczyźnie (córka Zuzanna Vernon mieszka w Anglii).

W 1990 jego prochy zostały przeniesione z USA na Cmentarz Rakowicki w Krakowie, a na rodzinnym grobowcu Długoszowskich w Bobowej została wmurowana symboliczna tablica. Wiersz „Ułańska jesień” jest żołnierskim testamentem, spowiedzią i życiowym credo generała Długoszowskiego:

 

Ułańska jesień

Przeżyłem moją wiosnę szumnie i bogato

Dla własnej przyjemności, a durniom na złość,

W skwarze pocałunków ubiegło mi lato

I, szczerze powiedziawszy, mam wszystkiego dość.

 

Ustrojona w purpurę, bogata od złota

Nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras

Jak pod szminką i pudrem starsza już kokota,

Na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.

 

A przeto jestem gotów, kiedy chłodną nocą

Zapuka do mych okien zwiędły klonu liść,

Nie zapytam go o nic, dlaczego i po co,

Lecz zrozumiem, że mówi: „No i czas bracie iść”.

 

Nie żałuje niczego, odejdę spokojnie,

Bom z drogi mych przeznaczeń nie schodząc na cal,

Żył z wojną jak z kochanką, z kochankami w wojnie,

A przeto i miłości nie będzie mi żal…

 

Bo miłość jest jak karczma w niedostępnym borze,

Do której dawno nie zaglądał nikt,

Gdzie wędrowiec wygodne zawsze znajdzie łoże,

Ale własny ze sobą musi przynieść wikt.

 

A śmierci się nie boje, bo mi śmierć niedziwna,

Nie słałem na nią Bogu żadnych nędznych skarg,

Więc kiedy ze śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna,

W dwóch słowach zakończymy nasz ostatni targ.

 

A potem mnie wysoko złożą na lawecie,

Za trumną stanie biedny sierota, mój koń,

I wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie,

A piechota w paradzie sprezentuje broń.

 

Wiem, że mi tam w niebie z karku łba nie zedrą,

Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,

Lecz się tam za mną wstawią Wolbromski i Cedro,

Bom był jak prawy ułan, lampart, ale zuch.

 

Może mnie w końcu wsadzą w czyśćcu na odwachu,

By aresztem o wodzie spłacić grzechów kwit,

Ale myślę, że wszystko skończy się na strachu,

A stchórzyć raz – przed Bogiem – to przecie nie wstyd.

 

Lecz gdyby mi kazały wyroki ponure

Na ziemię się meldować, by drugi raz żyć,

Chciałbym starą z mundurem wdziać na siebie skórę –

Po dawnemu wojować, kochać się i pić.

 

Zdjęcia: Maciej Białobok, Bobowa od A do Ż

Przeczytaj również: Nowy Sącz. Obchody Dnia Sybiraka i rocznicy sowieckiej agresji na Polskę (fotorelacja)

Reklama