Fotel ze strychu może być unikatem

Fotel ze strychu może być unikatem

Renowacja zyskuje powoli miano meblowego recyklingu. Aspekt troski o środowisko to jednak tylko jedna z przyczyn popularności odnawiania nagryzionych przez ząb czasu sprzętów. Stare meble mają duszę, którą można wydobyć i zachwycić się jej pięknem. Coraz więcej osób odnajduje radość w urządzaniu wnętrz unikatowymi przedmiotami z dawnych lat. Coraz częściej zamiast wyrzucać stare meble, zamienia się je w kolekcjonerskie cuda. Na dodatek, sprawcy tych przeobrażeń mają przy takim liftingu ogromną frajdę. O twórczej zabawie opowiada JUSTYNA MAGIER, która dla renowacji mebli rzuciła pracę w korporacji.


– Jak to jest zamieniać stare zniszczone meble w obiekty westchnień koneserów?

– To bardzo przyjemne uczucie. Zajmuję się głównie odnawianiem foteli vintage, często z epoki PRL-u. Mam świadomość, że pracuję nad prawdziwymi perełkami. Po odnowieniu zyskują całkiem nowy wyraz, ale zachowują duszę, którą nabyły kilkadziesiąt lat temu. Czysta radość dla oczu.

– Jest Pani trochę artystką?

– Trochę tak, ta praca daje duże pole do ekspresji. Nieco inaczej jest, kiedy klienci oddają mi stare fotele i mają już własne wyobrażenie dotyczące tego, jak ten mebel ma wyglądać. To też jest bardzo interesujące, gdyż wtedy mogę coś doradzić. Zawsze jednak liczę się ze zdaniem klienta i wspólnie znajdujemy jakieś rozwiązanie. Umiejętności artystyczne nabyłam już w Liceum Plastycznym. Mogłam się tam na przykład zaprzyjaźnić i zapoznać z technikami malarskimi. Później moje drogi poszły w innym kierunku, ponieważ studiowałam zarządzanie i pracowałam w korporacjach, na etacie. Moje życie powróciło spektakularnie do tej artystycznej strony, kiedy zaszłam w ciążę i urodziłam pierwsze dziecko. Pomyślałam wtedy, że praca w korporacji nie jest dla mnie, wolę tworzyć coś swojego i pracować częściej w domu. Podjęłam decyzję i zdobyłam dotację z Unii Europejskiej, co pomogło mi wystartować.

– Można Panią na co dzień zobaczyć z papierem ściernym czy szlifierką w akcji…

– Jak najbardziej. Pomimo iż meble, które otrzymuję do renowacji, najczęściej są w dosyć dobrej kondycji, to jednak wymagają odświeżenia. Trzeba zetrzeć poprzedni lakier, politurę, pozbyć się starego makijażu. Wszystko po to, by stworzyć coś nowego. Papier ścierny czy szlifierka to narzędzia, których na co dzień używam do pracy. Do tego dochodzą jeszcze pędzle, farby czy lakierobejce. Ta część pracy jest najcięższa, a część tapicerowania, związana z dobieraniem tkanin, to już sama przyjemność.

– Jak udało się wypracować tą techniczną stronę wiedzy i umiejętności?

– Poprzez doświadczenie. Każdy mebel jest dla mnie niepowtarzalny, nawet jeśli są to te same modele, na przykład bardzo znany – 366. Chierowskiego*. Pomimo iż fotele tego projektanta mają teoretycznie ten sam wygląd, tą samą konstrukcję, podobne materiały i wypełnienie, to jednak każdy mebel jest inny w moich rękach i każdy uczy mnie czegoś nowego. Stąd właśnie bierze się, w dużej mierze, moja wiedza.

– Podobno każda profesja wywołuje… skrzywienia zawodowe. Jak one się objawiają u osoby zajmującej się renowacją mebli?

– Gdy zobaczę stary nieodnowiony fotel, od razu mam wyobrażenie jak mógłby on wyglądać po renowacji. Wizje czy inspiracje przychodzą bardzo łatwo, nie zastanawiam się miesiącami nad każdym meblem, ja go po prostu widzę. To skrzywienie zawodowe daje też o sobie znać, gdy oglądam stare filmy czy jestem w miejscu, gdzie znajdują się takie meble. Zawsze je zauważam. Przyznam jednak, że jest ich coraz mniej. Zrobiła się na nie moda i ludzie coraz chętniej wracają do urządzania wnętrz z udziałem mebli z odzysku. Uważam, że to jest wspaniałe i ma same plusy. Po pierwsze, są to meble bardzo dobrej jakości. Jeśli przeżyły czterdzieści, pięćdziesiąt lat i konstrukcja jest stabilna, to znaczy że są bardzo dobrze wykonane. Po drugie, jest to pewnego rodzaju recykling. Nie wyrzucamy tych mebli, tylko dajemy im nowe życie. Przy pewnym nakładzie pracy, mogą one służyć przez następne kilkadziesiąt lat. To fenomen! Dziś kupujemy w sieciówkach meble, które po roku czy dwóch dosłownie się rozsypują. Uważam, że renowacja mebli to świetna rzecz i trzeba ją promować. Ubolewam nad tym, że tych mebli ubywa. Niektórzy dostrzegają ich piękno w swoistej prostocie formy i świetnej jakości wykonania, ale inni palą nimi w piecach. To przykre, ale tak się dzieje. Na szczęście w internecie można natrafić na wiele portali i fanpageów, w ramach których ludzie dzielą się swoimi pomysłami i pokazują, co fajnego można zrobić ze starymi meblami.

– Wtedy może się zakręcić łezka w oku, jeśli się wyrzuciło coś, co mogło się stać takim pięknym sprzętem…

– Oj tak… Sama prowadzę fanpage’a na Facebooku o nazwie Rekoko. Pokazuję tam swoje prace. Często spotykam się z komentarzami, że ktoś miał identyczny fotel, ale został wyrzucony czy spalony, a przecież mógłby być taki niepowtarzalny. Działa to także w drugą stronę. Ludzie widzą to, co pokazuję i przypominają sobie o krześle albo fotelu po babci, który porasta kurzem na strychu. Wtedy się do mnie zgłaszają. W ponad dziewięćdziesięciu procentach przypadków są to meble nadające się do renowacji, z którymi można zrobić coś wyjątkowego.

*Tak zwany „klasyk PRL-u”- odzwierciedlający polski design lat 60tych. Model jest dziełem projektanta Józefa Chierowskiego.

Polecamy specjalne wydanie „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”:

Reklama