Edyta Korczyńska: Energię czerpię z wielkiego miasta

Edyta Korczyńska: Energię czerpię z wielkiego miasta

Rozmowa z Edytą Korczyńską, sądeczanką od ponad 20 lat mieszającą w Nowym Jorku

– Pamiętasz, kiedy poprzednio pisały o Tobie sądeckie media?

– Często pisały o mojej mamie, która prowadziła restaurację „Bona” na sądeckim rynku, ale o mnie chyba tylko raz. To musiało być w 2006 r., kiedy elektroniczne wersje gazet nie były jeszcze tak powszechne. Przywiozłeś do Nowego Jorku nowosądecki dodatek „Dziennika Polskiego” z tekstem o mnie. Przeglądałam tę gazetę przy kolacji w restauracji na Upper East Side na Manhattanie. Mam zresztą tę gazetę zachowaną do dzisiaj. Tamten czas, to były moje początki w Nowym Jorku, studiowałam…

– I myślałaś, że zostaniesz tam na stałe?

– Nie, byłam pewna, że wrócę do Europy. Tak się jednak złożyło, że zostałam.

– Co to znaczy „tak się złożyło”? Musiał być jakiś ważny powód, mocny impuls?

– Poznałam przyszłego męża. Początkowo myśleliśmy nawet, żeby wyjechać do Hiszpanii, ale w 2008 r. przyszedł światowy kryzys, więc uznaliśmy, że bezpieczniej będzie w Ameryce i tu postanowiliśmy budować naszą przyszłość. Dlaczego do Hiszpanii? Ponieważ mój mąż jest Ekwadorczykiem, hiszpański to jego język, więc w Hiszpanii najlepiej by się odnalazł w Europie.

– Jeśli zapytam, co się zmieniło w Twoim życiu przez te 17 lat, czyli od tamtego pierwszego tekstu o Tobie, to odpowiesz jednym słowem: wszystko! (…)

Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – kliknij i czytaj bezpłatnie pod linkiem:

Reklama