Dziennikarz śledczy: „Prokuratorowi Pawłowi M. ktoś pomógł rozstać się z życiem”

Dziennikarz śledczy: „Prokuratorowi Pawłowi M. ktoś pomógł rozstać się z życiem”

zdjęcie youtube

Znany dziennikarz śledczy z Warszawy opublikował w dniu dzisiejszym najnowszy odcinek swojego programu. W dużej części poświęcił go śmierci sądeckiego prokuratora Pawła M. – Ktoś pomógł prokuratorowi rozstać się z życiem – relacjonuje Leszek Szymowski, po czym przechodzi do części dotychczasowych swoich ustaleń.

Dziennikarz przyznaje, że stworzył grupę specjalną złożoną z byłych policjantów, detektywów, analityków i prawników.

– Ta sprawa wyrasta na jedną z najpoważniejszych afer kryminalnych. Naszym zdaniem tę śmierć spowodował seryjny samobójca. Prokurator zostawił list pożegnalny, pisany dwoma różnymi stylami, charakterami pisma. Nie został znaleziony flamaster, którym pisał ten list. Uszkodzenia kręgosłupa nie mogły powstać w wyniku samobójstwa tylko raczej wskazują na to, że ktoś pomógł prokuratorowi rozstać się z życiem.

Dziennikarz podkreśla, że punktem wyjścia do wykonywanej przez jego grupę pracy był list, z którego (jak sam zaznacza) wynika, że powodem samobójstwa była zła atmosfera w pracy. Podkreśla, że prokurator specjalizował się w śledztwach narkotykowych, ale od pewnego momentu, zaczął w swoich śledztwach trafiać na „blokadę”.

Dziennikarz wskazuje na postać drobnego przedsiębiorcy – rolnika z Limanowszczyzny, który handlował maszynami rolniczymi. Mężczyzna miał sprzedawać kradzione części m.in. traktorów. Z ustaleń dziennikarza wynika, że mężczyzna był chroniony przez służby. Do prokuratora Pawła M. dotarły informacje, że na posesji przedsiębiorcy, który handlował kradzionymi częściami, znajduje się magazyn narkotykowy, do którego przyjeżdżali policjanci, aby składować tam zdobyte „łupy”. Wedle jego narracji proceder polegał na tym, że funkcjonariusze nie sporządzali właściwego protokołu zarekwirowanej od przestępców ilości narkotyków. Mieli wpisywać do protokołu mniejszą ilość a resztę mieli przechowywać na posesji przedsiębiorcy z Limanowszczyzny. Wedle narracji Leszka Szymowskiego, dilerzy, którzy weszli we współprace z policją mogli liczyć na parasol ochronny.

– Jeden przykład mną wstrząsnął. Jakoś dwa lata temu zatrzymano niejakiego pana T., który jest jednym z głównych dilerów narkotykowych w Nowym Sączu. Prokurator Paweł M., który prowadził w jego sprawie śledztwo, złożył do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie. Wydawało się, że sprawa rutynowa, bo za handel narkotykami grozi do 15 lat więzienia, a tutaj mężczyzna działał jeszcze w warunkach recydywy. W takich sprawach sądy rutynowo stosują areszty. Ten handlarz trafił przed oblicze sędziego, który doszedł do wniosku, że w tym przypadku nie należy stosować aresztu. Handlarz tego samego dnia wyszedł na wolność. Minęło kilka miesięcy i prokurator Paweł M. skierował akt oskarżenia przeciwko temu dilerowi. Tak się stało, że sprawa trafiła do tego samego sędziego, który wcześniej nie zastosował aresztu. Ten sędzia uznał, że wystarczającą karą za handel dużą ilością narkotyków jest 1 rok ograniczenia wolności. Co ciekawe, w trakcie dalszego śledztwa prokuratorowi Pawłowi M. udało się zabezpieczyć kalendarz dilera z nazwiskami osób, które kupowały od niego narkotyki. Na tej liście był sędzia, który wydał wyrok w sprawie tegoż dilera – relacjonuje Leszek Szymowski, po czym dodaje:

– Policjanci kryli jednych dilerów a zamykali drugich. Dostawali pieniądze na działania operacyjne a większe kwoty wędrowały do ich kieszeni. Stworzono czarny rynek. Prokurator Paweł M. opowiedział o tym jednemu z prawników. Opowiedział o ginących aktach, o ludziach względem których nie mógł kierować aktów oskarżenia, którym nie mógł stawiać zarzutów. Moi detektywi, którzy przeanalizowali wszystkie ślady stoją na stanowisku, że było to samobójstwo seryjne, to znaczy, że prokurator Paweł M. zapłacił życiem za wiedzę o działalności lokalnych gangów narkotykowych i osób ze świecznika z okolic Nowego Sącza, które z tymi gangami współpracowały.

Jak wskazuje warszawski dziennikarz, ta sprawa wyrasta powoli na najpoważniejszą aferę kryminalną ostatnich lat.

Seryjny samobójca – określenie używane w związku z wypadkami zgonów ważnych postaci życia publicznego lub więźniów mających być świadkami w procesach, uznanych za samobójstwa, jednak przez opinię publiczną uważanych za precyzyjnie zaplanowane zabójstwa na zlecenie (za: Wielki Słownik Języka Polskiego).

Fot. youtube

Reklama