Dosyć szastania publiczną kasą

Dosyć szastania publiczną kasą

Od lat przyjąłem zasadę, że nie będę się zajmował w tym miejscu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” sportem, a w szczególności wyczynami piłkarskimi Sandecji. Nie dlatego, że się chełpliwie mówiąc, na piłce nie znam, bo na piłce zna się każdy Polak od malca po starca, ale dlatego, że do pięt nie dorastałem śp. redaktorowi Danielowi Weimerowi. On tak był zakochany w Sandecji, że nawet jej porażki przekuwał w sukcesy. Ale nie mogę teraz nie zajmować się klubem, skoro znowu z kasy miejskiej, czyli naszej – podatników, wypływają pieniądze na utrzymanie klubu.

Przecież wiadomo, że to nie pierwsza i nie ostatnia kasa dla tej spółki sportowej, bo klub to dosłownie finansowa studnia bez dna. Nie spadła mi łza z oka, kiedy Sandecja spadła z ekstraklasy, bo to było do przewidzenia. Mały klub z prowincjonalnego miasta co prawda z ambicjami, ale kudy mu do finansowych potęg utrzymywanych przez spółki skarbu państwa, klubów gdzie przychodzi na mecze 20-30 tys. kibiców. Sandecja stała już na starcie na
straconej pozycji, zwłaszcza, że nie udało się działaczom klubowym pozyskać strategicznego partnera z pokaźną kasą. Stało się, co się musiało stać. Tak myślał każdy, kto przedkładał „zimną głowę” nad emocje.

Teraz mamy nową rzeczywistość i pospolitość zaczyna skrzeczeć. Radni jednomyślnie przyjęli uchwałę o przekazaniu spółce sportowej 730 tys. złotych na bieżące potrzeby klubu w pierwszoligowym bycie. Znaczna część tej kwoty przeznaczona zostanie na zakup i instalację nowych krzesełek stadionowych. Bo poprzednie powyrywano w euforii awansu do ekstraklasy i za czyimś przyzwoleniem pozwolono kibicom na ich zabranie. Przecież to była zwykła namowa do grabienia dobra publicznego! Teraz nie ma odpowiedzialnych za ten gest. Ot, po prostu stało się, więc teraz wszyscy mieszkańcy miasta wyłożę kasę. Tradycyjnie radni pisowscy i ich współtowarzysze bez namysłu, bez dyskusji, przyjęli propozycję prezydenta Ryszarda Nowaka. Gdyby ten zaproponował wysłanie w kosmos sądeczanina, też bez większego zastanowienia się głosowaliby na tak, skoro im tak zlecił prezydent Nowak. Platformersi, poza Józefem Hojnorem i Grzegorzem Fecko, schowali głowy w piasek w dyskusji, nie chcąc się narażać politycznie zapewne kibolom. A jest przecież o czym dyskutować, bo krzesełka to doprawdy miniproblem wobec większego wyzwania, jakim jest ewentualna budowa nowego stadionu.

Marzycielom z uciętymi głowami jawi się w snach powrót do ekstraklasy. A zatem nowy stadion musi być. Pytanie: kiedy? I kto go w przyszłości zbuduje? Kto będzie wspierał tę inicjatywę, skoro fan Sandecji Ryszard Nowak nie będzie prezydentem? Należy więc zadać publicznie pytanie: czy stadion budować, czy też nie? Czy miastu jest potrzebny nowy funkcjonalny obiekt, czy nie? Czy nowy prezydent miasta będzie miał serce dla sportu, rekreacji, bo przecież nowy stadion ma nie tylko służyć kopaczom piłki? I na koniec nurtujące kibiców Sandecji pytanie: czy Nowy Sącz, królewskie miasto, stać na ekstraklasę? Dla kibiców to jest oczywista oczywistość, jak mawia klasyk Kaczyński. Zaś dla kilkudziesięciu tysięcy innych mieszkańców to jest zupełnie bez znaczenia. To są ważne pytania, które winny być uwzględniane w kampanii wyborczej nowych władz samorządowych. Nie na zasadzie podlizywania się kibicom Sandecji, co czynią radni PiS z komitetami, ale potrzebna jest uczciwa debata na temat funkcjonowania stadionu, powtarzam – nie tylko dla piłkarskich kopaczy.

I na koniec. Kiedyś w słusznie minionych czasach dojną krową dla Sandecji (kolejarskiego klubu) były Warsztaty Kolejowe, ZNTK, PKP. Dzisiaj tak się porobiło, że dojną krową staliśmy się my wszyscy mieszkańcy miasta. Nie mam nic przeciwko temu, ale chcę wiedzieć, na co idą moje pieniądze.

Przeczytaj cały numer – kliknij i pobierz bezpłatnie:

Reklama