Budzimy w ludziach manekina

Budzimy w ludziach manekina

Swój pierwszy poważny wiersz napisała w wieku 15 lat. Potem wiele razy brała udział w Ogólnopolskich Konfrontacjach Poetyckich im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie. Jedną z edycji wygrała jako najmłodsza uczestniczka. O roli poezji i sztuki w swoim życiu opowiada poetka JOANNA BABIARZ z Nowego Sącza.

Przewodnikami po świecie poezji, którzy pomogli wydeptać jej własny poetycki szlak, byli sądecki poeta, nauczyciel, dziennikarz – Antoni Kiemystowicz oraz teatrolog i poetka Agata Bogusława Konstanty. – Antoni Kiemystowicz pierwszy czytał moje wiersze i poprowadził po poetyckich ścieżkach. Często zwracałam się do niego prosząc o słowo krytyczne i z pokorą przyjmowałam jego uwagi dotyczące moich wierszy. Pomagał mi w przygotowaniu pierwszego arkusza poetyckiego wydanego przez Korespondencyjny Klub Młodych Pisarzy w 1981 roku. Potem do jednego z tomików napisał posłowie – wspomina Joanna Babiarz. – Z Agatą Konstanty również spotkałam się kilka razy. Zawsze były to niezwykle miłe spotkania, pełne inspiracji i twórczej pracy, jednak trwało to krótko, gdyż Agata niestety zmarła w 1984 roku. Na mojej drodze literackiej spotkałam wielu mistrzów poezji. Każdy z nich coś mi przekazał, darował. W poezji iść po omacku nie sposób, bo można zabłądzić na manowcach bynajmniej nie zawsze poetyckich.

I film może inspirować

Na początku poetyckiej drogi, jak podkreśla, korzystała z cennych wskazówek, uczestniczyła w warsztatach literackich. – Teraz z perspektywy czasu uśmiecham się do tych moich początków. Byłam laureatką wielu konkursów ogólnopolskich, a tomik „Kobieta podobna do zwierzęcia” stał się pierwszym stopniem bardzo ważnym dla mojej literackiej drogi. Ten tomik pozwolił mi uwierzyć, że wszystko, co najważniejsze, jest jeszcze przede mną. Poezja jest dla Joanny Babiarz, należącej do Związku Literatów Polskich, nieodłącznym elementem jej życia.

– To moja codzienność, która dzięki poezji staje się piękniejsza. W zasadzie codziennie siedzę nad jakimiś wierszami, niekoniecznie swoimi. Codziennie coś czytam, także dużo literatury, która inspiruje do pisania. Świetną inspiracją może być np. scena z filmu, czy sytuacja z życia, albo informacja przeczytana w gazecie – wyjaśnia Joanna Babiarz. Wydała dziesięć tomików wierszy, m.in.: „Kobieta podobna do zwierzęcia”, „Miłość bezdrożna”, „Nie stało się nic”, „Piąta pora roku”, czy „Tak być bez końca”. Prowadzi także warsztaty poetyckie, doradza innym poetom lub osobom stawiającym w poezji swe pierwsze kroki.

Uwielbiam Ziemianina

Zapytana o swoich ulubionych poetów, bez wahania wskazuje na twórców takich jak Andrzej Bursa czy Zbigniew Herbert.
– Bardzo lubię również wiersze Tadeusza Różewicza, Józefa Barana, Andrzeja Krzysztofa Torbusa, Ewy Lipskiej. Jest mnóstwo poetów, których wciąż na nowo odkrywam. Uwielbiam Edwarda Stachurę i Adama Ziemianina. Całkiem niedawno spotkaliśmy się z Adamem w Bieszczadach, podczas jednego ze spotkań poetyckich. Promował tam nową książkę pt. „Okrawki”. Ziemianin napisał w niej m.in. o Wojtku Bellonie i o jego znajomej malarce Isi, która przyjeżdżała do Przydonicy na wakacje i malowała obrazy. Próbowałam wypytać go, kim jest ta Isia, ale za nic nie chciał mi tego powiedzieć i stwierdził, że nikomu nie powie – śmieje się pani Joanna.

Niepoetycki zawód

Poezja towarzyszy jej także w pracy, mimo że działa w bardzo niepoetyckim zawodzie. Kiedyś była zatrudniona w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Nowym Sączu, potem także w „Dzienniku Polskim”. Obecnie pracuje w biurze urbanistycznym swojej siostry jako grafik komputerowy przy przygotowywaniu planów zagospodarowania przestrzennego.
– Pracuję przy komputerze i zdarza mi się w pracy myśleć o wierszach. Czytam opracowania przyrodnicze, które są mi potrzebne do wykonania danej pracy. Przyznam, że nawet one potrafią być dla mnie poetycką inspiracją, co może budzić zdziwienie – stwierdza.

Na scenie coś się dzieje

Joanna Babiarz nie tylko pisze wiersze, ale także gra na instrumentach.

Ukończyłam w Nowym Sączu Szkołę Muzyczną pierwszego stopnia, klasę skrzypiec. Grywam też na pianinie oraz na innych instrumentach.

Odkąd Joanna Babiarz reaktywowała Klub Literacki, który nazywa się teraz Sądecki Klub Literacki, gra częściej. Wraz z mężem stworzyła program poetycko-muzyczny pt. „Budzenie manekina”. – W niektórych ludziach są takie manekiny, w ludziach niewrażliwych na muzykę, na sztukę, na poezję, na piękno. Chcemy obudzić tego manekina, by odwrócił się w stronę sztuki i posłuchał, co mamy mu do powiedzenia. W niektórych osobach manekin ten tkwi niestety bardzo głęboko i nic nie jest w stanie do niego dotrzeć. A szkoda – uważa pani Joanna.

Gra na skrzypcach, melodyce, a podczas prezentacji wierszy używa różnego rodzaju „przeszkadzajek”, jak np. kawałek niezwykłego drewna – rezonansowego, kija deszczowego, jajeczek czy marakasów. – Janusz gra na gitarze i na harmonijce ustnej. Dawniej, gdy robiło się wieczorki poetyckie, poeta wychodził na scenę, brał książkę i czytał. Czytał i nic się nie działo. Rozumiem, że taki odbiór jest ważny i nastrojowy. Spotkałam się z opinią, że jest dużo ciekawiej, gdy jednak na scenie coś się dzieje. Dlatego właśnie gramy, zmieniamy instrumenty i śpiewamy, ciesząc się poezją.

Twórczość jak chleb

Zdaniem sądeckiej poetki, o głębi wiersza stanowi sytuacja, pod wpływem której powstał. – Bywa, że ktoś pisze na siłę, bo sobie nagle postanowi, że zostanie poetą. Tymczasem to nie o to chodzi. Żeby w tych naszych wierszach coś było, to musi się coś wydarzyć. Wiersza nie pisze się, bo nam się tak podoba. Prawdziwy wiersz musi wypływać prosto z serca, z tego, co przeżyliśmy, czego doświadczyliśmy.

Joanna Babiarz żyje poezją na co dzień. Ma także wielu znajomych i przyjaciół, którzy myślą podobnie jak ona. To wraz z nimi działa w Sądeckim Klubie Literackim. – Reaktywowałam go, bo chciałam zarazić poezją kolejne osoby. Chciałabym, by było to grono ludzi, których łączy wspólna pasja i miłość do poezji i literatury. Myślę, że w jakimś stopniu mi się to udało, bo jest nas w tej chwili 20 osób. Jeździmy także w miarę możliwości na różne imprezy poetyckie. Jedna impreza pociąga za sobą drugą. Tworzą się nowe znajomości i przyjaźnie. Czytamy nawzajem swoją twórczość. Dzielimy się nią – jak chlebem.

Fot. Z arch. J. Babiarz

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

 

Reklama