Artystyczny tandem – Iwona Biernacka i Witold Kubicha

Artystyczny tandem – Iwona Biernacka i Witold Kubicha

Czy artysta zamknięty w swoim wewnętrznym świecie, może pracować z innym artystą przy tworzeniu jednego dzieła? Okazuje się, że tak. A jak to można zrobić, pokazało dwoje sądeczan: Iwona Biernacka i Witold Kubicha. Prace ich wspólnego autorstwa zaprezentowano w Centrum Informacji Turystycznej  w Nowym Sączu.

Jak to się stało, że zaczęli współpracę? Skąd pomysł na tak interesujące rozwiązanie? Jakie są jasne i ciemne strony współpracy dwojga artystów?

Zapraszamy na wywiad!

Czy w związku z pracą w „tandemie” było łatwiej czy trudniej?

Prace przekazywaliśmy sobie nawzajem. Jedno z nas zaczynało, drugie później dodawało coś do tego. Czasem praca jeszcze raz wracała do pierwszego autora. Robienie prac w duecie było łatwiejsze pod tym względem, że druga osoba wnosi od siebie to, czego ta druga nie posiada. Praca jest więc wzbogacona innością drugiej osoby, której często się nie spodziewamy. Ja byłem często pod wrażeniem pracy, która wróciła od Iwony do mnie. Trudniejsze jest to natomiast to, że czasem jedna i druga osoba musiały pokornie chylić głowę, bo twórczy partner miał inne zdanie. Oczywiście różnice zdań były, a dyskusje przebiegały burzliwie. Natomiast w konsekwencji wszystko wyszło na plus. Jesteśmy pełni nadziei, co do dalszej ewentualnej współpracy, którą planujemy.

Co było inspiracją do stworzenia artystycznego duetu?

Oglądanie własnych prac wzajemnie. W przypadku prac Iwony, zauważyłem, że rysunki, które powstają na zasadzie rysunków konferencyjnych niepotrzebnie wrzuca do kosza. Moje zdanie było takie, że wiele z nich, gdyby nad nimi chwilkę usiąść, mogłoby nabrać walorów autonomicznego dzieła sztuki. Po pewnym czasie udało mi się Iwonę do takiej idei przekonać. Ona z kolei dostrzegała w moich pracach obszary, w których ona mogłaby coś twórczo uzupełnić.

Tematyka obrazów była jednolita i wcześniej ustalona?

Praca nad obrazami to była czysta zabawa rysunkiem, formą, materiałem, tuszem, papierem, wodą, piórkiem, dająca nam przeogromną przyjemność, radość z rysowania. Oboje bardzo to lubimy. A w związku z tym, że była to zabawa, nie obwarowywaliśmy tego robionymi a priori założeniami. Uznaliśmy, że nie ma to sensu. Mamy się przy tym dobrze bawić i zobaczymy co z tego wyniknie. Okazało się, że efekty były zadowalające.

Dzień wernisażu wystawy to szczęśliwy dzień dla artystów, czy jednak towarzyszy mu stres?

Myślę, że będę musiał spokojnie odespać ten lekki stresik związany z obecnością tak wielu osób przy prezentacji prac. Jest to zawsze niewiadoma, czy ludzie zaakceptują to, co nam wydaje się interesujące.

Wspomnieli państwo, że mają w planie dalszą współpracę. Wiadomo w jakiej formie?

Znamy się już jakiś czas i kilkakrotnie przed tą wystawą pracowaliśmy razem. Współpracowaliśmy między innymi przy tworzeniu plakatów dla Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Ta współpraca zawsze dobrze nam się układała, gdyż osobiście jesteśmy przyjaciółmi. Planujemy więc dalszą współpracę, ale bez żadnych konkretnych założeń.

 

Rozmawiała: Klaudia Kulak

fot. Krzysztof Czernecki, Klaudia Kulak

 

Reklama