Odeszli tak szybko… Sześciu. Jeden po drugim….

Odeszli tak szybko… Sześciu. Jeden po drugim….

Trzy lata temu w ciągu pół roku odeszło sześciu naszych kolegów – dziennikarzy. Tylko jeden dożył emerytury. Wszyscy odeszli o wiele za wcześnie.

Odprowadzając na wieczny spoczynek kilka dni temu kolejnego człowieka związanego ze sportem (Mirosław Świerczewski) idąc przez cmentarz, mijając groby znajomych dopadły mnie  wspomnienia.

Takiej serii, smutnej, zaskakującej, tragicznej nie spodzewał się nikt.

Luty 2017 rok. Na cmentarzu Komunalnym w Nowym Sączu odprowadzamy Jacka Zarembę. Miał dopiero 68 lat. Był dziennikarzem „Głosu Sądeckiego” i „Dziennika Polskiego”, w którym przez wiele lat pełnił funkcję redaktora i korektora. Przez wiele lat po cichu czytając nasze teksty wyłapywał „smakowite” polonistyczne wpadki. Cytaty zbierał i zapisywał. Kiedyś podczas redakcyjnego spotkania przeczytał je. Śmiechu było co nie miara. Okazało się też, że nawet najwięksi redakcyjni puryści językowi zaliczyli wpadki. Jacek zwany był przez nas „Azorem”, bo prywatnie był miłośnikiem psów oraz członkiem Polskiego Związku Kynologicznego. Był też wielkim pasjonatem historii, a zwłaszcza wszystkiego co było związane z Adamem Mickiewiczem.

Minęło niewiele czasu, a tu jak grom z jasnego nieba wieść: „nie żyje Heniek”. 19 kwietnia 2017 odszedł Henryk Szewczyk. Miał lat 57. Zaskoczenie było wielkie, bowiem trzy dni wcześniej dzwonił do mnie, umawialiśmy się na jakieś zdjęcia i rozmowę. Zawału dostał kiedy pracował, przygotowywał kolejny tekst. Czasami udawało mu się wyrwać na rower i jechał wałami Dunajca do Świniarska. Niestety stres, tysiące wypalonych papierosów zrobiły swoje. Serce nie wytrzymało. W stanie wojennym więziony był za działalność w NSZZ Solidarność. Był dziennikarzem podziemnych „Wiadomości Nowosądeckich”, „Czasu Krakowskiego”, „Gazety Krakowskiej”, „Sądeczanina”, „Echa” i prasy katolickiej.

Jeszcze nie przeminął czas bólu po pogrzebie Henryka Szewczyka, a już 24 kwietnia 2017 roku kolejny grom. W drodze do pracy śmiertelngo zawału doznał Piotr Kruk. Miał lat 66. Urodził się w Przemyślu, ale całe młodzieńcze życie spędził w Nowym Sączu. Pasjonował się historią. Działał w Stowarzyszeniu Polska – Wschód, o Kresach mógł opowiadać godzinami. Przez kilka lat był dyrektorem d/s rynków wschodnich w sądeckiej firmie Konspol. Miał wiele zainteresowań. Współtworzył razem z Julkiem Jarończykiem Klub Modelarstwa Kosmicznego Zefirek w Muszynie. Później zorganizował Mistrzostwa Świata w tej dyscplinie na lotnisku w Łososinie Dolnej. Był dziennikarzem Telewizji Kraków (pierszy jej stały korespondent w Nowym Sączu). Jego pasją były podróże na Wschód i fotografia. Był członkiem Krynickiego Towarzystwa Fotograficznego. Przed śmiercią był wiceprezesem Agencji Rynku Rolnego i dyrektorem Agencji Rezerw Materiałowych w Warszawie.

Wydawało się, że wystarczy tego nieszczęścia. Niestety 9 sierpnia 2017 roku nagle odszedł Leszek Horwath. Miał lat 59. Przez długi czas był dziennikarzem Telewizji Kraków, pracował też w „Gazecie Krakowskiej”, Polskim Radio, w Radio Kraków. Jego pasją po zakończeniu kariery dziennikarskiej było gotowanie, robienie przetworów. Swoimi kulinarnymi osiągnięciami dzielił się na portalu internetowym potrawyregionalne.pl którego był założycielem.

Tego też nikt nie przewidywał. Zawsze uśmiechnięty, przekorny, niezwykle żywotny, niezwykle pracowity, co go niestety zgubiło. 20 sierpnia 2017 roku tragiczna wieść: nie żyje Jurek  -„Kujas”, redaktor Jerzy Leśniak. Nie miał jeszcze lat 60. Znaliśmy się od zawsze. Pracowaliśmy biurko w biurko. Codziennie toczyliśmy ożywione dysputy, niekiedy kłótnie, które kończyły się uśmiechem i wspólnym piwem. Wiele lat temu lekarze wykryli u nas problemy z pracą serca. Wylądowaliśmy obaj u prof. Dziatkowiaka w krakowskiej klinice. Badania wykazały, że wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy zmienili pracę, na taką, gdzie będzie mniej stresu. Pani profesor, która zafundowała nam m.in bieganie po ścieżce stwierdziła, że Jurek winien natychmiast rzucić palenie, choć kieliszek alkoholu od czas do czasu nie zaszkodzi, ale również od razu ma sobie zrobić bajpasy. Prawie żadnego z tych zaleceń nie wprowadził w czyn. Zmarł przy biurku kończąc pracę przy „Nowej Encyklopedii Sądeckiej. Dziennikarz „Dunajca”, „Gazety Krakowskiej”, „Dziennika Polskiego”, „Sądeczanina”, Regionalnej Telewizji Kablowej w Nowym Sączu. Autor, razem ze swoim ojcem Augustynem, pierwszej „Encyklopedii Sądeckiej”. Jego dorobek to ponad 30 książek o Sądecczyźnie, ludziach z nią związanych. Sekretarz Klubu Przyjaciół Ziemi Sądeckiej. Członek Komitetu Redakcyjnego „Rocznika Sądeckiego” i „Almanachu Sądeckiego”.

To, że jest źle z Dankiem wiedzieliśmy od dawna. Kiedy rozwinęła się cukrzyca na dobre, zaczął tracić wzrok, słabnąć…1 września 2017 roku pożegnaliśmy Daniela Weimera. Miał tylko lat 59. Jego wielką miłością była Sandecja. O swojej drużynie, gdzie grał jako junior, mógł opowiadać godzinami. Znał wyniki i piłkarzy sprzed wielu lat. Kiedy w redakcji, w poniedziałki Danek dokonywał podsumowań sportowych, zawsze udawało się nam wprowadzić małe zamieszanie. Patrząc na siebie zaczynaliśmy (czyli Jurek Leśniak, Jurek Wideł, Piotrek Gryźlak, ja)  narzekać na Sandecję. I wtedy się zaczynało. Danek swoją wątłą piersią bronił biało czarnych niczym rycerz na polu bitwy. Oczywiście śmiechu przy tym było wiele. Miał wielki księgozbiór, w tym encyklopedię piłkarską Fuji. W jego dorobku jest wiele pozycji poświęconych piłce nożnej, na czele z Sandecją. Był człowiekiem gruntownie wykształconym, dziennikarzem „Głosu ZNTK, „Głosu Sądeckiego”, Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”.

Reklama