Śmigłowiec nad Nowym Sączem. Inwestor w największym zakładzie

Śmigłowiec nad Nowym Sączem. Inwestor w największym zakładzie

Ta wiadomość spadła na Nowy Sącz jak grom z nieba. Dosłownie. 20 maja 2003 r. nad miastem pojawił się śmigłowiec z napisem Polsat. Zatoczył koło i wylądował pomiędzy kontenerami ze złomem na placu przed halami fabrycznymi ZNTK. Od tego dnia historia największego zakładu Sądecczyzny weszła na nowe tory. Pogoda była jak dzisiaj – pochmurna i deszczowa.

Ze śmigłowca wysiadł Zbigniew Jakubas, warszawski inwestor, który właśnie nabył pakiet większościowy sądeckich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Jakubasa przywitał zarząd firmy: Zbigniew Konieczek i Wiesław Piwowar. Ten najważniejszy moment we współczesnej historii zakładu relacjonował tylko jeden reporter – Wojciech Chmura z „Dziennika Polskiego”. Na tę wiadomość czekał cały Nowy Sącz. Następnego dnia rano pod kioskami ustawiły się kolejki.

Miasto komentowało nową sytuację. Wcześniej przez wiele miesięcy z czołówek regionalnych gazet nie schodziły wiadomości opisujące zawirowania własnościowe wokół ZNTK. Konieczek i Piwowar nie chcieli dopuścić do wprowadzenia w przedsiębiorstwie rządów Roberta Hammerlinga, wówczas większościowego udziałowca. Istniało uzasadnione podejrzenie, że sądeckie ZNTK podzielą los innych jego firm, a w miejscu największego zakładu np. deweloperzy wybudują osiedle mieszkaniowe albo galerię handlową. W ZNTK ciągle wówczas pracowało blisko dwa tysiące osób.

Dwadzieścia lat później Zbigniew Konieczek tak wspomina tamte wydarzenia w rozmowie z Regionalną Telewizją Kablową:

– Zacznijmy od tego, że Robert Hammerling nigdy dla mnie nie był właścicielem ZNTK. Kupił większościowy pakiet akcji przedsiębiorstwa od NFI płacąc nieswoimi pieniędzmi. Jako zarząd zrobiliśmy wówczas wszystko, aby nie dopuścić do przejęcia przez niego zakładu. Pomagał nam w tym młody prawnik, w zasadzie aplikant jeszcze Paweł Gil i doszliśmy do sytuacji, kiedy zgodnie z prawem zmieniliśmy właściciela. Poszukiwaliśmy kogoś, kto mógłby zostać większościowym akcjonariuszem, kto dysponował odpowiednim kapitałem. Rozmawiałem wówczas z wieloma sądeckimi przedsiębiorcami, ale nikogo kolej nie interesowała, nie widzieli dla niej przyszłości, mówili, że to nie ta branża (…)

– ZNTK nie było wówczas w dobrej sytuacji, ale nie generowało już strat i mieliśmy pomysł, jak tę firmę rozwijać. Natomiast ewentualnych inwestorów interesowały głównie tereny zakładu, jego majątek, ale nie organiczna praca i rozwijanie przedsiębiorstwa. Poszukując inwestora zwróciłem się m.in. do burmistrza Krynicy Jana Golby. Pojawiło się wówczas dwóch przedsiębiorców zainteresowanych objęciem pakietu kontrolnego ZNTK, a jednym z nich był pan Zbigniew Jakubas. Pojechałem do niego do Warszawy i w dwie godziny przekonałem go do tej inwestycji (…) Żeby przejąć pakiet kontrolny 60 procent udziałów w ZNTK trzeba było zainwestować kilka milionów złotych. Kiedy dziesięć lat później debiutowaliśmy na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych, NEWAG został wyceniony na miliard złotych (…)

– Dwadzieścia lat temu uzgodniliśmy z panem Zbigniewem Jakubasem jak kto ma spełniać swoje role w tej firmie i dotrzymaliśmy słowa. Pan Jakubas z perspektywy Warszawy nigdy nie wchodził w bezpośrednie zarządzanie firmą. Przez pewien czas zasiadał tylko w radzie nadzorczej. Mieliśmy całkowicie wolną rękę, konsultowaliśmy czasami strategiczne decyzje. I nigdy nie miał pomysłów, by zainwestowane w firmę pieniądze jak najszybciej odzyskać, więc firma mogła się rozwijać, bo wszystkie zyski mogliśmy inwestować w jej rozwój (…)

Reklama