Rafał Matyja: Krakowskie Przedmieście. 31 przegranych miast

Rafał Matyja: Krakowskie Przedmieście. 31 przegranych miast

Ćwierć wieku temu ważyły się losy reformy administracyjnej. Wskazówka wahała się między 12 a 17 województwami. W końcu stanęło na 16, czyli prawie jak przed zmianą w 1975. Szesnaście województw bez koszalińskiego. Nowy Sącz znalazł się po stronie 31 przegranych miast, które traciły status wojewódzki. Do dziś eksperci z kilku największych ośrodków przekonują, że to nic wielkiego. Właściwie drobna zmiana.

Przez dziesięć lat mieszkania w blisko 180-tysięcznym Bielsku-Białej miałem okazję porównywać funkcjonowanie miast znacznie mniejszych, ale mających status województwa. Choćby takich jak niespełna 120-tysięczne Opole, w którym funkcjonują Politechnika i Uniwersytet, ośrodek telewizyjny, garnitur służb mundurowych w randze komend wojewódzkich, komplet inspekcji. I pamiętałem słowa jednego z byłych prezydentów miasta, mówiącego, że to co najmniej tysiąc opłacanych z Warszawy etatów.

A potem słuchałem znowu ekspertów, którzy słusznie twierdzili, że podział administracyjny nie jest po to, by „robić dobrze” kilkudziesięciu miastom. No pewnie, że nie. Ale model, w którym żyjemy jest nie tylko centralistyczny na górze i koncentruje uwagę na Warszawie, ale także centralistyczny piętro niżej. I koncentruje władzę, zasoby, kadry w miastach wojewódzkich. Zmiany granic i liczby województw pewnie prędko nie będzie. Logika globalnego kapitalizmu też nie bardzo sprzyja małym. A gdyby nie polityka spójności Unii i rozdawane bez centralistycznej obsesji środki, to już to minione ćwierćwiecze byłoby dla dawnych miast wojewódzkich niezwykle trudne. Może warto kolejne 25 lat rozpocząć od twardszej walki o swoje. Alternatywą jest gaśnięcie miast. Wszystkich poza kilkoma.

Rafał Matyja

Ten i inne felietony przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama