Oni byli pierwsi na Millenium. Segment udało się kupić w Tarnowie

Oni byli pierwsi na Millenium. Segment udało się kupić w Tarnowie

8 października 1973 r. na Millenium wprowadzili się pierwsi mieszkańcy – Maria i Antoni Łopuchowie. Tego dnia mogli czuć się w swoim nowym mieszkaniu (49 m kw. przy Klasztornej 28) jak pierwsi ludzie na Ziemi. Byli jedynymi lokatorami nowej sądeckiej dzielnicy. W żadnym innym oknie nie świeciło się tego wieczoru światło. W wielu blokach nie było jeszcze okien, inne dopiero zaczęły wyłaniać się z wszechobecnego błota.

O początkach Millenium opowiada pierwsza mieszkanka osiedla Maria Łopuch:

– Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Mąż poszedł załatwiać jakieś formalności, a myśmy z bratem organizowali przeprowadzkę. Ale co to była za przeprowadzka, przecież myśmy prawie nic nie mieli. Przede wszystkim niemal nie mieliśmy mebli, z tej prostej przyczyny, że kupienie mebli w tamtych czasach graniczyło z cudem. Mieliśmy nieco drobiazgów popakowanych w pudełka. Wcześniej tylko malarz przychodził do naszego mieszkania i to był jedyny ślad życia w całym bloku, który 8 października był pusty, puściusieńki.

No więc mieszkanie mieliśmy wymalowane, było przyjemnie, no i mieliśmy ten segment, który od pięćdziesięciu lat stoi w tym samym miejscu w dużym pokoju. Zmontowaliśmy go tydzień wcześniej, więc był już gotowy. Ten segment udało się nam kupić już wiosną w Tarnowie, skąd mąż pochodził i on tam u mamy męża czekał na wniesienie do mieszkania do jesieni.

Zaraz po nas, dosłownie po kilku dniach zaczęli się wprowadzać do naszego bloku kolejni lokatorzy i nowi mieszkańcy pojawiali się jeszcze w listopadzie i grudniu. Tylko blok za nami, Klasztorna 30, zwany nauczycielskim, ciągle nie był zasiedlany. Krążyła pogłoska, że ma przyjechać telewizja, żeby pokazać, jak postępują prace przy budowie mieszkań dla nauczycieli.

Co tam się działo! Między blokami nie było wówczas jeszcze drzew, więc mogłam obserwować, jaki ruch tam panował. Robotnicy uwijali się jak w ukropie, wszyscy biegali jak mrówki w wielkim kopcu, żeby tylko było widać, że pracują i wszystko chcą skończyć w terminie. Sekretarze partii i ważni urzędnicy mieszkali w innej części osiedla w tzw. akwarium, nazwa powstała chyba od tego, że to same grube ryby były. Mieszkań się wówczas nie kupowało, tylko dostawało się na nie przydział ze spółdzielni. Dopiero po latach wykupowaliśmy te mieszkania.

Co ciekawe jako pierwszym na Millenium założono nam również telefon. Stało się to bardzo szybko, bo kiedy wróciliśmy po Świętach Bożego Narodzenia, które spędzaliśmy u moich rodziców w Brzesku, czekała na nas informacja, że linia telefoniczna jest zainstalowana. Ależ to była radość, bo telefon nie był rzeczą oczywistą w tamtych czasach.

Przez tych pięćdziesiąt lat niemal wszystko się na Millenium zmieniło. Kiedyś znałam wszystkich w bliższym i dalszym sąsiedztwie, dzisiaj połowa mieszkańców to nowi ludzie, choć oczywiście zostało kilka rodzin, które mieszkają tu również od 1973 r. Bardzo wielu sprzedało mieszkania i gdzieś się wyprowadziło, wielu poumierało, taka kolej rzeczy.

W październiku 1973 r. nasza ulica Klasztorna nie wyglądała tak jak dzisiaj. Królowej Jadwigi nie była dwupasmowa, była wąziutka, prowadziła tylko do bramy klasztoru i skręcała w Klasztorną. W dole nie było niczego, oprócz pół ciągnących się aż do Kamienicy. Mieliśmy pod blokiem przystanek autobusowy, zatrzymywała się na nim „osiemnastka”. Ale ruch samochodowy był prawie żaden, dzieci bawiły się i grały na środku Klasztornej.

Po pięćdziesięciu latach mieszkania tutaj mogę powiedzieć, że to najlepsze miejsce, gdzie mogłam trafić. Mnie się inne dzielnice Sącza nie podobają, nigdzie bym się stąd nie wyprowadziła, nawet gdyby mi ktoś Kraków proponował.

(icz)

Zdjęcia: (icz) oraz Antoni Łopuch.

Więcej o 50-leciu osiedla Millenium przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – kliknij i czytaj za darmo online:

Reklama