W oczach koloru nieba miała tyle radości i tyle miłości do życia, do ludzi. Z całych sił walczyła, by pokonać raka trzustki. Kiedy rozmawialiśmy z nią w październiku, obiecała, że zrobi wszystko, aby żyć jak najdłużej. Dla swoich ukochanych córeczek. Opowiadała o cierpieniu, o tym że niemal bije się o diagnozę, bo sądeccy lekarze uprawiają spychologię i znów odsyłają ją do domu ze środkami przeciwbólowymi. Początkiem tego roku kolejny cios: u jej córki zdiagnozowano chłoniaka. Iza walczyła o swoje życie, bojąc się o życie ukochanej Leny. Zwróciła się do nas z ważnym przesłaniem, które na jej prośbę przekazujemy. Chciała Was o coś prosić.
38-letnia Iza z Nowego Sącza niosła dobro, pomagała dzieciom i młodzieży z zaburzeniami. Była logopedą, oligofrenopedagogiem i pedagogiem. Kilka dni przed naszą rozmową napisała do redakcji list pełen żalu i buntu: ,,Nie tyle chodzi o mnie, co o konieczność ograniczonego zaufania do lekarzy. Od marca (2021) zmagam się z silnym bólem brzucha. Pomimo heroicznej walki i licznych skierowań wydawanych przez moją lekarz rodzinną byłam przez specjalistów olewana – gorzko wyznała.
Kiedy Izabela trafiła na sądecki Szpitalny Oddział Ratunkowy, cieszyła się, bo wierzyła, że ból zostanie uśmierzony, pomoc udzielona, a źródło pochodzenia siniaków sugerujących notoryczne katowanie, znalezione. Miała nadzieję, że doczeka się diagnozy, ktoś zechce jej realnie pomóc. Trafiła do szpitala z potwornym bólem, który próbowała uśmierzać lekami opioidowymi. Jej ciało było całe w siniakach. Lekarz dyżurujący wówczas na SOR stwierdził, że siniaki na całym ciele, to nie jego sprawa. Nie wykonał żadnych badań poza podstawowymi krwi, z którymi zresztą tego samego dnia przyszła. Została odesłana do domu z zaleceniem, że w razie bólu ma wziąć doraźnie ibuprom… Usłyszała wówczas, że jest ,,za zdrowa”, aby zostać w szpitalu.
Iza nie poddawała się, walczyła o diagnozę, walczyła dla córeczek. Z kolejnych gabinetów lekarskich wychodziła z niczym. Pukała do drzwi specjalistów w wielu placówkach. W międzyczasie trafiła kolejny raz na SOR. Tym razem zrobiono jest USG, ale lekarz, jak stwierdził, ,,nic tam nie widział”. Ból nie mijał, za to mijał czas… Kolejne badania, jedno po drugim, zaczęły odsłaniać prawdę. Markery nowotworowe 3860 przy normie 39. Był wrzesień. Po kilku miesiącach spychologii konowałów, młoda mama stanęła przed tragiczną diagnozą, musiała zmierzyć się z ostatnim, IV stadium raka trzustki. Stadium nieoperacyjnym… Kilka miesięcy wcześniej, kiedy kobieta błagała o pomoc i pukała do drzwi lekarzy, ta diagnoza brzmiałaby pewnie zupełnie inaczej, W przypadku raka trzustki ważne jest jak najwcześniejsze wykrycie. Tutaj zabrakło profesjonalizmu lekarzy. Była rutyna, podstawowe badania krwi i środki przeciwbólowe.
Jak wytłumaczyć córeczkom, że mamusi już nie będzie?
Jest środek nocy… Od kilku godzin Iza stoi pod prysznicem, z którego leci gorąca woda. Wie, że kiedy zakręci kran, ból stanie się nie do zniesienia. Więc stoi… Iza próbowała wielu sposobów walki z bólem, bo leki sobie z nim nie radziły.
,,Gdyby którykolwiek z lekarzy specjalistów próbował zawalczyć o mnie w momencie, kiedy płacząc błagałam o pomoc, bo nie wytrzymywałam z bólu, byłaby szansa na leczenie operacyjne. Uważam, że takie sprawy powinno się nagłaśniać. Ilu jeszcze ludzi będzie musiało umrzeć przez niekompetencję i lenistwo lekarzy. Jak mam teraz wytłumaczyć swoim trzem córeczkom, że mamusi już niedługo nie będzie…” – mówiła wówczas.
Jej przyjaciele uruchomili zbiórkę pieniędzy na diagnostykę i leczenie. Ponadto rozkręcili w mediach społecznościowych licytacje, z których dochód zasilał fundusz „ratunkowy” wojowniczki. W akcję włączyło się tysiące osób. Po wiadomości od Izy natychmiast zaapelowaliśmy do naszych Czytelników o pomoc. Oni również nie zawiedli.
Błagam, walczcie!
,,Gdyby nie ogromne wsparcie i pomoc ludzi, mogłoby mnie tu dziś już nie być. Psychika mogłaby nie wytrzymać. Tak naprawdę tylko zrzutka, bazarek charytatywny i nagłośnienie sprawy na Facebook’u doprowadziły do konkretnych wizyt i konkretnych badań, a także wreszcie do pomocy w zmniejszeniu dolegliwości bólowych. Ciekawe ile osób takich jak ja zostało pozostawionych zupełnie samych, ileż musieli wycierpieć” – zastanawiała się wówczas.
Izabela walczyła z cały sił, całą sobą, by zostać jak najdłużej. Wierzyła, że pokona potwornego raka trzustki, który dał przerzuty do innych organów. Do końca nie poddawała się. Tak bardzo była wdzięczna wszystkim, którzy razem z nią walczyli. Jak podkreślała – trudno było słowami wyrazić ile to dla niej znaczy.
Kiedy rozmawiała z nami chciała, by zaapelować do wszystkich, aby nie poddawali się, by walczyli o siebie i by nie dali się zbyć lekarzom.
– Błagam, niech walczą o siebie, robią badania, szukają odpowiedzi, nie odpuszczają – prosiła. Marzyła, by lekarze przestali traktować ludzi jak towar do przełożenia i drążyli temat, dopóki nie postawią dokładnej diagnozy. – To się musi wreszcie skończyć – dodała. Mimo, że ból zabierał jej wszystko, ona chciała pomóc innym. Chciała zmienić świat.
Zamiast kwiatów pomoc hospicjum
W sobotę (19 marca) jej mąż poinformował, że jego ukochana Izabela odeszła. Wiadomość o jej śmierci pojawiła się również na grupie licytacyjnej poświęconej Izie.
,,Kochani! Jak już wiecie, nasza wojowniczka Iza – wspaniała kobieta z ogromnym sercem jest już w miejscu, gdzie nie ma już bólu – w niebie. Czuwa nad nami. Decyzją męża Izy jest zamknięcie strony, dlatego każdemu z osobna pragnę bardzo podziękować za okazane serce. Dziękujemy za każdą licytację, dobre słowo oraz za modlitwę” – napisała Kinga Młynarczyk z grupy ,,Licytacje dla Izy na diagnozę i leczenie”.
Różaniec w intencji Izy odbędzie się w środę o godz. 14.00 w Parafii Matki Bożej Bolesnej. Po nim odprawiona zostanie msza żałobna. Izabela chciała, by nie kupować kwiatów na jej pogrzeb, a zamiast tego wrzucić datek do puszki na rzecz sądeckiego hospicjum. Nawet w obliczu śmierci myślała o tym, by pomóc innym ludziom.
,,Iza, czekaj na nas w niebie. Jak tylko się spotkamy, pójdziemy razem w góry” – napisała Kinga Młynarczyk.
Walka o córkę Izy
Na tym historia Izabeli się nie kończy. Los ponownie ciężko doświadczył jej rodzinę. Na początku tego roku u jej 10-letniej córki Leny zdiagnozowano Chłoniaka Hodgkina, Dziewczynka musiała pilnie poddać się chemioterapii.
,,Nie dość, że Izka mierzy się z niemożnością bycia przy Lenie, ponieważ walczy o swoje życie, to dodatkowo koszty leczenia jednej osoby zmagającej się z nowotworem są niewyobrażalne, a dwóch… sami rozumiecie. Izka, to mój wspaniały człowiek z czasów studiów, dzięki której te lata wspominam z uśmiechem na twarzy. Bardzo kocha swoje dzieci. I życie. Dlatego proszę Was dziś: nie zostawiajmy jej z tym wszystkim samej” – apelowała początkiem marca w mediach społecznościowych przyjaciółka Izy.
Lenka kocha zwierzęta i uwielbia jazdę konną. Marzy o tym, aby w przyszłości wystąpić na zawodach konnych. Szpital, w którym się leczy znajduje się 100 km od jej miejsca zamieszkania. Kilkudniowe pobyty w szpitalu Lenki i jej opiekunów są dużym wyzwaniem logistycznym i finansowym. Wspomóżmy ją w tym trudnym okresie pamiętając, że dobro powraca.
Wspomóc leczenie Leny można tutaj: Lena i Chłoniak Hodgkina, Każda złotówka ma znaczenie. Śledzić informacje na bieżąco można tutaj: Lena i Chłoniak Hodgkina
Fot. arch. Izabeli Rachwał