Od domku z dykty do pięciogwiazdkowego hotelu

Od domku z dykty do pięciogwiazdkowego hotelu

Kamienica

Niedawno wpadła mi w ręce bardzo interesująca monografia Niedzicy pod redakcją Anny Mlekodaj i Elżbiety Łukuś wydana w zeszłym roku z okazji 700-lecia tej miejscowości. Natrafiłem w niej na ciekawe informacje. Między innymi opisujące współpracę pomiędzy tamtejszą szkołę podstawową a… sądeckimi Zakładami Elektro-Węglowymi w Biegonicach.

W tejże szkole w latach 1978-1990 organizowano coroczne wakacje dla dzieci pracowników sądeckiego przedsiębiorstwa. Warto zatem powspominać, jak to w czasach PRL i po rewolucji w 1989 r. spędzaliśmy czas wakacyjnej przygody i w jakich formach.

Powróćmy na chwilę do Niedzicy. W ramach umowy o współpracy Sądeckie Zakłady Elektro-Węglowe w 1987 r. wykonały remont dachu na budynku szkolnym. Zakupiły też pompy do usuwania wody z kotłowni zalewanej notorycznie przy roztopach czy ulewach. Jak odnotowano w kronice szkoły SZEW przygotował i wyposażył gabinet dentystyczny pierwszy w gminnej szkole. Poza całorocznym odświeżaniem klas szkoła korzystała nieodpłatnie z autokarów zakładu na wycieczki dla uczniów.

No cóż, w minionych latach SZEW był bogatą firmą podlegającą Ministerstwu Hutnictwa i mógł sobie pozwolić na takie gesty. Po 1990 r. SZEW przechodził różne sytuacje aż stał się zakładem międzynarodowego koncernu SGL Carbon S.A. i już dawno zapomniano o Nidzicy. Ale są pewne osoby mieszkające w Sączu i okolicy, które pamiętają chwile spędzone w tym uroczym zakątku kraju. Mają co wspominać.

Fundusz Wczasów Pracowniczych

Spróbujmy nieco usystematyzować naszą opowieść wakacyjną i zacznijmy od początków organizacji wypoczynku dla mas pracujących miast i wsi, głównie dla klasy robotniczej i inteligencji, gdyż mieszkańcy wsi, zwłaszcza dzieci, w zamierzchłych czasach PRL-u niezbyt mogli korzystać z tych dobrodziejstw mając na głowie sianokosy, żniwa i tym podobne „ruchowe rozrywki” nie mówiąc już o codziennym obowiązku pasienia krów i pilnowaniu innej żywizny.

Dla nas pracujących w miastach z pomocą przychodził Fundusz Wczasów Pracowniczych utworzony w 1949 r. w dolinie Popradu od Muszyny po Piwniczną-Zdrój. Już przed II wojną światową zwłaszcza w Krynicy-Zdroju istniały liczne domy wczasowe, sanatoria. Niektóre były własnością firm, jak „Lwigród”, „Wiktor” w Żegiestowie-Zdroju, inne w większości znajdowały się w rękach prywatnych polskich, bądź żydowskich i ukraińskich.

Po II wojnie światowej w 1948 r. państwo je zagarnęło nacjonalizując. W przypadku Żegiestowa-Zdroju wzięło w posiadanie wręcz całą spółkę, którą tworzyły przed wojną prywatne osoby. Na tej bazie powstał wspomniany FWP. W Krynicy organizował go od podstaw m.in. zmarły przed laty Stefan Półchłopek – legenda tego miasta. Jak mi opowiadał, miał na głowie nie tylko utarczki z poprzednimi właścicielami, ze swoimi dygnitarzami w Warszawie, ale też organizował klasie robotniczej życie kulturalne. Chciał, by pamiętali wczasy nie tylko z „picia gorzały”, ale też „łykali” nieco kultury.

To właśnie Stefan Półchłopek wymyślił w latach 60. Festiwal im. Jana Kiepury, ba… nawet w 1964 r. sprowadził do Krynicy Marthę Egerth małżonkę Jana Kiepury. Fundusz Wczasów Pracowniczych organizował wczasy, kolonie, zielone szkoły dla mieszkańców reszty kraju, bo przecież nie korzystali z niego tutaj na miejscu mieszkańcy Sądecczyzny. Oni woleli FWP nad morzem, w Sudetach. Co zostawało zatem klasie robotniczej powiatu nowosądeckiego? (…)

Całość przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

Reklama