Nowy Sącz (nie)znany. Rynek maślany – pozostała tylko nazwa

Nowy Sącz (nie)znany. Rynek maślany – pozostała tylko nazwa

Nasi rodacy bywając na zagranicznych wakacjach, wojażach, zapewne podglądają, jak się żyje w krajach cywilizowanych. Zwiedzając je, widzą nie tylko plaże, zabytki, ale też place, gdzie handluje się dobrem wszelakim. Sądeczanie po powrocie do rodzinnego Nowego Sącza mogą skonfrontować swoje spostrzeżenia w tej ważnej dziedzinie życia codziennego, choćby z widokiem placu targowego zwanego od dziesiątek lat rynkiem maślanym.

Nie wiadomo, jak go nazwać. Ciśnie się na usta jedno określenie na sądecki Plac Słowackiego – nieład, szpetota, wręcz żenada. Na pewno nie ma nic wspólnego z zakodowaną w świadomości mieszkańców, używaną od dziesiątków lat, dumną nazwą – rynek maślany. Jest tam bowiem sprzedawane wszystko oprócz wspomnianego masła, nie mówiąc już o mleku, śmietanie, serach warzonych przez wiejskie gospodynie.

W otchłani dziejów giną początki rynku maślanego. Nawet znakomity sądecki historyk Leszek Migrała ma problemy z odtworzeniem historii tego miejsca. Mówi krótko – w archiwach nie spotkałem się z oficjalną nazwą tego placu handlowego. Być może powstał nielegalnie i siłą tradycji przetrwał dziesiątki lat. Z pewnością, zdaniem historyka, nie był zaznaczony na żadnym z oficjalnych planów miasta przez setki lat. Czyż dzisiaj spotkalibyśmy tzw. pnioków, czyli sądeczan z dziada pradziada, którzy przyjezdnemu mogliby wskazać Plac Słowackiego i ulicę Grybowską? Wątpię. Prędzej powiedzieliby przyjezdnemu, gdzie jest rynek maślany. Bo tę nazwę powszechnie znają mieszczanie i sądeccy włościanie, którzy handlują tam od dziesiątków lat.

Przed II wojną światową przy ul. Grybowskiej istniała (…)

Cały tekst przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:


Zdjecia: Jerzy Wideł

Reklama