Nowy Sącz jest półliberalny, a może nawet trochę lewicowy

Nowy Sącz jest półliberalny, a może nawet trochę lewicowy

Rozmowa z prof. Rafałem Matyją, politologiem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie

– Panie profesorze, jak wygląda Nowy Sącz jest z perspektywy Krakowa? To jest miasto zasobne? Miasto w zastoju? Miasto rozwijające się tak jak podobne byłe miasta wojewódzkie tej wielkości?

– Nowy Sącz radzi sobie lepiej niż wiele byłych miast wojewódzkich. I to nie tylko takich, które przeżyły ciężką zapaść po tym, jak utraciły wojewódzkie przywileje. Dla przykładu – kłopoty Wałbrzycha były połączone z kwestią bardzo trudnej sytuacji w górnictwie węglowym. Nowy Sącz jest w zdecydowanie lepszej kondycji niż wspomniany Wałbrzych, ale również lepiej sobie radzi od takich miast jak Krosno czy Przemyśl. Sącz sam sobie radzi, ale nie można powiedzieć, że jest to tak samo komfortowa ścieżka rozwoju, na którą wszedł przed laty wraz z uzyskaniem statusu województwa. I cały czas niekorzystnie kształtują się tu wskaźniki demograficzne. Mówimy o tym, że ludzie wyjeżdżają z takich miast jak Nowy Sącz. To jedno, ale oni do takich miast nie przyjeżdżają. Bo ludzie zawsze z Nowego Sącza wyjeżdżali w świat i tego trendu nie da się odwrócić.

Oczywiście Sącz ma jeden atut, który jest zawarty w magicznym słowie Sądecczyzna i najlepiej tego nie rozdzielać, bo wtedy ma bardzo korzystne wskaźniki demograficzne. One nie pozwolą Sączowi popaść w marazm. Dla przykładu byłem w ubiegłem tygodniu we Włocławku i to jest przykład miasta, które przeżywa dramatyczną sytuację. Nowy Sącz nigdy w takiej nie będzie, co nie znaczy, że nie trzeba się nim zajmować, bo należy znaleźć Sączowi dobre miejsce w całym systemie państwa.

– W 1924 r. Nowy Sącz liczył nieco ponad 26 tysięcy mieszkańców. Sto lat później każdego dnia do pracy w mieście przyjeżdża 23 tysiące osób, czyli niemal tyle, ile tu kiedyś mieszkało. Czy takie dane mają znaczenie?

– Mają. Zwykłem mówić przy takich okazjach, że mamy do czynienia z tak zwanymi mieszkańcami nocnymi. Takie miasta powiatowe w ciągu dnia mają zdecydowanie więcej mieszkańców niż pokazują to statystyki. Tym sposobem ludność Nowego Sącza przekracza 100 tysięcy mieszkańców, a przecież trzeba jeszcze doliczyć np. młodzież każdego dnia dojeżdżającą tu do szkół. Mówimy tu o ludziach, którzy żyją w danym mieście bez specjalnych praw, bo żadne miasto się o nich nie troszczy. Pochwalę się, że napisałem kiedyś na ten temat artykuł naukowy, jeden z nielicznych w Polsce, że ci przyjeżdżający, to są ludzie, którzy nie mają w miastach, do których przyjeżdżają, żadnych praw, bo nawet tam nie głosują.

– I to jest jedna z przyczyn, dlaczego ścisłe centrum Nowego Sącza po godzinie 16. pustoszeje? W Rzeszowie przeciwnie. Starówka tętni życiem do późnych godzin wieczornych (…)

Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

 

 

Reklama