Nie interesuje mnie, jak się poruszasz, ale co cię porusza

Nie interesuje mnie, jak się poruszasz, ale co cię porusza

Do zacytowanych w tytule słów Philippiny „Piny” Bausch, niemieckiej tancerki i choreografki tańca współczesnego, nawiązuje nazwa projektu, który realizowany jest w Nowym Sączu. Scena Poruszenia, bo o niej mowa, ma poruszyć tym, co w nas zamrożone, zapomniane, odcięte – ma łączyć działania sceniczne i arteterapeutyczne. Opowiada o tym sądeczanka Edyta Mikołajewicz.

W grudniu odbyła się premiera spektaklu „Tresowanie Motyli” – tanecznej opowieści o uwięzieniu w słowach, zrealizowanej w ramach projektu przeciwko przemocy.

– Z propozycją wspólnej pracy nad spektaklem wyszła Magda Makowska, absolwentka Akademii Muzycznej, niezwykle uzdolniona tanecznie i aktorsko. Poznałyśmy się podczas spotkania w Centrum Aktywnych Kobiet. To była to przyjaźń od pierwszego wejrzenia – mówi Edyta Mikołajewicz. Spektakl powstawał w ramach projektu „Stop przemocy wobec kobiet”.

– Długo zastanawiałam się, jak opowiedzieć zaproponowany przez Magdę temat. Historia o tym, że przychodzi zły człowiek i krzywdzi, wydawała się zbyt oczywista, dlatego chciałam poddać pod refleksję to, co czyni nas tak bezbronnymi wobec różnych naruszeń – zauważa.

Emocje jak wolne motyle uwięzione w gablotach 

– Mieliśmy być dzielni, grzeczni, nie bać się, nie błaznować. Szybko uczyliśmy się, że emocje trzeba tłumić. Nikt nie zachwycał się tym, jak pięknie się smucimy, złościmy, bo przecież „złość piękności szkodzi”, a płaczą histeryczki. Tak uczyliśmy się tłumienia, zamierania, niewypowiadania… W podtytule spektaklu znalazły się słowa: „Jak opowieści o dzielności i grzeczności, czynią z wolnych motyli okazy uwięzione w gablotach”. Ta metafora wydała mi się bardzo adekwatna – mówi Edyta.

Po premierze Magda i Edyta zawiązały Scenę Poruszenia, projekt łączący działania sceniczne i arteterapeutyczne. Chcą poruszyć to, co w nas zamrożone, zapomniane, odcięte.

Zarówno podczas spektakli, których ważnym językiem jest ruch, ale także w kontekście pracy warsztatowej. Ruch może dać dostęp do tego, co niedostępne przez słowa. Doświadczenia, których nie pamiętamy, zapisały się w pamięci ciała, ściegiem nerwów i mięśni. Pamięć ciała to neurobiologia, nie metafora. W ramach projektu Scena Poruszenia chcemy łączyć działania sceniczne i arteterapeutczyne – wyjaśnia Edyta Mikołajewicz, którą od lat interesował temat terapii traumy.

Trauma zawsze jest doświadczeniem ciała i nie da się z nią pracować wyłącznie werbalnie. Dla naszych układów nerwowych najważniejszy jest fakt domknięcia reakcji fizjologicznej, jeśli doświadczenie przerastało nasze zdolności adaptacyjne, wzbudzona energia została zamrożona w ciele. Prowadzi to do nieustannej aktywacji układu współczulnego, czyli części układu nerwowego odpowiedzialnego za mobilizację i m.in. wydzielanie adrenaliny – tłumaczy Edyta.

Przywrócić ciału bezpieczeństwo

Główny etap pracy z traumą, to praca nad regulacją i przywracaniem bezpieczeństwa w ciele. Ciągłe pobudzenie, niezrozumiałe objawy z ciała, które nie znajdują uzasadnienia w badaniach – wszystko to może być śladem urazowych doświadczeń, które nie zostały zintegrowane.

– Szukając narzędzi do pracy trafiłam na pierwsze szkolenie w nurcie terapii tańcem i ruchem, prowadzone przez wspaniałe psychoterapeutki i analityczki ruchu: Kasię Dańską oraz Izę Guzek i przepadłam. Obecnie doszkalam się w ramach ścieżki Trenerskiej w Polskim Instytucie Psychoterapii Tańcem i Ruchem – podkreśla pomysłodawczyni warsztatów.

Emocje są doświadczeniem ciała i zatrzymywane zmieniają naszą psychofizjologię. Nasze wzorce, sposoby reagowania są adaptacją ciała do świata, kształtowane przez pierwsze doświadczenia.

– Bezpiecznie „trzymani” przez pierwszego opiekuna doświadczaliśmy, że po stresowym bodźcu przychodzi regulacja a nasze układy nerwowe uczyły się przechodzenia z trybu mobilizacji do regeneracji. Tam, gdzie zabrakło doświadczenia bezpieczeństwa, a emocje musiały być tłumione, mogły powstać niekorzystne wzorce np. automatycznie napinaliśmy mięśnie, uruchamiając reakcje mobilizacji, by samemu się „trzymać” i pozostawać w czujności, tym samym pozostając w ciągłej aktywacji współczulnej, co wiąże się m.in. z nadreaktywnością osi podwzgórze-przysadka-nadnercza produkującej adrenalinę i glikokortykosteroidy. U podstaw wielu chorób psychicznych i somatycznych leży właśnie ta przewlekła aktywacja. W terapii ruchem jest przestrzeń na wyrażenie emocji oraz na uwagę na to, co moje ciało robi w danym kontekście, np. napinam klatkę piersiową – taka obserwacja pomaga zauważać i korygować błędne wzorce, które wpływają na uruchamianie niekorzystnych reakcji fizjologicznych. Nie chodzi tu o taniec w klasycznym rozumieniu, ale o podążanie za ciałem.

Monice, która opowiadała świat

Po sukcesie „Tresowania motyli” Edyta i Magda utwierdziły się w przekonaniu, że ich działanie ma sens. Reakcja publiczności na spektakl dmuchnęła w ich skrzydła wiatr. Spłynęło wiele pięknych słów na dowód tego, że dla wielu osób był ważny i wspierający. Wkrótce po tym narodziły się pomysły na dwa kolejne widowiska.

Pierwszy – „Można zwariować”- traktuje o normalizacji chorób psychicznych: łączący w słowno-ruchowy kolaż wszelkie absurdy, mity, te niby wspierające powiedzonka, jak: „weź się w garść”, czy „musisz być silny”. To spektakl o kryzysie i codziennych bataliach, toczonych pod maską uśmiechu.

Drugi związany jest z postacią wspaniałej sądeckiej dziennikarki Moniki Kowalczyk, mojej przyjaciółki. Monika była jedną z tych kobiet, które miały na mnie największy wpływ. Razem wymyślałyśmy postać Lady Naftaliny, mając w planach wydanie wspólnie książeczki dla dzieci. Lady miała być szaloną ciotką, z komentującym wszystko kotem, oplecionym wokół jej ramion. Po śmierci Moniki Lady nabrała dla mnie jej cech, pożyczyłam jej czarny humor i wyobraźnię. Monika była taką baśniową ciotką dla mojej córki Mai; opowiadała jej świat, jak nikt inny. Wspólne wymyślanie historyjek było naszym schronem przed prozą i grozą życia. Moniki już nie ma, ale tamte światy z wyobraźni pozostały i chciałabym je utrwalić – zapowiada Edyta.

Roboczy tytuł spektaklu to „Znikanie Lady Naftaliny” – opowieść utkana bardziej z prawdopodobieństwa niż z prawdy, ale inspirowana naszym wspólnym doświadczeniem. Opowieść o chorobie i śmierci. I o mocy z wyobraźni.

Zarówno na spektakle jak i na warsztaty, Edyta Mikołajewicz zaprasza wszystkich chętnych. Wszelkie informacje o warsztatach i działaniach teatralnych zamieszczane są na stronie Scena Poruszenia na Facebooku. W maju ma zostać utworzona bezpłatna grupa wsparcia dla osób z doświadczeniem przemocy.

Chętne osoby proszę o przesłanie zgłoszenia na adres e-mail: [email protected]. Zapraszam osoby z doświadczeniem przemocy w dzieciństwie, jak i późniejszych relacjach – zachęca Edyta Mikołajewicz.

Fot. Adrian Maraś

 

Reklama