Mieszkaniec powiatu białostockiego niezadowolony z pobytu na Sądecczyźnie [LIST]

Mieszkaniec powiatu białostockiego niezadowolony z pobytu na Sądecczyźnie [LIST]

kuracjusz niezadowolony

Mieszkaniec województwa podlaskiego nadesłał do naszej redakcji list, w którym dzieli się swoimi przemyśleniami w związku ze swoim pobytem w sanatorium na Sądecczyźnie. Poniżej prezentujemy jego treść. Zachęcamy do dzielenia się swoimi opiniami: [email protected]

„Szanowni Państwo,
W poniższym liście chciałbym zwrócić uwagę na kilka problemów związanych z moim pobytem w sanatorium uzdrowiskowym „Beskid” w Krynicy-Zdroju (33-380 Krynica-Zdrój, ul. Piękna 18; tel. 18 471 28 45):

1. problemy organizacyjne
2. wyżywienie
3. warunki w pokojach
4. zabiegi i personel rehabilitacyjny
5. podejście pani kierownik do kuracjuszy

Problemy organizacyjne
Tak bardzo się ucieszyłem, otrzymując z NFZ już w połowie lutego 2024 roku informację o przydzieleniu terminu i miejsca leczenia na podstawie skierowania o numerze 10-23-15228-6. Termin (17.04 – 08.05.2024) był dość odległy, co dawało mi możliwość przygotowania się do wyjazdu. Muszę przyznać, że nie mam zbyt dużego doświadczenia w pobytach w sanatorium. To jest mój zaledwie trzeci wyjazd. Pierwszy raz, dokładnie 10 lat temu, przeszedłem rehabilitację po operacji zespołu cieśni nadgarstka na obu rękach w sanatorium Leśnik-Drzewiarz w Krynicy-Zdroju. W 2022 roku leczyłem uraz ścięgna Achillesa w sanatorium Biawena w Wysowej-Zdroju. Tym razem ze schorzeniami kręgosłupa na odcinku lędźwiowym i szyjnym trafiłem do sanatorium Beskid w Krynicy-Zdroju.

Zależało mi na zakwaterowaniu w pokoju jednoosobowym. W telefonicznej rozmowie usłyszałem jednak, że sanatorium dysponuje zaledwie kilkoma jedynkami i otrzymują je wyłącznie kuracjusze z lekarskimi zaświadczeniami, poruszający się na wózku inwalidzkim lub o kulach. „Jeżeli takiego zaświadczenia pan nie ma, to jedynki nie będzie” – powiedziała mi pani na recepcji podczas rozmowy telefonicznej. Już na miejscu okazało się, że o jedynkę trzeba było składać podanie, o czym nikt mnie nie poinformował.

W internecie znalazłem z kolei informację, że sanatorium Beskid jest dość specyficznym ośrodkiem i aby otrzymać jedynkę czy nawet dwójkę, to trzeba ustawić się w kolejkę o 5:00 godzinie rano. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo przecież recepcja ośrodka pracuje od godziny 8:00. Jednak na wszelki wypadek udałem się do Krynicy-Zdrój dzień wcześniej aby – może nie o 5:00 ale tuż po 6:00 – stawić zająć kolejkę do zakwaterowania. Jakież było moje zdziwienie po wejściu do ośrodka o godzinie 6:10. Okazało się, że byłem bodaj 10. osobą a pierwszy pan zajął miejsce kolejce o godzinie 23:00 (sic!) dnia poprzedniego.

Jak przyszła moja kolej, to jedynek już nie było. Zostałem zakwaterowany w pokoju dwuosobowym typu studio (obok jeszcze jedynka) z pełnym węzłem sanitarnym, bo wszystkie jedynki zostały rozdysponowane tym co złożyli podania o przydział takiego pokoju z odpowiednimi zaświadczeniami lekarskimi, a dwójki (z pełnym węzłem sanitarnym) przeznaczone są dla małżeństw. Chociaż później się okazało, że jedna/druga kuracjuszka została przeniesiona do jedynki w trakcie turnusu (której już podobno nie było na samym początku), bo „nie mogła wytrzymać ze swoimi współlokatorkami”.

W mojej ocenie, a także w ocenie innych kuracjuszy, jest to organizacyjna niewydolność ośrodka.

Wyżywienie
Załączam kilka zdjęć śniadań i kolacji (można powiedzieć, że z obiadami kuchnia ośrodka radziła nie najgorzej, pomijając np. pierwszy obiad z marchewkowym „czymś” i nugetsy niema bez mięsa). Mogę również udostępnić dokumentację fotograficzną menu oraz innych posiłków z niemal całego pobytu. Jedzenie jest niesmaczne, podane w sposób nieestetyczny i w minimalnych porcjach. Podany na początku turnusu na kolację „makaron po włosku” smażony w nieświeżym oleju z pokrojoną parówką to było coś okropnego. Owszem, niektórym kuracjuszom mogło to nawet smakować, bo usłyszałem np. taki komentarz: „A mi ten makaron smakował, zjadłam cały talerz. Że trochę tłusty? Wzięłam potem tabletkę i było dobrze”.

Ale czy to aby na pewno o to chodzi, żeby po posiłku w sanatorium trzeba było brać tabletkę, żeby wszystko było dobrze?

Poza tym posiłki pozbawione są podstawowych ilości warzyw czy owoców. Jabłka były raz czy dwa a do śniadania czy kolacji zdarzała się przetarta rzodkiewka w śladowej ilości, listek sałaty czy dwie ćwiartki pomidora lub dwa (sic!) plastry ogórka. Ale za to królowały parówki! Jedliśmy je bodaj pięć razy. Przy czym kuracjuszom na diecie lekkostrawnej i cukrzycowej na kolację zaserwowano parówki w sosie serowym. Był też salceson, kaszanka, boczek, pasztetowa…

Diety w tym ośrodku to jedno wielkie nieporozumienie! Często dieta normalna od lekkostrawnej i cukrzycowej różniła się tylko tym, że w menu dla cukrzyków w opisie była „herbata bez cukru”. Inne pozycje w menu na przestrzeni całego dnia były identyczne. Niczym dziwnym nie był też boczek dla diety lekkostrawnej. Poza tym wszyscy kuracjusze byli „skazani” na niemal codzienne ziemniaki z wody na obiad. Nie wiem czy dietetyk ośrodka wie czym jest indeks glikemiczny i że osoby cierpiące na cukrzycę ziemniaków powinni unikać. Makaron na kolację też nie był rzadkością. Kasza gryczana podana była raz lub dwa. A rozgotowana marchewka dla diabetyków na pierwszy obiad, to znowu pytanie o IG.

Podawanie kuracjuszom (również tym na diecie lekkostrawnej i cukrzycowej), którzy zwykle są już wieku 60+ i można zakładać, że znaczna ich część cierpi także na schorzenia gastryczne, takich potraw jest doprawdy nie na miejscu.

Niektóre z podawanych potraw były też pozbawione podstawowych składników, które powinny się tam znaleźć: w sałacie lodowej z tuńczykiem nie było tuńczyka, w paście pn. „awanturka” nie było sardynek, a paście węgierskiej papryki chili, a nagetsy były (niemal) pozbawione mięsa.

A podanie kompotu w wyszczerbionej szklance świadczy o braku szacunku do kuracjuszy.

Dodam jeszcze, że w sanatorium pełno jest ogłoszeń o bezwzględnym zakazie palenia i spożywania napojów alkoholowych na terenie ośrodka. Jest to oczywiście zrozumiałe ale sprzedaż piwa na recepcji kłóci się jednak z tym zakazem.

Warunki w pokojach
Gdybym spędził trzy tygodnie na poduszce, którą zastałem w pokoju, to na pewno po pobycie w sanatorium uzdrowiskowym „Beskid” odczuwałbym większe dolegliwości w kręgosłupie szyjnym niż przed przyjazdem do sanatorium. Ja, oczywiście, nie wymagam (chociaż, w sumie, dlaczego nie?) poduszek rehabilitacyjnych ale sanatorium uzdrowiskowe dla osób ze schorzeniami kręgosłupa powinno zapewnić wygodne poduszki i łóżka.

Nie było też żadnego koca czy narzuty aby zaścielić łóżka na dzień.

Warto jednak podkreślić, że podczas pobytu w sanatorium leczniczym „Beskid” pokoje były sprzątane dwa razy w tygodniu, a kuracjusze w połowie turnusu otrzymali też zmianę ręczników.

Zabiegi i personel rehabilitacyjny
Mocnym punktem ośrodka jest z kolei personel. Panie i panowie poza wykonywaniem zabiegów starają się zapewnić miłą atmosferę. A to nie jest proste, bo jeżeli pan na gimnastyce indywidualnej (podkreślam: indywidualnej!) ma pod opieką w ciągu każdych 20. minut po 15. pacjentów, to naprawdę jestem pełen podziwu, że daje sobie z tym radę i jeszcze próbuje żartować. Personelu jest po prostu zbyt mało. Kuracjusze mogli się o tym przekonać gdy zachorowała pani wykonująca zabiegi laserowe. Dopiero ok. godziny 11.00 udało się ściągnąć pracownika, który mógł się tym zająć. A pacjenci nie mieli pewności czy zabiegi, które się nie odbyły między 7:00 a 11:00 zostaną „odrobione” czy tylko – jak ich poinformowano – „podpisane”.

Pozostając przy personelu chciałbym też zwrócić uwagę, że podczas przyjmowania mnie do sanatorium lekarz nawet nie zajrzał do mojej dokumentacji medycznej. Inni kuracjusze również byli zdziwieni, że nie zmierzono im nawet ciśnienia.

Tajemnicą pozostanie też dla mnie skuteczność stosowania kuracji pitnej przy schorzeniach kręgosłupa. Otrzymałem aż 9 „zabiegów” takiej kuracji z wodą „Jan”.

Podejście pani kierownik do kuracjuszy
Z powyższymi problemami już po kilku pierwszych dniach pobytu udałem się na rozmowę z panią kierownik Haliną Zahradnik. Trudno było jednak nawet przekazać pani kierownik wszystkie uwagi, bo jej postawa od samego początku była nieprzejednana i nie rokowała porozumienia. Moje argumenty nie trafiły do pani kierownik bo „to sami kuracjusze utrudniają sobie życie ustawiając się w kolejce o 5-tej rano” (niezupełnie, bo ja również na recepcji dzień wcześniej usłyszałem, że jak chce lepszy pokój to powinienem przyjść o 5:00 czy 6:00 rano), bo „jedzenie nie smakuje tylko panu a w księdze mamy dziesiątki podziękowań za dobrą kuchnię” (niezupełnie, bo inni też narzekali ale z uwagami do p. kierownik przyszedłem tylko ja), bo „poduszkę mógł pan przecież bez problemu wymieć” (tylko na jaką, skoro wszystkie które widziałem w innych pokojach były takie same), bo „z personelem są problemy na rynku pracy”, bo „nawet pan profesor, któremu uniwersytet wystawił zaświadczenie, że podczas turnusu musi pracować, też jedynki nie dostał!” Tu pozwoliłem sobie na konstatację, że w sumie „nie ma się czym chwalić, bo nie jest to powód do dumy”.

Po czym podniesionym głosem zostałem poinformowany, że pani kierownik „nie musi wysłuchiwać tych impertynencji i w zasadzie powinienem rozmawiać nie z nią a z właścicielem ośrodka”.

Pani kierownik nie mogła (czy też nie chciała) udzielić mi informacji dotyczącej wysokości stawki żywieniowej w ośrodku. Na koniec pani kierownik powiedziała też, że „zwróci uwagę na kuchni, żeby panie bardziej się starały”. Dalszy pobyt w sanatorium leczniczym „Beskid” pokazał jednak, że panie nie zaczęły się bardziej starać a jakość jedzenie nie poprawiła się. Owszem, kilka osób było u p. kierownik z podobnymi problemami. W ich odczuciu p. kierownik uznała, że zostały „napuszczone” przeze mnie.

Podsumowując, chciałbym wyrazić swoje ubolewanie dotyczące pobytu w ośrodku „Beskid”. Uważam, że pobyt na leczeniu w sanatorium uzdrowiskowym wymaga lepszych warunków i pewnej empatii ze strony personelu kierującego ośrodkiem. W mojej ocenie powinno się też ukrócić pobieranie opłat za oglądanie telewizji i korzystanie z lokalnego wi-fi. Jest to zapewne dozwolone i legalne ale w dobie rozwoju technologicznego wygląda jak anachronizm.

Większość kuracjuszy nie napisze, oczywiście, takiego listu, chociaż między sobą będzie narzekać i na kolejkę przed recepcją od 5:00 rano, i na brak możliwości zakwaterowania w pokojach jednoosobowych, i na jakość wyżywienia, i na niewygodne łóżka i poduszki. Jednak w sanatoriach i innych placówkach leczniczo-rehabilitacyjnych odgórnie jesteśmy postawieni w roli petentów, którzy o coś proszą i wciąż powinni dziękować, bo przecież to „wszystko dostają za darmo”. Niestety, wielu z nas zgadza się na takie traktowanie, wiedząc nawet, że to wcale nie jest „za darmo”. Przez wiele lat odkładamy na to składki zdrowotne i nasz pobyt w sanatorium finansowany jest z pieniędzy publicznych.

Liczę, że ktoś z Państwa zainteresuje się wyżej opisanymi problemami w sanatorium, uzdrowiskowym „Beskid” w Krynicy-Zdroju i kolejne turnusy będą mogły liczyć na lepsze traktowanie i warunki pobytu.

Z poważaniem
Jarosław Iwaniuk”

Czytaj także: Oto wszystkie kandydatki do tytułu Miss Polski 2024. Finałowa gala odbędzie się w Nowym Sączu [ZDJĘCIA]

Reklama