Mądrej głowie… Podręczny słownik na bazie jaj

Mądrej głowie… Podręczny słownik na bazie jaj

Jaja od baby – paradoks absolutny, świat na głowie postawiony, ale przecież wiadomo, że najlepsze są jaja od baby. Sklepowe są passe. Jaja od baby to gwarancja jakości i dobrego smaku. Żeby zdobyć jaja od baby, trzeba mieć znajomą babę. Jak nie znasz baby, idziesz do marketu. Ale to nie ma porównania! Bo jaja od baby tak naprawdę są od kurki bezstresowej, co to sobie chodzi po trawce, nóżką grzebnie i robaczka dziubnie. Kto nie ma znajomej baby, robaka może jedynie zalać. Z żalu.

Jajka chłodnicze – starsi Czytelnicy „Brukowca” mogą je jeszcze pamiętać. Był to dziwoląg komunistyczny polegający z grubsza na tym, że jajko chłodnicze było kładzione przez Wielce Szanowną Panią Ekspedientkę na takiej lampie, która je prześwietlała na wylot. Dzięki temu było widać, czy w jajku nie mieszka już mały kurczak, albo coś innego. Dla odróżnienia jajka nie chłodnicze kupowało się w ciemno, jak dzisiaj jajko niespodziankę. Bierzesz co zesłał los. Obecnie jajka chłodnicze to podobno takie, które są przechowywane w chłodniach, ale w sklepach nikt ich nie sprzedaje, a tym bardziej nie prześwietla.

Jajka w proszku – podobno bardzo ważna rzecz w gastronomii, a nam prostym pismakom kojarzy się to z oranżadą w proszku. Żeby się napić oranżady w proszku na dużej przerwie trzeba było znać sprawdzony sposób jej przyrządzania: a. wysypać oranżadę na dłoń; b. napluć na wysypaną oranżadę; c. rozmieszać całość wskazującym palcem drugiej ręki; d. powstały roztwór zlizywać językiem, aż do momentu, kiedy poczujemy bańki w nosie; e. powstałe na dłoni zabarwienie można oblizywać jeszcze na następnej przerwie. Z jajami w proszku nie wiemy co się robi. Próbujemy sobie jedynie wyobrazić, jak zareagowałby pewien pan, którego mamy na myśli, na taki oto nasz komplement: Ty to jesteś facet z jajami… W proszku!

Jajogłowi – czyli inaczej mówiąc wykształciuchy i inne mądrale. Jak wiadomo, jajogłowi niczego pożytecznego nie produkują, tylko się (jajo)głowią, jak innym uprzykrzyć życie. Dla przykładu w „Brukowcu” sekcja jajogłowych wymyśla jakieś dziwaczne teksty o jajkach, które zabierają miejsce innym, ważnym tekstom. Od tekstów jajogłowych nie wzrasta PKB, ani nie przybywa nowych miejsc pracy. Uwaga – jajogłowi często dla niepoznaki noszą czapeczki z daszkiem udając, że z ich głowami wszystko jest ok.

Jajka Fabergé – mówiąc najkrócej jest to rzecz, którą mamy wpisaną jako ostatnią na listę naszych zakupów. Jak już kupimy wszystkie potrzebne i niepotrzebne rzeczy jakie istnieją na tym świecie, to na koniec kupimy sobie Jajko Fabergé. Jeśli istnieje kategoria kosztownych drobiazgów, to owo jajko określilibyśmy jako piekielnie kosztowny i nikomu niepotrzebny drobiazg. Jego wersja koronacyjna dla cara Mikołaja II chodzi na rynku za circa 20 mln dolców. Oczywiście nie chodzi tu o Maślany Rynek, tylko o rynek dzieł sztuki, którym dla świętego spokoju kompletnie się nie interesujemy. Ale jest jedna cecha wspólna jaj od baby na Maślanym Rynku i Jajka Fabergé. Obydwa mogą być podrabiane z chęci zysku. Łatwiej podrobić jaja od baby. Wystarczy zmyć delikatnie szczoteczką sklepową pieczątkę i sprzedać drożej. Z Fabergé może być trudniej, ale proszę próbować.

Jaja sobie robić – (…)

Całość w najnowszym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – dostępnego za darmo pod linkiem poniżej:

 

Reklama