Grzeszny Nowy Sącz. Jakub Bulzak i Łukasz Połomski o mrocznych historiach z życia miasta

Grzeszny Nowy Sącz. Jakub Bulzak i Łukasz Połomski o mrocznych historiach z życia miasta

Co knują sądeccy historycy i co takiego wiedzą, o czym przeciętny człowiek z Nowego Sącza nie ma pojęcia? My już wiemy. A Ty masz szansę dowiedzieć się za moment. Tegoroczna edycja Sądeckich Dni Literatury stała się pretekstem do ujawnienia mrocznych historii, które rozgrywały się w Nowym Sączu i najbliższej okolicy w czasach naszych przodków. Sprawczyni wydarzenia, delegowana do tej misji przez Sądecką Bibliotekę Publiczną – Agnieszka Filipek, zaprosiła do wspominek o grzechach dawnych sądeczan, dwóch sądeczan współczesnych: Jakuba Bulzaka i Łukasza Połomskiego.

Była okazja dowiedzieć się, że jeden z ojców – założycieli  Nowego Sącza (obok Wacława II Czeskiego) – biskup Paweł z Przemankowa, kazał sobie do pałacu biskupiego sprowadzać na noce mniszki z krakowskich klasztorów. – Podobno do dziś przechadza się nocami po Katedrze Wawelskiej i prosi o modlitwę za swoją duszę – mówił Jakub Bulzak.

Historyk wspomniał również o zawartości „akt wizytacyjnych” w sądeckim klasztorze norbertanów (funkcjonował tam, gdzie dziś gospodarzą sądeccy jezuici).

Był to jeden z najbardziej niemoralnie prowadzących się klasztorów w okolicy. Wśród wskazań jakie można przeczytać w aktach wizytacyjnych, znalazły się przypomnienia, że zakonnikom nie wolno chodzić w cywilnym stroju, pod którym ukrywają szaty zakonne, że za klauzurę nie wolno wpuszczać kobiet, oraz że absolutnie nie wolno wykradać żebrakom pieniędzy zebranych przez nich do puszek. Takie występki mieli na sumieniu sądeccy zakonnicy 400 lat temu – opowiadał.

Łukasz Połomski ujawnił natomiast skryty motyw dobroczynnego gestu infułata Alojzego Góralika, który przy kościele farnym założył dom sierot: – Prawdopodobnie dręczyły go wyrzuty sumienia, bo miał zwyczaj mocno wymierzać dzieciom kary – stwierdził.

Jeśli tematem historycznych opowieści są małe i duże grzechy sądeczan, nie mogło braknąć historii z Piekła rodem – czyli z osiedla, które urosło wokół ulicy Lwowskiej.- Bezwzględnie nie należało się wypuszczać na Lwowską wieczorami, bo grasowały tam przestępcze klany – mówił Łukasz Połomski, który opowiadał o kryminalnych wątkach wyśledzonych w archiwach z dwudziestolecia międzywojennego.

Odnoszę wrażenie, że wyszliśmy w wojny mocno poobijani moralnie, bo przestępstw ciężkiego kalibru było wówczas bardzo dużo. Przykładowo na Placu 3 Maja do dziś stoi kamienica, której właścicielami byli restauratorzy –  rodzina Łąckich. Pan, który wrócił z frontu, wyładowywał agresję na żonie. Żona oddała go w ręce policji, więc poszedł siedzieć na ulicę Pijarską. Tam jednak,  zamiast się resocjalizować, obmyślał plan co zrobi żonie, kiedy wróci. Wrócił, złapał za nóż, jednak nóż złamał się na klatce piersiowej żony. Żona wymierzyła mu w odwecie cios krzesłem, po czym znów oddała go w ręce policji – snuł opowieść Łukasz Połomski.

Masz apetyt na więcej (nie tylko kryminalnych) ciekawostek z historii Nowego Sącza?

Mamy dla Ciebie niespodziankę!

Nasz reporter uwiecznił tę rozmowę.

Słuchaj! [Galeria zdjęć ze spotkania do obejrzenia pod odtwarzaczem dźwięku]

zdjęcia: Adrian Maraś

Czytaj też:

Właściciel „Miasteczka Multimedialnego” obiecuje: w lutym lub w marcu dowiemy się co dalej

Reklama