Danuta Szaflarska – do końca była sobą, góralką z krwi i kości

Danuta Szaflarska – do końca była sobą, góralką z krwi i kości

            – Kiedy spotykałam się z Danutą Szaflarską, to zawsze rozmawiałyśmy o dawnych Kosarzyskach. Bo tak jak ona też wychowywałam się w tym cudownym miejscu. Podczas naszych pogawędek nostalgicznie wracała do czaru skrawka tej ziemi, do wielobarwnych łąk, wspaniałych ludzi tam mieszkających. To była dla niej arkadia – wspomina piwniczańska poetka, regionalistka, członkini zespołu Dolina Popradu, Wanda Łomnicka-Dulak. 6 lutego mija 105. rocznica urodzin tej wybitnej polskiej aktorki filmowej i teatralnej, pochodzącej z Sądecczyzny.

 Protest dziecka

Danuta Szaflarska urodziła się 6 lutego 1915 roku we wsi Kosarzyska koło Piwnicznej-Zdroju (obecnie osiedle). Tam spędziła swoje dzieciństwo. Jej rodzice byli nauczycielami w miejscowej szkole wiejskiej. Rodzina aktorki ze strony ojca urodzonego w Tymbarku, wywodziła się spod Tatr, z Chochołowa. Matka była córką Baltazarego Węgrzyńskiego, starosądeckiego zegarmistrza, sprawującego pieczę nad zegarem odmierzającym czas na wieży klasztoru sióstr Klarysek.

Mała Danusia chętnie spędzała czas z wiejskimi dziećmi. Razem z nimi biegała na bosaka, pasła bydło czy owce, cieszyła się prostymi zabawami. W jednym z wywiadów w miesięczniku „W drodze” powiedziała: „Zawsze byłam dzikim stworzeniem, rodzice dawali mi zupełną swobodę. Nie wiedzieli po prostu, co my wyrabiamy (śmiech). Mój buntowniczy charakterek ujawnił się już, gdy byłam mała. Miałam półtora roku, kiedy zmarła moja starsza czteroletnia siostra. Rodzice posłali mnie wtedy do dziadków do Krakowa, ale dziadkowie nie mogli ze mną wytrzymać. Kiedy stawiano mi na stole coś do zjedzenia, natychmiast to zrzucałam. A w nocy – ponieważ tam już był prąd – cały czas kazałam lampę świecić, gasić, świecić, gasić. Jeśli nie wykonywano mojego rozkazu, urządzałam piekło. Myślę, że to był protest przeciwko temu, że nie mogłam mieszkać z rodzicami na wsi.

 

Hanusia i panienka Danusia

Malarka i poetka z Piwnicznej-Zdroju Barbara Paluchowa, prywatnie przyjaciółka Danuty Szaflarskiej, zainspirowana dzieciństwem aktorki i jej piastunki Anny Kluskowej z domu Piekarczyk napisała książkę o przyjaźni dwóch dziewczynek „O góralce Hanusi i panience Danusi”. Opowiada w niej o pierwszych latach życia Danuty Szaflarskiej.

Jak urodziła się Danusia, Hanka, która miała zaledwie kilka lat, ją pilnowała i w międzyczasie wykonywała różne prace domowe. W tamtych czasach na wsiach było bardzo biednie i część dzieci musiała pracować. To było wtedy naturalne – tłumaczy Barbara Paluchowa. – Opiekunka w jakiś sposób wprowadzała Danusię w życie. Przyjaźń przetrwała lata. Każdego roku, kiedy Danuta Szaflarska przyjeżdżała na wypoczynek do Kosarzysk, pierwsze kroki kierowała właśnie do domu Hanusi, czyli właściwie Anusi, bo w górach na Ankę mówi się Hanka. Przyjaźń przerwała śmierć Anny w roku 2001.

Mieszkaniec Piwnicznej, Adam Musialski, ożenił się z wnuczką Anny Kluskowej. Jak wspomina, jego skromnie przyjęcie weselne niespodziewanie nawiedziła Danuta Szaflarska. Wypoczywała wtedy w Piwnicznej.

– Pojawiła się  na naszym przyjęcie spontanicznie, bez zapowiedzi. Powiedziała do mojego teścia, że musiała być na weselu jego najstarszej córki. I dodała: „Nawet jakbyś chciał mnie wyrzucić, to nie wyjdę”. Spędziła z nami kilka godzin. Rozmawialiśmy niemal o wszystkim. To było dla nas niezapomniane przeżycie – wspomina.

W okresie wakacyjnym spotykał się z nią dość często. Jego teściowa prowadziła miejscową stołówkę i aktorka często przychodziła tam na obiad, nierzadko z innymi osobami świata filmu i teatru, jak choćby z Gustawem Holubkiem czy Magdaleną Zawadzką.

– To było dla nas wyróżnienie. Świat artystyczny żywił się w naszej piwniczańskiej jadłodajni – dodaje z uśmiechem.

 

80 kreacji filmowych i ze sto teatralnych

            Danuta Szaflarska spędziła na Sądecczyźnie dzieciństwo i młodość. Debiutowała na deskach Towarzystwa Dramatycznego w Nowym Sączu pod okiem Bolesława Barbackiego w spektaklu „Tomcio Paluch”. Do szkoły aktorskiej zdawała w 1936 r. wspólnie z Hanką Bielicką i Jerzym Duszyńskim. Zagrała z nim w pierwszej polskiej powojennej produkcji pt. „Zakazane piosenki”. Aktorka ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie, a we wrześniu 1939 roku zadebiutowała na deskach Teatru na Pohulance w Wilnie.

Jej dorobek twórczy jest ogromny. To 80 kreacji filmowych i około stu teatralnych. Oprócz „Zakazanych piosenek” były to występy w takich filmach jak na przykład: „Dolina Issy”, „Pożegnanie z Marią”, „Żółty szalik”, „Pora umierać”, „Tydzień z życia mężczyzny”, „Ile waży koń trojański?”, „Janosik. Prawdziwa historia”, „Jeszcze nie wieczór”, „Pokłosie”. Podczas swoich wystąpień twierdziła, że odmówiła zagrania mniej więcej tylu ról, ile zagrała, bo nie toleruje grafomanii i nie idzie na kompromisy. O jej trudnym i zarazem barwnym życiu mówi słynny dokument Doroty Kędzierzawskiej „Inny świat”.

Wanda Łomnicka -Dulak przyjaźniła się z Danutą Szaflarską przez wiele lat. Zawsze starała się śledzić jej karierę, oglądała filmy z jej udziałem.

Nie lubiła, jak się o niej mówiło gwiazda, choć była osobą nietuzinkową, wielkiego formatu – twierdzi. – Z drugiej strony do końca była sobą, góralką z krwi i kości, pięknie mówiącą gwarą „czarnych górali” – podkreśla regionalistka.

 

Jak biały miś na Krupówkach

Prezes Towarzystwa Rozwoju Piwnicznej, Marzena Drzewińska, poznała Danutę Szaflarską w lipcu 2008 roku podczas sadeckiej premiery filmu „Pora umierać”. Ich przyjaźń rozpoczęła się rok później. W stulecie urodzin aktorki postanowiła zorganizować w nadpopradzkim mieście prezentację jej dorobku artystycznego. Zaprezentowano pokaz filmów oraz spektakli, w których zagrała. Powstała też wystawa zdjęć z jej kreacji teatralnych.

Nie sposób mówić o historii teatru polskiego czy filmu, nie wspominając Danuty Szaflarskiej. Była wybitną aktorką. Bardzo ceniłam jej sztukę, to co robiła na scenie – zaznacza Marzena Drzewińska. – Kiedy przyjeżdżała do Piwnicznej, to czas się jakby przestawiał. Można ją było spotkać spacerującą po piwniczańskim rynku. Niemal każdy chciał sobie zrobić z nią zdjęcie. Kiedyś powiedziała mi do ucha, że czuje się jak biały miś na Krupówkach (śmiech). Miasto świętowało jej pobyt. To miejsce jest jednoznacznie z nią związane. I będę się starała, żeby tak zostało.

 

W Kosarzyskach ładowała akumulatory

Danuta Szaflarska zawsze podkreślała swój sądecki rodowód. Była zakochana w swojej rodzinnej miejscowości. W latach 70. ubiegłego wieku zbudowała w Kosarzyskach swą cichą przystań, drewniany dom z bali, kryty gontem, do którego prowadzi wyjątkowo stroma ścieżka. W ostatnich latach swojego życia regularnie wypoczywała w swojej rodzinnej miejscowości. Bywała tu niemal w każde wakacje.

Zawsze podkreślała, że w Kosarzyskach „ładuje akumulatory”– mówi Barbara Paluchowa.

Piwniczańska poetka w 2000 roku zorganizowała w miejscowym Domu Kultury benefis na 85-lecie życia aktorki. Przyjechało bardzo dużo ludzi. Danuta Szaflarska była bardzo wzruszona.

Po uroczystości uścisnęła mnie, mówiąc: „Przejdźmy na ty, jestem Danka”. Na moment zaniemówiłam z wrażenia. To było dla mnie wielkim zaszczytem. Taka wspaniała aktorka obdarzyła mnie zaufaniem i sympatią – wspomina Barbara Paluchowa. – To, czego się od niej nauczyłam, to pozytywne podejście do siebie i ludzi. Zawsze powtarzała, że nigdy nie należy narzekać. Mawiała „Jak coś cię boli, to trzeba wierzyć, że zaraz to minie. Wystarczy kilka przysiadów i można iść do przodu” (śmiech).

W 2014 roku miejscowy Dom Kultury otrzymał imię Danuty Szaflarskiej. Pomysłodawcą było Towarzystwo Rozwoju Piwnicznej. Wtórował tej inicjatywie Adam Musialski.

Długo przekonywałem Danutę Szaflarską do tego pomysłu, bo kategorycznie nie chciała pomników za swojego życia. Ale ostatecznie się zgodziła. Mimo że była ikoną polskiego kina, nigdy nie dawała tego po sobie poznać. Była bardzo skromna – zauważa Adam Musialski.- Do tej pory nie mieliśmy w Piwnicznej osoby tej rangi. Dlatego to wyróżnienie było jak najbardziej zasłużone.

 

Drogocenna, najjaśniejsza perła

Danuta Szaflarska do końca swoich dni była żywotną i energiczną osobą. Jako stuletnia staruszka nadal występowała w filmach i na scenie w teatrze. Od 2010 roku była związana z Teatrem Rozmaitości w Warszawie. Zmarła 19 lutego 2017 roku w wieku 102 lat. Barbara Paluchowa ostatni raz skontaktowała się telefonicznie z aktorką miesiąc wcześniej.

– Powiedziałam jej na pożegnanie: „Jesteś naszą drogocenną, najjaśniejszą perłą. Bądź zdrowa. Całuję cię i ściskam jak najmocniej”. Ona odpowiedziała żartobliwie: „Ty mnie lepiej nie ściskaj za mocno, taka stara perła jak ja, może się rozsypać”- wspomina poetka. – Myślę, że odeszła spełniona i szczęśliwa. Była zawsze pogodna, uśmiechnięta i ciepła. Silna duchem, szczera, mądra i niezależna. Taką ją zapamiętam.

Te i inne inspirujące teksty znajdziesz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”. Kliknij i pobierz bezpłatnie numer:

 

 

Reklama