Codziennie jestem na kolacji w Rzymie

Codziennie jestem na kolacji w Rzymie

Rozmowa z Alicją Facente, córką Anny Kurdziel

– Na co dzień mieszkasz w Rzymie, przyjechałaś jednak do Nowego Sącza w odwiedziny do swoich dziadków. Ale chyba aż tak długo nie planowałaś tu zostać?

– Przyjazd do Polski był związany z koniecznością wyrobienia dla mnie paszportu dyplomatycznego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych końcem lutego. Przy okazji chciałam odwiedzić także moich dziadków w Nowym Sączu i spotkać sie ze znajomymi w Krakowie i Warszawie. Żeby nie tracić czasu, postanowiłyśmy z mamą, że wyjadę zaraz na następny dzień po ogłoszeniu zamknięcia szkół we Włoszech. Rzym nie był jeszcze wówczas objęty czerwoną strefą i kwarantanną. Mama od razu wieczorem kupiła mi bilet na pierwszy możliwy lot do Krakowa. Miałam pozostać w Polsce około tygodnia, ponieważ nasza klasa maturalna miała zaplanowany wyjazd do Umbrii na sto dni przed maturą. Oczywiście nic z tych planów nie wyszło. Ostatecznie pozostałam do dzisiaj z dziadkami w Nowym Sączu. Nie pojechałam też do Warszawy, ponieważ w przeddzień planowanego wyjazdu wprowadzono środki ostrożności także w całej Polsce.

– Jak wyglądała sytuacja kiedy wyjeżdżałaś z Włoch? Czy w kraju był już jakiś przypadek zakażenia koronawirusem? Mówiono o groźbie epidemii?

– Niestety przeczuwało się już pewien niepokój także w Rzymie, kilka dni przed moim wylotem do Polski, pod koniec lutego. Zabroniono wycieczek szkolnych, zakaz ten wprowadzono w niedzielę na dzień przed wyjazdem mojej klasy do Berlina. Bardzo cieszyliśmy sie z tego wyjazdu, oczekiwaliśmy na niego od pół roku, miał to być dla naszej klasy maturalnej ostatni wspólny wyjazd.

Mama przynosiła także od kilku tygodni niepokojące wieści z pracy, ponieważ jesienią była w Pekinie, zajmując sie pawilonem Watykanu podczas Expo. Otrzymywała stamtąd dramatyczne wiadomości, jak pogarsza sie sytuacja w Chinach. Cały czas jednak żyliśmy w przekonaniu, że epidemia rozgrywa sie gdzieś daleko i nas nie dosięgnie. Tak było aż do momentu, kiedy poinformowano o zakażonych chińskich turystach w Rzymie. Tych turystów ostatecznie uratowano i oni wyzdrowieli, ale od tego czasu Rzym zaczął pustoszeć, turyści coraz bardziej obawiali sie tutaj przyjeżdżać, odwołano słynny karnawał w Wenecji, czy mecze piłki nożnej.

– Jak wspominasz sygnały o pogarszającej się we Włoszech sytuacji, które zaczęły do Ciebie docierać od rodziców i znajomych? Jakie informacje otrzymujesz obecnie? Które wiadomości wywołują największe emocje?

– Nagle z dnia na dzień zaczęły dochodzić przerażające informacje o dużej ilości chorych na zapalenie płuc, z niewydolnościami oddychania, głównie w regionie północnym, w Lombardii. Okazało się, że COVID-19 to nie była wcale zwyczajna grypa. Ludzie zaczęli panikować i (…)

To tylko 30 proc. tekstu. Całość przeczytasz tylko w „Dobrym Tygodniku Sądeckim” – pobierz bezpłatnie już teraz! Dobrej lektury! 🙂

Przeczytaj też rozmowę z mamą Alicji – Anną Kurdziel:

Anna Kurdziel: Pewnie będę popłakiwać myśląc o córce

Reklama