Z listów do redakcji

Z listów do redakcji

Od wielu lat towarzyszy mi przekonanie, że Wielki Post jest czasem wyjątkowym. Człowiek stara się przygotować do najważniejszych świąt w roku, podejmuje różne postanowienia, częściej sięga po Pismo Święte, gorliwiej się modli, uczęszcza na Drogi Krzyżowe i Gorzkie Żale, jest bardziej wyciszony i refleksyjny. Zachowujemy się tak, jakby zbawienie miało zależeć od nas, a nie od Chrystusa…

I nagle dzieje się coś, co całkowicie wymyka się człowiekowi spod jego kontroli – post AD2020 jest zupełnie inny. W mojej rodzinie rozpoczął się niemal równocześnie ze Środą Popielcową. W Polsce nie było jeszcze żadnych przypadków COVID-19, kiedy w moim domu pojawiła się inna choroba, której nikt się nie spodziewał. To trudne doświadczenie wstrząsnęło naszą, do tej pory dosyć stabilną i pogodną sytuacją rodzinną. Kiedy zaczęliśmy powoli oswajać się z nową sytuacją, a kryzys udało się opanować, pojawił się on – koronawirus.

Jak wielu Polaków, siedzimy w domu, pracujemy zdalnie, trójka dzieci walczy z tzw. kształceniem na odległość. Media donoszą tylko o jednym, nie można już tego słuchać, człowiek staje się coraz bardziej bezradny. Wspólne bycie na niewielkim metrażu nie jest łatwe, monotonia nie jest łatwa, nic nie jest łatwe. Ale są i plusy: wreszcie mamy czas dla siebie, na wspólne rozmowy, gry i zabawy, wspólny posiłek (i to trzy razy dziennie).

Polskie przysłowie mówi: „Jak trwoga, to do Boga” i pewnie jak wielu szukamy pomocy u Niego. Zaczęliśmy systematyczną modlitwę rodzinną – to krótka codzienna Droga Krzyżowa, którą szczególnie lubią nasze dzieci. Wspólnie uczestniczymy w telewizyjnej liturgii niedzielnej. Poruszające są wydarzenia z udziałem papieża Franciszka, w których też staramy się brać udział. Z żoną podejmujemy jeszcze inne duchowe wyzwania.

Jednak, coś bardzo ważnego się zmieniło. Uświadomiłem sobie, że nasze zbawienie w niewielkim stopniu zależy od nas, od naszych starań, od naszych wielkopostnych wyrzeczeń. Zbawienie zależy od Chrystusa, jest Jego darem. W sytuacji, gdy pandemia pokazuje nam wszystkim, jak jesteśmy bezradni – przychodzi On i zostaje z nami, z naszymi problemami, chorobami, czasami niestety z naszą śmiercią.

Właśnie, ta zmiana sposobu myślenia oraz doświadczenie obecności Chrystusa i Jego Matki w moim domu jest naszym tegorocznym Zmartwychwstaniem.

Mariusz Noga z rodziną

Reklama