Bez odzewu, wypłat i spełnionej deklaracji. Byli pracownicy firmy Dudar: nawet nas to nie dziwi

Bez odzewu, wypłat i spełnionej deklaracji. Byli pracownicy firmy Dudar: nawet nas to nie dziwi

Do dnia dzisiejszego nikt nie skontaktował się z kierowcami i przedsiębiorcami, którym firma spedycyjna Dudar z Nowego Sącza jest dłużna pieniądze – są to kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy. O problemie informowaliśmy w naszym portalu w artykule: ,,Kierowcy bez wypłat i świadectw. ,,Czekałem tydzień na granicy, bo nie przyszedł przelew na opłaty i paliwo do ciężarówki”. Firma spedycyjna bankrutem„.  W rozmowie z redakcją DTS24 właściciel złożył deklarację, że z kierowcami skontaktuje się jego prawnik oraz, że dotrą do nich instrukcje, co robić, aby odzyskać należne im pieniądze. Tak się nie stało. 

Kilkudziesięciu kierowców pracujących w firmie Dudar nie otrzymało wypłat. Sytuacje, które opisują są analogiczne: najpierw pełna wypłata w terminie, potem spóźniona i w ratach, a finalnie jej brak, po czym kolejne odraczania i obietnice. Pracownicy zostali poinformowani gdzie mają tankować i za ile, zostały im narzucone limity, zdarzyło się również, że czekali pięć dni na przelew na granicy, bo nie mieli na opłaty drogowe i paliwo. Początkiem grudnia właściciel firmy, Karol Dudar, w rozmowie z naszą redakcją zapewniał, że z jego strony nie ma złej woli. Chce, by wszyscy odzyskali należne pieniądze. Tłumaczył również, że nie odbiera telefonów, gdyż otrzymywał pogróżki i zwyczajnie boi się o swoje bezpieczeństwo.

– Miesiąc temu została zamknięta działalność, aby zgłosić wszystkich pracowników do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, z którego dostaną zaległe pieniądze. W przyszłym tygodniu ma dotrzeć do wszystkich pismo z instrukcją, gdzie mają się zgłaszać i jak te pieniądze odzyskać. Ja nikogo nie oszukałem. Obecna sytuacja wynika z braku płynności finansowej. Nie spięły się przelewy i terminy. Tak jak to w transporcie bywa. Wszyscy pracownicy zostaną wypłaceni. Moja kancelaria będzie kontaktowała się z każdym kierowcą w ciągu tygodnia, dwóch – taką deklarację złożył 5 grudnia w rozmowie z nami Karol Dudar.

Minęło ponad trzy tygodnie. Odzewu brak. Kierowcy nie kryją, że ta sytuacja ich nie dziwi.

– Deklaracje Karola Dudara, to znów były bajki. Minęło ponad trzy tygodnie. Oczywiście nikt się z nami nie kontaktował – poinformował naszą redakcję Krzysztof Markowicz, jeden z kierowców, który czeka na zaległe wynagrodzenie. Brak odzewu ze strony nieistniejącej już firmy Dudar potwierdzili także inni kierowcy.

– U mnie Karol ma cztery tysiące złotych długu za niewypłacone wynagrodzenie. Sytuacji nie muszę opisywać, bo jest analogiczna jak u pozostałych kierowców tej firmy. Sprawy nie zgłaszałem w sądzie prac ze względu na to, że były szef próbował zaległość spłacać w ratach. W sumie zalegał mi 6400 zł. Od kilku miesięcy nie ma kontaktu z nim – opisuje kolejny kierowca Robert Basiaga.

Po naszej pierwszej publikacji na ten temat odezwały się do nas również firmy i ich pełnomocnicy, w tym Maciej Blak, przedstawiciel przedsiębiorstwa TER-GAZ, które jeszcze do stycznia 2023 było dzierżawcą parkingu dla samochodów ciężarowych Dudar przy Bulwarze Narwiku w Nowym Sączu.

– Miałem również nieprzyjemność współpracy z panem Karolem Dudarem. Parkował u nas w firmie około 20 pojazdów miesięcznie. Miało to odbywać się w krótkim terminie ponieważ miał plany przechodzić na swój własny teren. Opłaty za parkowanie również nie były terminowe. Po groźbie usunięcia aut z parkingu, po tygodniu przychodziły szczątkowe przelewy. Do dzisiaj nie odbiera telefonu. Sprawę zgłosiłem do firmy windykacyjnej. Nadal niczego nie udało się odzyskać. Wyklina i straszy windykatorów. Naszej firmie jest winien 7000 zł plus  odsetki – opisuje Maciej Blak.  Jednocześnie zaznacza, że jeszcze w tym roku sprawa trafi do sądu.

Kamil Dunikowski, to kolejny kierowca, który nie doczekał się na wypłatę. Jemu i jego koledze firma jest dłużna 40 tysięcy złotych.

Takich historii są dziesiątki. Kolejni pracownicy kontaktują się z nami i przedstawiają swoje historie. Brzmią one podobnie: na dzień dzisiejszy brak kontaktu i brak wypłacenia należności, brak również kontaktu ze strony prawnika, który miał, zgodnie z deklaracją Karola Dudara, komunikować się z kierowcami.

Problemy od 2018 roku

Problemy w firmie Dudar miały rozpocząć się kilka lat temu, jak twierdzą kierowcy – już w 2018 roku. – Jeździłem u nich busami i ciągle były problemy z kontaktem z ich firmą. Tak samo przy załadunku, rozładunku, z tankowaniem. Kazano mi tankować tyle, żeby dojechać do następnej, najtańszej stacji. Za każdym razem obcinali mi wypłatę, zasłaniając się mandatami, które rzekomo przychodziły za nieprzepisową jazdę ich samochodem, jednocześnie nie okazując żadnych dokumentów dotyczących tych kar – relacjonuje kierowca transportu międzynarodowego Krzysztof Klimczak.

Jak zaznacza, te problemy rozpoczęły się już w 2018 roku, kiedy pracował w firmie. Na sam koniec współpracy, jak twierdzi, został  oszukany na wypłacie.

– Kazano mi wystawić fakturę na wykonane zlecenia dla ich firmy, po czym dostałem część pieniędzy. Powiedzieli, że reszty nie zapłacą, bo nie byłem dyspozycyjny i zrywam z nimi umowę, której nigdy tak naprawdę nie było – dodaje kierowca.

Na ostrzu noża

Ewa Kos jeździła ciężarówką dla firmy Dudar w podwójnej obsadzie przez trzy miesiące – od października do stycznia ubiegłego roku. Potwierdza historie innych kierowców, czyli problemy z pieniędzmi, z opłatami za autostrady i wypłatami. Po pół roku bez uregulowania należności przez pracodawcę jej cierpliwość się skończyła i poszła do sądu. W międzyczasie dowiedziała się, że właściciel firmy ma kilka milionów długu w instytucjach państwowych, w tym w Urzędzie Skarbowym. Jej Karol Dudar zalega z wypłatą 13,5 tysiąca złotych, drugiemu kierowcy  – 13 tysięcy.

– Pamiętam jak staliśmy w Sosnowcu i czekaliśmy trzy dni na pieniądze, żeby zatankować samochód i wrócić do domu. Po tym czasie postawiliśmy sprawę na ostrzu noża – właściciel firmy usłyszał, że albo wysyła przelew, albo zostawiamy ciężarówkę w Sosnowcu i wracamy na koszt firmy taksówką do domu. Wtedy wysłał nam tysiąc złotych, żebyśmy zatankowali paliwo i wrócili do Nowego Sącza – opisuje Ewa Kos.

Tym razem nie udało nam się skontaktować z właścicielem firmy. Jeśli uda nam się porozmawiać, materiał zostanie zaktualizowany o jego stanowisko. Sprawa jest rozwojowa, temat będzie kontynuowany. Kontakt do autorki: [email protected]

Fot. Daniel Długosz 

Reklama