5. SJF: Piotr Budniak Essential Group i czas start [RELACJA]

5. SJF: Piotr Budniak Essential Group i czas start [RELACJA]

Powiedzieć, że Piotr Budniak to artysta, który udziela się w wielu jazzowych składach, to jakby nic nie powiedzieć. Stąd i w temacie zainaugurowanej sobotniego wieczoru 5. edycji Sącz Jazz Festival nie mogło obyć się bez odniesień do jego twórczości, licznych kolaboracji, ale i reminiscencji względem minionych odsłon SJF. Warto przypomnieć, że ten wybitny perkusista zaistniał już na deskach „Sokoła” w ramach drugiej odsłony festiwalu, kiedy to wspomagał rytmicznie trio Kasi Pietrzko. Tamten czas pamięta również Piotra Narajowskiego i jego kapitalne solówki na basie, które z kolei dopełniały wirtuozerskiego wykonu Szymona Miki.

Edycja piąta przyjęła Budniaka i Narajowskiego z otwartymi ramionami, choć tym razem w pełnoprawnym autorskim projekcie o nazwie Piotr Budniak Essential Group, w którego skład – oprócz wspomnianej dwójki, wpisać należ jeszcze Kajetana Borowskiego przy fortepianie i Wojciecha Lichtańskiego (saksofon, flet) na szpicy. Zespół przyjechał do Starego Sącza ograć swoje najnowsze wydawnictwo – album „Homeland” (2022), którym Budniak powraca do czasów spędzonej w Zielonej Górze młodości. Sięga również po poetów tego miasta, którzy stali się dla niego inspiracją przy tworzeniu materiału. Po twórczość Janusza Koniusza, Eugeniusza Wachowiaka, Czesława Sobkowiaka, Izabeli Wituckiej-Sakowskiej, Elżbiety Cipory, Jacka Katosa i fikcyjnego, znanego z dokonań grupy filmowej Sky Piastowskie, Mikołaja Jaski.

A niech mnie ktoś oświeci i jak to jest możliwe, że płyty tak mocno inspirowanej poezją – do czego między kolejno odhaczanymi numerami Budniak nie krępował się odnosić, doświadczało się niczym najprzedniejszych filmowych thrillerów szpiegowskich. Wystarczyło zamknąć oczy i wejść w balansujące na granicy przytomności i półprzytomności koncertowe limbo…

Piotr Budniak | fot. Andrzej Rams

… a tu Bourne, Hunt, Nikita, Napoleon Solo i Illya Kuryakin. I co? I nic. I nic nie mogłem na to poradzić, ale coś musi być na rzeczy lub za mało poezji czytam. Być może nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, ale prawda jest taka, że większość tematów, które zaprzątają mi umysł w ciągu zwykłego szarego dnia, to sceny, na które spokojnie można znaleźć paragraf. Może dlatego tak dobrze wszedłem w lawirujące między współczesnym jazzem, muzyką filmową a rockiem romantyczno-chuligańskie wybryki Budniaka i spółki, które raz po raz wybuchały, to znów przygasały w utworach: „The Big Tree” (z albumu „Heart, Mind & Spirit”), „Panna Z Podwórka”, „Sam, Jeden…”, „I.W.S.”, „Od Dziecka Byłam Małą Dziewczynką”, „Mikołaj Jaska” z „Pegasus: Polskie Nintendo” na bis.

Wszystko, co wybrzmiało podczas setu odbijało się ode mnie niczym rozmowa z odnalezionym po latach bratem – przypominało znajome i nieznane zarazem. Dziki sen o nie do końca usystematyzowanym przekazie balansującym na granicy niepraktyczności i szaleństwa. Prekursorskie, kiedy wyjdzie się z założenia, że jazz to poezja jutra, życie życia, antidotum na wypaczony świat, który coraz mniej rozumiem i w którym coraz mniej mi się chce. Chce się za to wierzyć w takie jutra – w taką muzykę. Chce się mieć tego pod dostatkiem i jak najwięcej. Spodziewać się niespodziewanego – niewykonalnego – swoistego przetransponowania współczesnej kultury na współczesną rzeczywistość. Nałożenia nań świętego sarkofagu, by dusza ludzka mogła się odrodzić i odzyskać utracone znaczenie…

Wojciech Lichtański i Piotr Narajowski | fot. Andrzej Rams

… i wtedy budzę się trącony oklaskami i bisem. I choć w najśmielszych życiowych jawach nie przyśni mi się raczej tak cudownie rozciągnięta w czasie przestrzeń, to pomarzyć przecież można. Ale że takie drzemki mogą spotkać mnie między rozdziałami kolejnych festiwalowych tytułów, zdarzeń i rozbłysków neonowych świateł, za to Piotrowi Budniakowi i spółce serdecznie dziękuję.

Fot. Andrzej Rams

Festiwal został dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki w ramach projektu „Wzmocnienie marek turystycznych i produktów sieciujących w Dolinie Popradu”.

znak

Reklama