Z Nowego Sącza do czeskiej ligi

Z Nowego Sącza do czeskiej ligi

Rozmowa z Aleksandrą Wańczyk – siatkarką pochodzącą z Nowego Sącza

– Mogłoby się wydawać, że Twoja kariera, jako mistrzyni Europy kadetek z 2013 r., powinna potoczyć się troszkę inaczej. Co prawda trafiłaś do Orlen Ligi, ale… No właśnie to „ale”… Duży niedosyt?

– Chciałoby się powiedzieć, że to błędem było to, że przyjęłam propozycję z klubu z Orlen Ligi, że to było dla mnie zbyt wcześnie. Ja osobiście tak nie uważam. Sądzę, iż taki wymagający początek bardzo ukształtował mój charakter. Stałam się silniejsza psychicznie oraz nauczyłam się być cierpliwa i zdeterminowana do walki o najwyższe cele oraz o miejsce w pierwszej szóstce. Każdy rok w klubach ekstraklasowych, w których miałam przyjemność grać, był inny. Jako juniorka nie spotykałam się z takim profesjonalizmem, jaki występuje na tym szczeblu rozgrywkowym. Myślę, że nie popełniałam błędu podejmując decyzję o pójściu do Orlen Ligi. Walczyłam wtedy o swoje marzenia, a gdybym nie wykorzystała okazji, która się wówczas pojawiła, być może nigdy nie trafiłabym na taki poziom rozgrywkowy. Ale tego już się nie dowiemy. Być może właśnie tak miało być i gdyby nie to doświadczenie, to nie byłabym teraz sobą.

– Po kilku latach gry w polskich zespołach podpisałaś niedawno kontrakt z czeskim TJ Ostrava, Dla nas tamtejsza liga, mimo że z każdym rokiem silniejsza, nadal jest  zagadką. Co Cię tam pozytywnie zaskoczyło, a co na minus?

– Póki co jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ podobnie jak w Polsce występuje tutaj pełen profesjonalizm i niczego mi nie brakuje. Na każdym treningu dziewczyny dają z siebie 100 procent. Chcemy walczyć o najwyższe cele, a sierpień jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym miesiącem przez każdą zawodniczkę, również w Polsce. Jest to czas, który należy poświęcić na zbudowanie jak największej wytrzymałości i siły mięśniowej, dzięki czemu będziemy w stanie przetrwać do końca sezonu w jak najlepszej formie. Dużą uwagę skupiamy również na technice i wspólnym zgrywaniu się. Wkrótce zaczną się sparingi, a czeska liga rusza już prawie za miesiąc i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać jak to wszystko się zacznie, gdyż będą towarzyszyć temu zupełnie inne emocje. Jestem bardzo ciekawa jak to tutaj wygląda, bo dotychczas nie miałam okazji oglądać innego meczu niż w lidze polskiej lub włoskiej, a co kraj, to obyczaj.

– To Twój pierwszy zagraniczny klub w karierze. Obiecujesz sobie po takiej zmianie wiele?

– Przyjechałam tutaj, żeby dać z siebie 200 procent i pomóc temu zespołowi jak najlepiej potrafię. A co będzie, to ciężko powiedzieć, to zweryfikuje liga. Póki co pokładam w tym klubie olbrzymie nadzieje. Mamy młody, ambitny i waleczny zespół. Nie mam pojęcia jak wyglądają inne zespoły i co sobą obecnie prezentują. Po przepracowanych kilku tygodniach, które spędziłam w tym zespole, jestem pewna, że wszystkie zawodniczki będą walczyć o każdy punkt i zostawią serce na boisku.

– Nieodzownym etapem przygotowań czeskich klubów jest gra na ceglanych boiskach. Zapewne już i tego doświadczyłaś?

– Niedawno odbył się taki turniej w Raszkowicach. Muszę przyznać, że pierwszy raz brałam udział w takich rozgrywkach. Poziom drużyn, które grały w turnieju, był różny. Zgłosiło się 13 zespołów, w tym m.in. nasze ligowe przeciwniczki z TJ Sokol Frýdek-Místek. Grało się zupełnie inaczej niż na hali. Przede wszystkim należało uważać na to, aby nie zrobić sobie krzywdy. Ceglasta powierzchnia jest śliska, a oprócz tego dzień był bardzo słoneczny, na co grając na hali, nie zwracamy zazwyczaj uwagi, więc czasami po prostu ciężko było zobaczyć gdzie jest piłka. Miałam lekkie obawy przed tym turniejem, ale bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Grało się super. Wywalczyłyśmy pierwsze miejsce, a poza tym przypomniały mi się czasy, kiedy jeździłam na młodzieżowe turnieje i grałam kilka meczy od rana do wieczora i nie czułam zmęczenia.

– Trener Ostravy, do niedawna jeszcze szkoleniowiec czeskiej kadry Zenon Pommer nie ukrywa, że masz być liderem zespołu. Odczuwasz presję, czy odwrotnie – wielką odpowiedzialność, mobilizację?

– Siatkówka to sport zespołowy i na wynik składa się gra całej drużyny, więc odpowiedzialność zostanie podzielona na wszystkie zawodniczki, nawet te, które aktualnie nie będą w ,,wyjściowej szóstce”. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby dać zespołowi jak najwięcej od siebie. Czuję się bardzo zmobilizowana i aktualnie wszystkie ciężko pracujemy na treningach, aby jak najlepiej rozpocząć ligę.

 – Zaczynałaś grę w małopolskich klubach. Interesujesz się jeszcze wynikami tych zespołów?

– Mam olbrzymi sentyment do Małopolski, a zwłaszcza do klubów STS Sandecja Nowy Sącz oraz MUKS Poprad Stary Sącz, których barwy miałam przyjemność reprezentować. Oczywiście, że śledzę ich wyniki i trzymam kciuki za dalsze sukcesy klubów i ich zawodniczek.

– Wkrótce start czeskiej ekstraklasy. Czego życzyć Tobie i TJ Ostrava? Zespołowi zapewne powrotu do europejskich pucharów, a Tobie?

– Myślę, że dużo cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do naszych tegorocznych celów i przede wszystkim żadnych kontuzji, które mogłyby osłabić naszą drużynę.

Reklama