Hak 500 plus

Hak 500 plus

Miałam szczęście przeżyć trzy lata temu ciekawą przygodę związaną z jedną z moich życiowych pasji – z psychologią. Zatrudniłam się w korporacji na etacie doradcy zawodowego. Postawiono przede mną wyzwanie: przekonać kilkudziesięciu ludzi przysłanych wprost z pośredniaka, aby chcieli wyjść ze swoich stref komfortu, iść do pracy, nauczyć się czegoś nowego, poznać kogoś nowego, uczciwie zarobić trochę pieniędzy i zdobyć doświadczenie, które pozwoli dokonać po raz pierwszy od dawna jakiegokolwiek wpisu do CV.

Mój statystyczny klient był po czterdziestce, a jego curriculum vitae albo kończyło się adnotacją o praktyce zawodowej albo o zatrudnieniu przerwanym nagle w pierwszych latach obecnego wieku, gdy co piąty Polak był bezrobotny.

Nasi koledzy – pośrednicy postarali się, aby ofert zatrudnienia było znacznie więcej niż naszych klientów, zatem mogło się wydawać, że będzie miło, łatwo i przyjemnie. Zwykle jednak bywa, że tam gdzie wydaje się miło, łatwo i przyjemnie, jest jakiś haczyk. Nasz okazał się hakiem na miarę Titanica (podobno Titanic miał największą kotwicę na świecie ważącą szesnaście ton i umocowaną do 603 metrowego łańcucha).

Hak polegał na tym, że zdecydowana większość naszych klientów na przedstawiane im oferty reagowała jak diabeł na święconą wodę. Nie dlatego, że zasiedzieli się w swojej strefie komfortu ani nawet nie dlatego, że bali się, czy sobie poradzą po tylu latach przerwy w karierze. Z rozbrajającą szczerością i z kalkulatorem w rękach jeden po drugim przekonywali, że im się… nie opłaca. Po pierwsze dlatego, że uzyskując legalny dochód z tytułu zatrudnienia przekroczą progi, które uprawniają ich do otrzymania przeróżnych zasiłków i zapomóg. Po drugie dlatego, że wielu z nich zdarzało się pracować mniej lub bardziej dorywczo i brać wypłatę pod stołem, znacznie wyższą niż ta, którą proponowali pracodawcy.

Jednym z nielicznych argumentów jaki do nich przemawiał, było to, że jeśli uporczywie będą odrzucać przedstawiane im oferty, urzędnicy pośredniaka pozbawią ich ubezpieczenia. W obliczu takiego zagrożenia decydowali się przyjąć wreszcie którąś z propozycji, przemęczyć kilka tygodni na umowie na okres próbny i z ulgą znów zapukać do urzędu pracy – po  ubezpieczenie.

Dlaczego dziś o tym piszę? Bo moja obecna praca wymaga, aby systematycznie sprawdzać trendy wyszukiwań w google. Otóż rosnącą popularność mają frazy słów kluczowych zawierające cyferkę 500 i słowo „plus”: rodzina 500 plus, 500 plus dla niepełnosprawnych, dla emerytów, mieszkanie plus.

Ludzie, co do których jest wręcz terapeutyczne wskazanie utrzymywania zawodowej aktywności, zyskują coraz więcej powodów, aby nie chcieć pracować.

A kotwica Titanica spoczywa do dziś na pokładzie jego wraku.

Reklama