Z gór widać lepiej. Naszym obowiązkiem jest rozumieć

Z gór widać lepiej. Naszym obowiązkiem jest rozumieć

Przeglądam listy (albo tylko przymiarki do list) kandydatów do Sejmu z naszego okręgu i mam wrażenie, że ja już ten odcinek serialu gdzieś oglądałem. I to może nawet nie jeden raz. A podobno niekończące się powtórki są strawne tylko w przypadku „Rancza” i „Janosika”. W sądeckiej polityce są mniej strawne.

Pogrzebałem odrobinę w zasobach archiwalnych i wyszło mi, że już dokładnie dziesięć lat temu profesor Rafał Matyja pisał o sądeckich elitach, iż stają się gatunkiem na wymarciu. Liczne dowody na poparcie tezy Matyi znajdujemy na łamach DTS i „Rocznika Sądeckiego”. Profesor pisze co prawda o wyborach samorządowych, ale to w zasadzie bez znaczenia, bowiem ta sama zasada dotyczy również parlamentarnych: „Znacząca część elity, która po 1989 r. stworzyła podstawy samorządności lokalnej, dziś nie odgrywa dużej roli w polityce sądeckiej. Wreszcie znacząco wzrosła średnia wieku lokalnej elity, a niski odsetek radnych poniżej 35. roku życia pokazuje, że zamknęły się drogi rekrutacji w tej grupie wiekowej, która stanowiła o dynamice samorządu pierwszej kadencji”.

Jak widać, już dekadę temu politolog sygnalizował, że w Nowym Sączu nie dokonuje się naturalna wymiana pokoleniowa w elitach władzy, a i już wówczas spora jej część grała w lidze oldboyów, a może nawet dinozaurów. I choć nikomu w PESEL-u grzebać nie zamierzamy, to z nielicznymi wyjątkami można zaobserwować, że zjawisko starzenia się elit i braku nowej fali opisane przez profesora Matyję, tylko się pogłębiło. Młodzi, zdolni i ambitni albo wyjechali, albo zajmują się innymi dziedzinami życia i o polityce nawet przy grillu nie zamierzają dyskutować. Kto nie wierzy, niech poświęci trochę czasu na lekturę zestawu nazwisk i odpowie sobie na pytanie: czy poczuł ożywczy wiatr historii wiejący od tych list? To nawet nie jest przeciąg w sieni.

Szczególnie smutno wygląda na tych listach obraz Nowego Sącza, miasta do niedawna pretendującego do miana ośrodka wiodącego w regionie, a dzisiaj będącego co najwyższej centrum zakupowym, choć podobno wielu nawet na zakupy woli wyjeżdżać do innych miast. Prawdziwych sądeckich liderów na listach wyborczych zwyczajnie nie ma. Platforma Obywatelska Nowy Sącz oddała walkowerem już cztery lata temu, wystawiając na pierwszym miejscu Jagnę Marczułajtis z Podhala, a teraz powtarzając ten manewr z Weroniką Smarduch. Czyli największa partia opozycyjna od lat nie potrafi wykreować lokalnego lidera, który byłby jej twarzą, jak kiedyś był nią Andrzej Czerwiński.

Ale żeby była jasność, partia rządząca ma podobnie. Jeśli na pierwszym miejscu faktycznie znajdzie się Ryszard Terlecki, w politycznym języku spadochroniarz, to tylko potwierdzi tezę Rafała Matyi o zanikaniu sądeckich elit i braku młodych liderów. Gdyby jeszcze do skutku doszedł pierwotny plan Lewicy i ich sądecką jedynką zostałby przymierzany Jan Hartman, to pisanie tego tekstu nie miałoby już sensu. Wystarczyłoby wykonać kopiuj-wklej z dawnych tekstów profesora Matyi i bylibyśmy po robocie. A skoro tak, to na koniec jeszcze jeden cytat ze wspomnianego. Cytat smutny:

„Częste kariery ludzi miernych i słabych też nie są dziełem przypadku. Ich protektorami są nierzadko ci, którzy wolą otaczać się gorszymi od siebie, którzy chcą spać spokojnie, wiedząc, że nikt z ich otoczenia nie będzie w stanie odebrać im tego, na co pracowali latami. Mechanizmy kształtowania się lokalnej elity politycznej nie są bowiem bajką dla grzecznych dzieci ani zbiorem przykładów godnych do naśladowania przez kolejne pokolenia. Naszym obowiązkiem jest jednak rozumieć tak dużo, jak się tylko da, z mechanizmów, od których zależy nasza przyszłość”.

Więcej felietonów w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama