To nie tak, że wracamy do domu i siadamy do poprawy wypracowań

To nie tak, że wracamy do domu i siadamy do poprawy wypracowań

Rozmowa z Anną i Grzegorzem Rapciami – nauczycielami języka polskiego

– Jak to jest być nauczycielami w małżeństwie? Jest łatwiej, bo rozumiecie, że współmałżonek ma stertę wypracowań do poprawy, wycieczkę, wywiadówkę itd.?

A: – Zawsze było łatwiej, bo wspieraliśmy się, nigdy nie próbowaliśmy ze sobą rywalizować. A ponieważ uczymy tego samego przedmiotu, więc była to wartość dodana. To szczególnie pokazało się w czasie zdalnego nauczania. Dla nas to było niesamowite doświadczenie, kiedy wzajemnie się wspieraliśmy, wymienialiśmy się doświadczeniami, uczyliśmy się. Bez tego wsparcia byłoby nam bardzo trudno. A co do wypracowań – czasami wymieniamy się pracami, poprawiamy je podwójnie, dzięki temu ocena jest zobiektywizowana, w ten sposób sobie pomagamy, a dla uczniów jest to cenne, bo przecież ich matury poprawiają osoby, które ich nie znają.

G: – Oczywiście to nie wygląda w ten sposób, że wracamy do domu i siadamy do poprawy wypracowań. Wbrew obiegowej opinii umiemy oddzielać pracę od życia osobistego. Jest to tylko praca albo aż praca, bo dla nas praca jest pewnego rodzaju pasją. Najważniejsze, że my lubimy swoje towarzystwo i pandemia pokazała, że z czasem, a 25 lat jesteśmy małżeństwem, jest tylko lepiej. Podczas tego narodowego zamknięcia nieraz rozmawialiśmy z Anką o tym, że gehennę przechodzą ludzie, którzy się nie lubią, by nie użyć górnolotnych słów, że ci, którzy się nie kochają. A my nie tylko, że byliśmy razem, to także wspieraliśmy się zawodowo. Nawet myślę, że to bardziej Anka wspierała mnie, bo jest o wiele lepsza technicznie, skończyła studia podyplomowe z informatyki i jak na polonistkę ma bardzo precyzyjny umysł.

A: – Grzesiek natomiast interesuje się teatrem. Potrafi pojechać na spektakl do Warszawy, Wrocławia i dzieli się swoją pasją ze mną i swoimi uczniami.

G: – Chcemy mieć orientację we współczesnym świecie kultury, żeby młodzież wiedziała, że nasza polonistyka to nie są lektury z pozytywizmu. Więc zdecydowanie wspólne pasje nas łączą, choć czytelnicze mamy diametralnie różne, ale to szanujemy.

– Gdyby jedno z Was pracowało np. w sklepie, byłoby trudniej z tym wzajemnym zrozumieniem? (…)

To tylko fragment rozmowy. Całość przeczytasz w najnowszym numerze „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – do czytania lub pobrania bezpłatnie on-line:

 

Reklama