Teraz, teraz, teraz. Dni ojców są policzone

Teraz, teraz, teraz. Dni ojców są policzone

Mój tato mógł być wspaniałym, zwykłym tatą, ale nie wierzył, że jest to dla niego możliwe. Dokonał więc konserwatywnego wyboru i przestał nim być. Zniknął, by narodzić się w umyśle dziecka po raz wtóry. Jako superheros. Legenda. Postać popkultury. Wiecznie nieobecny.

Ślący depesze z ogarniętych wojną prowincji. Spalający się w napalmie kolejnych konfliktów zbrojnych. Forsujący zasieki i okopy międzynarodowych operacji na szeroką skalę. Jakby front walk był jego formą odkupienia i niekończącej się drogi do domu. A gdy już wracał, to na chwilę i nie po to, by dzielić się widokówkami z podróży. Taki był tato. Tyle że tato w końcu wrócił. Na dobre i niestety. Tak bez powodu – z byle powodu. Stwierdził pewnego dnia, że unudziło mu się odgrywanie roli agenta do zadań specjalnych. Żąda emerytury – przejścia w stan spoczynku.

Fakt faktem, nie mogłem początkowo sam w to nie uwierzyć ani tym bardziej być zdumionym, że dotychczas nikt inny o tym nie wiedział. Ale jedno uległo zmianie. Przez następnych kilka lat miałem ojca na wyłączność. Wykorzystałem ten czas na zbieranie informacji, nagrywanie rozmów i wspomnień, tak aby stworzyć jak najpełniejszy obraz jego bohaterstwa. Pozostawiłem jednak tę wiedzę tylko i wyłącznie dla siebie. Aż do jego śmierci.

Wtedy rozpocząłem dokładniejszą kwerendę i odkryłem, że jego historia nie jest tak niezwykła, co więcej – kompletnie nieprawdziwa i dla reszty. W ciągu swojego życia przyswoiłem wiele fałszywie pięknych lekcji od mojego taty. Jedną z ważniejszych było to, że skoro masz święte prawo zawieść wszystkich w tym, czego nie chcesz bądź nie czujesz, to równie dobrze możesz zaryzykować wszystkim i każdym, by robić to, co kochasz.

Bartosz Szarek

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym numerze DTS. Kliknij w link i czytaj za darmo online:

Reklama