Szurek na Sportowo (1). Piłkarz Sandecji wypożyczony z Cracovii został studentem – wywiad z Radosławem Kanachem, nie tylko o piłce

Szurek na Sportowo (1). Piłkarz Sandecji wypożyczony z Cracovii został studentem – wywiad z Radosławem Kanachem, nie tylko o piłce

Zapraszamy do lektury pierwszego z serii wywiadów w ramach cyklu „Szurek na Sportowo”. Co tydzień na łamach Dobrego Tygodnika Sądeckiego.

Dziś rozmawiamy z Radosławem Kanachem, 19-letnim pomocnikiem Sandecji Nowy Sącz, który w ekstraklasie debiutował w barwach Cracovii.

Jesteś ambitnym piłkarzem nie tylko na boisku. Właśnie zostałeś studentem…

– Trzeba być ambitnym nie tylko w piłce, ale i w życiu prywatnym. W maju zdałem maturę i zdecydowałem się studiować w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu na kierunku wychowanie fizyczne.

Póki co jesteś wypożyczony z Cracovii do Sandecji. Co będzie później? Kontynuacja studiów w Krakowie?

– Zobaczymy jak mi się to wszystko uda pogodzić. Póki co jestem wypożyczony do Sandecji na rok z opcją powrotu po pół roku. Jeśli jednak zostanę tutaj dwanaście miesięcy to będę chciał zaliczyć pierwszy rok również na studiach. A co dalej, życie pokaże.

Masz 19 lat. Ile wyrzeczeń do tej pory kosztowała Cię piłka?

– Jak ktoś zdecyduje się poświęcić piłce i chce to robić profesjonalnie to musi się liczyć z tym, że te wyrzeczenia będą i będzie ich sporo. Mowa m.in. o dziewczynach, dyskotekach, alkoholu… Z tego trzeba niestety, albo i „stety” zrezygnować.

Ma się rozumieć, że nie płaczesz z tego powodu?

– Nie, absolutnie. (śmiech) Obecnie nie mam dziewczyny, poświęcam się piłce i staram się to jakoś pogodzić z nauką.

A nie czujesz się trochę samotnie w Nowym Sączu?

– Nie, zbytnio mi to nie przeszkadza. Poznałem tutaj kolegów, z którymi się kumpluję. Mamy wspólne tematy. Nie narzekam. Jest co robić i tego czasu wolnego wcale nie ma zbyt wiele.

Odwiedziłeś już jakieś ciekawe sądeckie miejscówki?

– Tych ciekawszych jeszcze nie było mi dane poznać. No, była Galeria „Trzy Korony” i póki co tyle. (śmiech)

Mamy piękną jesień. Spacery po parku są wskazane.

– Gdy odwiedzili mnie rodzice faktycznie pochodziliśmy sobie po parku, ale samemu tak dziwnie, więc nie chadzam.

Jak byś się opisał?

– Ciężko tak mówić o sobie, lepiej, gdyby ktoś opisał mnie z boku. Myślę jednak, że jestem zawzięty, zdeterminowany w tym, co robię. Dodam też do tego pracowitość…

To pomaga w piłce?

– Tak. Determinacja, wytrwałość w tym wszystkim to jedne z ważniejszych cech, które powinien posiadać każdy człowiek, by zaistnieć w piłce.

Miałeś momenty załamania w swojej przygodzie z piłką?

– Jakichś gorszych nie było, ale wiadomo, że każda porażka to lekkie podłamanie, poddenerwowanie. Szczęśliwie jednak tych cięższych momentów nie było.

Jakie wrażenie wywarł na Tobie trener Tomasz Kafarski?

– Jeszcze w pełni go nie poznałem, ale zgodzę się z tym, że trzyma dyscyplinę. Po tym czasie w Sandecji, który za mną, widać, że ma swój pomysł na to, jak drużyna ma grać. Staramy się to realizować, co póki co dobrze nam wychodzi. Wiadomo jednak, że przed nami wciąż wiele pracy. Każdy z nas rozmawia z trenerem. Dobry kontakt mamy też ze sztabem, więc chyba tyle w tym temacie.

Sporo dzieje się teraz w Twoim życiu. Najpierw z ekstraklasy zrobiłeś krok w tył, by występować w pierwszoligowej Sandecji. Z kolei w poniedziałek Jacek Magiera wysłał Ci powołanie na mecze reprezentacji Polski U-20. Jeśli wystąpisz, to będzie Twój debiut w kadrze w tej kategorii.

– Wiele się wydarzyło w ostatnim czasie. Co do przejścia czasami trzeba zrobić ten krok w tył, by później wykonać dwa naprzód. Ja jednak nie traktuję tej przeprowadzki, jako kroku w tył. Przyszedłem tutaj, by się ograć, złapać nowe doświadczenia z boisk pierwszej ligi, co jest mi umożliwiane. A co do powołania, miałem krótką przerwę od gry z orzełkiem na piersi, ale podejrzewam i mam nadzieję, że było to spowodowane tym, że grałem niewiele w lidze. Teraz zaczynam występować coraz więcej i to mnie bardzo wszystko cieszy. Każdy po cichu liczy na to, że będzie powołany do reprezentacji. Wiem, że ciężka praca daje efekty, nikogo nie powołano jeszcze za piękne oczy. Trzeba walczyć o swoje.

Odnośnie debiutów. W poprzednim roku zagrałeś w ekstraklasie nie mając ukończonych 18 lat. 1 kwietnia wyszedłeś w podstawowym składzie Cracovii na mecz z Wisłą Płock (1:4). Myślałeś, że trener Jacek Zieliński robi Ci żart primaaprilisowy?

– Nie, jakoś tak do tego nie podchodziłem. W takich kwestiach się nie żartuje. Oczywiście było to dla mnie zaskoczenie, tym bardziej, że nie było żadnych przecieków. Dzień wcześniej trener wezwał mnie na rozmowę i oznajmił, że po prostu da mi szansę od pierwszej minuty i szczerze powiem dzień przed meczem chodziłem lekko roztrzęsiony. Na szczęście już w dniu spotkania wszystko ze mnie spłynęło i był luz.

Obecny szkoleniowiec „Pasów” Michał Probierz to jeden z najlepszych polskich trenerów, mimo że ostatnio nie bronią go wyniki. Jakim człowiekiem jest, jeśli chodzi o współpracę?

– Trener Probierz zwraca uwagę na detale, takie jak choćby przyjęcie piłki. Myślę, że to dobry kierunek. A właśnie szczegóły decydują często o wyniku na najwyższym poziomie. Trener ma pomysł na grę, ale potrzebuje czasu. Buduje zespół od podstaw…

Jak wiele trzeba się napocić, by dotrzeć do tej wymarzonej ekstraklasy?

– Na pewno bardzo wiele. Mogę zapewnić na własnym przykładzie, że jeśli ciężko pracujesz i potrafisz zrezygnować z kilku kwestii, to może mu się udać.

Patrząc na Twoją przygodę z piłką można dostrzec pewne podobieństwa do drogi reprezentantów Polski Mateusza Klicha i Bartka Kapustki. Pierwszy debiutował w Cracovii mając nieco ponad 18 lat, zaś drugi przed osiemnastką, tak jak Ty.

– Kilku chłopaków już szło podobną drogą. Ja nie chcę jednak nikogo naśladować. Chcę iść własną, tą Radka Kanacha. Z pewnością Klich i Kapustka pokazują, że da się z tej polskiej ligi wybić dalej, na europejskie stadiony, więc będę coś od nich podpatrywał.

To na koniec tak z czystej ciekawości: ulubiona liga i zespół?

Angielska Premier League i Liverpool FC.

Rozmawiał na stadionie Sandecji Nowy Sącz Remigiusz Szurek.

Odwiedź konto autora na Twitterze!

Fot. R.Szurek

Reklama