Szukał bunkrów, bo nie było ich w przewodnikach

Szukał bunkrów, bo nie było ich w przewodnikach

W 2001 roku z grupą przyjaciół pojechał na Mazury, gdzie miał okazję zwiedzić kwaterę Hitlera w Gierłoży i kompleks schronów w pobliskich Mamerkach. Po zakończeniu studiów i po powrocie do Nowego Sącza, postanowił sprawdzić, czy w okolicy nie ma śladów bunkrów wojennych. W ciągu pięciu lat poszukiwań odkrył ich blisko sto.


Od najmłodszych lat sądeczanin Bartłomiej Lippa pasjonował się militariami. Do dziś w wolnym czasie skleja modele wojskowych samolotów czy czołgów. Przyznaje jednak, że chwil na rozwijanie swojego hobby nie ma obecnie za wiele.

– Mam trzyletnie dziecko, więc jest komu czas poświęcić. Kiedy córka podrośnie, na pewno pokażę jej miejsca, które przez kilka lat odkrywałem – mówi Bartłomiej Lippa. – Czy podzieli moją pasję, to już inna sprawa – śmieje się.

Przez ponad pięć lat przemierzał Beskid Sądecki w poszukiwaniu schronów budowanych w czasie drugiej wojny światowej. Do tego zainspirowała go współpraca z Małopolskim Stowarzyszeniem Miłośników Historii Rawelin z Krakowa. Betonowe
konstrukcje zrobiły na nim wrażenie i zrodziły pytanie, gdzie w jego rodzinnych stronach zamieszkania znajdują się schrony z czasów drugiej wojny światowej. Od 2004 r. jest przewodnikiem górskim. W żadnych jednak przewodnikach turystycznych Beskidu Sądeckiego nie znalazł informacji na temat fortyfikacji, pochodzących z drugiej wojny światowej. – Zacząłem więc sam badać temat – mówi.

Rozpoczął poszukiwania od sprawdzenia okolic Krzyżówki. Od swojego ojca Wojciecha – również przewodnika – dowiedział się bowiem, że jego dziadek Józef jako kilkunastoletni chłopiec był zmuszony u schyłku okupacji niemieckiej do kopania rowów strzeleckich w rejonie tej przełęczy. Dziadkowi Józefowi Bartłomiej Lippa zadedykował więc książkę „Fortyfikacje na Sądecczyźnie z lat 1939-1945”. To efekt jego wieloletnich poszukiwań, tylko z saperką i notatnikiem w ręku. W sumie udało mu się znaleźć blisko sto obiektów. Sam przyznaje, że nie robią one takiego wrażenia jak schrony w Mamerkach. W większości obiekty te zachowały się w dobrym stanie, ale najczęściej są mocno zaśmiecone.
„Nie znaczy to jednak, że tego rodzaju obiekty powinny zostać zapomniane czy wręcz niszczone. Przeciwnie – dla niektórych stanowić mogą główny cel poszukiwań lub powód do odwiedzenia przykładowo Starego Sącza czy Rytra. Nie od dzisiaj wiadomo też, że w naszym kraju rozwija się coś takiego, jak turystyka militarna” – pisze we wstępie swej książki Bartłomiej Lippa.

„Fortyfikacje na Sądecczyźnie z lat 1939 – 1945” ukazały się trzy lata temu. To unikatowy przewodnik po betonowych obiektach drugiej wojny światowej, opatrzony solidną wiedzą historyczną na temat ich powstania.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki” – kliknij i pobierz bezpłatnie cały numer:

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama