Syrena mnie ekscytowała

Syrena mnie ekscytowała

Rozmawiamy z Magdaleną Bulanda, jedyną kobietą – prezesem OSP w powiecie nowosądeckim. Nasza rozmówczyni ma 27 lat i stoi na czele Ochotniczej Straży Pożarnej w Lipnicy Wielkiej. Mimo pasji powszechnie uznawanej za męską, na co dzień Magda owiana nutką perfum, w sukience i butach na obcasie przerzuca ciężki sprzęt pożarniczy, którego sprzedażą się zajmuje. Straż nie jest jednak jej jedyną miłością. Swoje serce dzieli pomiędzy OSP, a zespół regionalny Lipniczanie.

– Z tego co wiem, jesteś jedyną kobietą – prezesem OSP w powiecie nowosądeckim, tak?

– W naszym powiecie tak. Wiem, że w jednej z jednostek w powiecie nowotarskim kobieta też jest prezesem. Myślę, że w Polsce coraz częściej sie to zdarza.

– Od ilu lat już pełnisz tę funkcję i jak to się stało, że ją objęłaś?

– Swoją przygodę ze strażą zaczęłam od Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Jeździliśmy na zawody, mieliśmy organizowane spotkania, a kiedy skończyłam szesnaście lat, przeszłam do czynnych członków OSP. Pamiętam, że przez jakiś okres byłam nawet kronikarzem, a później wybrali mnie na prezesa. Dziadek był prezesem ponad dwadzieścia pięć lat. Potem tata był prezesem. Nie wiem, dlaczego mój brat nim nie został, ale zostałam ja. Może jestem bardziej charakterna. Miałam dokładnie dziewiętnaście lat, kiedy objęłam tę funkcję. To było dla mnie prawdziwe wyzwanie. Bałam się, że sobie nie poradzę, ale chyba dałam radę. Jestem prezesem siedem lat. Jest to już moja druga kadencja.

– W jednostce są prawie sami mężczyźni. Słuchają cię?

– Myślę, że nie mają wyjścia. Ja mam taki charakter, że muszę postawić na swoim i słuchają (śmiech).

– Czy bycie prezesem OSP to trudne zadanie?

– Na pewno tak. Znaleźć środki finansowe na utrzymanie jednostki, zapewnić umundurowanie strażakom, zarówno to bojowe, jak i wyjściowe to jest nie lada wyzwanie. Ale myślę, że dla chcącego nic trudnego – kwestia samozaparcia, siły, chęci i daje się radę. Zawsze mogę liczyć też na swoje rodzeństwo, rodziców. Wspierają mnie i myślę, że nadal będą wspierać.

– Jak ludzie traktowali na początku kobietę – prezesa straży pożarnej? Było zdziwienie, lekceważenie?

– To było wielkie zdziwienie, nie tylko w naszej jednostce, ale myślę, że w naszej lipnickiej społeczności i pewnie też w naszej gminie. Moi znajomi niezwiązani ze strażą, też na początku nie pojmowali, jak dziewczyna może być strażakiem i to jeszcze prezesem. Ale z czasem się to przeszło do porządku dziennego. Nie wywołuję już również zdziwienia biorąc udział w akcjach strażackich. Te 7-8 lat wstecz było inaczej, bo byłam raczej jedyną dziewczyną, która się pojawiała. Teraz stało się to na tyle popularne, że kiedy jedzie się na akcję, kilka dziewczyn jest na pewno.

– Nie boisz się? Czekasz na dźwięk syreny?

– Kiedyś się trochę bałam. Wiadomo, każda akcja niesie za sobą jakieś zaskoczenie, ryzyko i za każdym razem jest wielką niewiadomą, co możemy zastać tam na miejscu. Jednak po tylu latach człowiek się z tym już troszeczkę oswoił. Na początku czekałam na syrenę, strasznie mnie to ekscytowało, ale teraz chyba już trochę z tego wyrosłam. Poza tym doszły inne zainteresowania, inne obowiązki.

Jaką przyszłość widzisz dla swojej jednostki OSP?

To jest jedna z najstarszych jednostek w powiecie, bodajże czwarta z kolei. Jedyne o czym teraz myślę i co bym chciała, to wymienić samochód dla jednostki na nowy, albo przynajmniej nowszy niż mamy. Aktualny ma już 48 lat. To jest taki plan na przyszłość.

– Twoja praca zawodowa chyba też jest związana ze strażą pożarną?

– Tak. Pracuję w Oddziale Wojewódzkim Związku Ochotniczych Straży Pożarnych. Zajmuję się sprzedażą sprzętu pożarniczego dla jednostek, dotacjami dla Ochotniczych Straży Pożarnych.

– Mówiłaś o innych pasjach, innych zajęciach. Co takiego cię jeszcze pochłania?

– Oprócz straży tańczę i działam w zespole regionalnym Lipniczanie, który założył mój świętej pamięci dziadek – Jan Bulanda. W zespole jestem praktycznie od dziecka. To również jest taka nasza rodzinna tradycja. Moi rodzice tańczą i duża część rodziny też. Jest to świetna odskocznia od codziennych obowiązków, problemów. Można iść na próbę, spotkać się ze znajomymi, odpocząć, mamy też dużo wyjazdów, nie tylko krajowych, ale i zagranicznych. Byliśmy już w Bułgarii, we Włoszech, w Rumunii, Serbii, Niemczech, Holandii. Z racji działalności w zespole zdecydowałam, że trzeba się dokształcać i zaczęłam w zeszłym roku robić dwuletnie studium folklorystyczne w Małopolskim Centrum Kultury Sokół w Nowym Sączu. Myślę, że na pewno poszerzę wiedzę nie tylko o swoim regionie, ale i całej okolicy. Poza tym wyjazdy na konkursy wiążą się ze spotkaniami z ludźmi z różnych regionów, więc kompetentnie jest znać ich strój, region i wiedzieć cokolwiek o zespołach.

– Kiedy masz czas na to wszystko: na straż, pracę, taniec?

– Wychodzę z założenia, że im więcej jest obowiązków, tym więcej czasu się na to znajduje. Da się to wtedy wszystko jakoś pogodzić i poukładać. Aczkolwiek chwilami mam wrażenie, że tego czasu brakuje, zwłaszcza, że jestem strasznym śpiochem, więc czasami jest ciężko. Dzięki mojej koleżance, która mnie motywuje i wyciąga z domu, chodzę też na fitness. Staram się ćwiczyć minimum trzy razy w tygodniu, a jak mam większy zapał, to nawet codziennie.

– Co jest dla ciebie ważniejsze – zespół czy jednostka OSP?

– Myślę, że to ciężkie pytanie i trudno mi na nie odpowiedzieć… Dlatego powiem, że stawiam na równi zespół i straż.

– Myślisz, że te dwie rzeczy już na zawsze będą zajmować twoje życie?

– Hmm… Chyba nie. Myślę, że życie jest nieprzewidywalne i zaskakujące. Jeśli się pojawi w moim życiu ktoś, rodzina, to na pewno straż i zespół zejdą na drugi plan.

– Uważasz, że jesteś silną kobietą?

– Tak, myślę, że jestem silna, ale jak każdy mam czasem chwile słabości i wątpliwości. To wszystko chyba jest jednak do pokonania i poukładania.

fot. Kinga Nikiel-Bielak/

arch. Magdaleny Bulandy

Więcej niezwykłych kobietach – Sądeczankach przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama