Święta w ciężarówce

Święta w ciężarówce

W gigantycznym korku TIR-ów jakie utknęły w Anglii w oczekiwaniu na możliwość przeprawy do Francji znaleźli się również kierowcy z sądeckich firm przewozowych. Katarzyna Sieczkowska i Henryk Ciągło z firmy Batim. Korek powstał po tym, jak Francja zamknęła granicę żądając przetestowania wszystkich kierowców.

– Przez blisko sto godzin byliśmy uwięzieni na lotnisku zastawionym po horyzont wielkimi ciężarówkami. Cały świat mógł w ostatnich dniach oglądać ten żenujący spektakl – relacjonują Katarzyna Sieczkowska i Henryk Ciągło. – Kierując się w stronę portu w Dover w poniedziałek ok. północy znaleźliśmy się w pułapce bez wyjścia. Staliśmy tak do wczoraj, czyli do piątku, wieczorem. Święta w kabinie ciężarówki? Zapomnij człowieku, to było jakby wybuchła trzecia wojna światowa, to była walka o przetrwanie. Chaos, bałagan, bród, smród, nikt nie wiedział co się wydarzy…

Relacje z zakorkowanej południowej Anglii obiegły cały świat. Sytuacja, czyli nagłe zamknięcie granicy w obawie przed nową mutacją koronawirusa, zaskoczyła kierowców zmierzających do swoich krajów i domów na święta.

– Według planu mieliśmy być w domach najpóźniej w Wigilię – relacjonują Katarzyna Sieczkowska i Henryk Ciągło. – Tymczasem święta przyszło nam spędzić w kabinie naszej ciężarówki, bez widoków na poprawę sytuacji, bez dostępu do sanitariatów i wody.

– Polacy mieszkający w Anglii zorganizowali akcję pomocy, próbowali podawać nam przez ogrodzenie wodę i żywność, ale agresywni kierowcy z Rumunii i Litwy wydzierali nam ją. Już samo wyjście z samochodu było ryzykowne. Tylko raz zdecydowaliśmy się oddalić od auta i pożałowaliśmy. Długo nie mogliśmy znaleźć naszej ciężarówki w korku długim na 5 i szerokim na 3 kilometry. Staliśmy w korku bez wyjścia, bo z obydwu strony zamkniętym przez angielską policję. Francuzi obawiali się czy nie wieziemy na kontynent nowej mutacji koronawirusa, a przecież przy stanie prowizorycznych sanitariatów w tym korku, bardziej niebezpieczny wydawał się wybuch zupełnie innej zarazy, chyba groźniejszej niż covid. Anglicy w pewnym momencie stracili kontrolę nad sanitariatami, resztę przemilczymy. Ostatecznie okazało się, że wszyscy kierowcy mieli negatywny wynik testu.

– Jak opisać sytuację w jakiej się znaleźliśmy? To trudne, jeśli ktoś w takim miejscu nie był uwięziony, bez możliwości wyjechania, albo chociaż wyjścia. Przyjechał na miejsce korespondent TVN, ale nie zdecydował się wejść między ciężarówki, więc to co mówił w swoim materiale, nie oddawało prawdziwej sytuacji. Nie wiemy nawet czy było w tym miejscu więcej kierowców z sądeckich firm przewozowych. Spotkaliśmy dwóch znajomych, o reszcie nie wiemy. Nie działało radio CB i internet, trudno się było komunikować, prawdopodobnie Anglicy zablokowali komunikację, na dodatek przecież w jednym miejscu stało sześć tysięcy ciężarówek.

– W piątek wieczorem opuściliśmy nasze więzienie, udaliśmy się w stronę Londynu i dalej w stronę innej przeprawy promowej, gdzie mamy zarezerwowane bilety na niedzielny rejs. Nie wiemy, kiedy wrócimy do domów? Być może we wtorek lub w środę. Tegoroczną Wigilię i święta spędziliśmy przez dwie dobry podjeżdżając po kilka metrów do wyjazdu pilnując swojej rajki czyli kolejki. Nawet piwa nie mogliśmy wypić w święta, bo cały czas siedzieliśmy za kierownicą, choć poruszaliśmy się z prędkością… Szkoda gadać. Teraz jesteśmy już wolni. Jutro czyli w niedzielę wjeżdżamy na prom, który zabierze nas na kontynent. To, co wydarzyło się tu przez ostatnich kilka dni będziemy pamiętać do końca życia.

Fot. Katarzyna Sieczkowska i Henryk Ciągło

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama