Sport pomaga złapać drugi oddech

Sport pomaga złapać drugi oddech

Rozmowa ze Zbigniewem Gągolą brązowym medalistą trwających w Kobe mistrzostw świata

– Mówi się, że ludzie z małych miejscowości jak Ty, są niezwykle ambitni i odnoszą sukcesy. Jesteś tego kolejnym przykładem?

– Coś w tym jest. Dlaczego? Sukces, w zasadzie w każdej dziedzinie, to wielka mieszanka wytrwałości, cierpliwości, ciężkiej pracy, odrobiny szczęścia i dążenia do celu. Być może osoby z mniejszych miejscowości, które odnoszą sukcesy sportowe, są bardziej ambitne, ponieważ na przekór przeciwnościom, na przekór wszystkim przeszkodom, chcą udowodnić sobie, że potrafią, że dadzą radę i będą najlepsze.

– Dlaczego kyokushin karate, a nie np. piłka nożna?

– Od dziecka fascynowała mnie kultura Dalekiego Wschodu, sztuki walki. Każdy z nas jako dziecko miał jakieś marzenie, ja marzyłem o tym, by walczyć na macie z najlepszymi, być w Japonii i zobaczyć źródło kyokushin karate. Myślę, że każdy z nas ma jakieś specjalne predyspozycje, by uprawiać jakąś dyscyplinę sportu, w moim przypadku moje predyspozycje i pasja splotły się ze sobą na tyle mocno, że trening kyokushin karate jest ze mną na co dzień, każdego dnia.

– Który ze swoich sukcesów uważasz za największe wyróżnienie?

– Oczywiście jest to zdobycie wicemistrzostwa świata w organizacji IKO Nakamura w 2018 roku w Osace. Już sam fakt reprezentowania Polski na tak dużym turnieju był dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem. Wiadomo sukces ma wielu ojców i ten wynik z poprzedniego roku nie byłby możliwy, gdyby nie wcześniejsze sukcesy na arenie krajowej, europejskiej. Cała moja sportowa droga rok temu niejako została zwieńczona prawie najwyższym laurem – srebrnym medalem zdobytym w Japonii. Teraz w japońskim Kobe w walce o finał zmierzyłem się z Kanadyjczykiem, który ważył 165 kg, czyli był ode mnie cięższy ponad 80 kg, ale to kategoria open. Wywalczony brąz to kolejne ważne wyróżnienie.

– Próbowałeś sił w biznesie. Mówi się, że sport bardzo w  tym pomaga, daje odporność, siłę.

– Każdy rodzaj sportu pomaga ludziom, przedsiębiorcom złapać drugi oddech w gąszczu codziennych spraw. Natomiast dzięki karate jesteśmy cierpliwi, potrafimy wiele przyjąć „na klatę” i udźwignąć ciężar obowiązków, ponadto mocno i twardo dążymy do obranych celów. Gdyby nie kyokushin karate z pewnością byłbym innym człowiekiem. Trening sztuki karate wyrobił we mnie pewnie nawyki, zachowania. Jestem wytrwały, cierpliwy i sukcesywnie, krok za krokiem, idę do przodu do założonych celów.

– Opowiedz o swoich początkach i przebiegu sportowej kariery.

– Jako nastolatek rozpocząłem treningi kyokushin karate, był to rok 1985 – czyli ponad 30 lat temu. Trafiłem do klubu w Nowym Sączu i tam zacząłem poznawać tę sztukę walki. Moja kariera, rozwój nabrały tempa gdy trafiłem do Limanowskiego Klubu Kyokushin Karate, gdzie miałem i mam możliwość szkolić się pod okiem braci Zbigniewa i Edwarda Golińskich, jednych z najlepszych karateków w Polsce. To dzięki ich pracy szkoleniowej mogłem trenować, szkolić się i próbować swoich sił w coraz poważniejszych turniejach, to dzięki nim jestem tu gdzie jestem na mojej drodze kyokushin. Zaszczepiłem z powodzeniem pasję do sportu moim córkom. Ponadto prowadzę dwie sekcje Limanowskiego Klubu Kyokushin Karate. Są to przede wszystkim zajęcia z dziećmi, młodzieżą, a także specjalistyczne treningi pod kątem walki K-1 dla starszych i dorosłych.

Reklama