Skromy chłopak z Sącza, który uwierzył w siebie

Skromy chłopak z Sącza, który uwierzył w siebie

Jest bliskim współpracownikiem Michaela Kremera, który jako profesor Harvardu otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Sam został zauważony i nagrodzony przez Tylera Cowena – człowieka z listy 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie. W 2008 r. usłyszała o Witoldzie Więcku cała Polska, kiedy jako maturzysta sądeckiego I LO zwyciężył w telewizyjnym „Wielkim Teście z Historii Polski”. Dzisiaj jest w Waszyngtonie, na konferencji laureatów nagrody fundacji Tylera Cowena. W przyszłym tygodniu będzie w Nowym Sączu.

Zatem było tak. W któryś zimowy wieczór zadzwonił telefon. Po drugiej stronie Andrzej Więcek, znany sądecki statystyk sportowy. Rozmawiamy chwilę o wynikach biegaczy na średnich dystansach sprzed lat, aż Andrzej Więcek pyta:

– Pamięta pan swojego teksty z „Dziennika Polskiego”?

– Pan rozumie argumenty liczbowe, bo statystycznie napisałem ich w „Dzienniku” przez 10 lat dobrze ponad pięć tysięcy.

– Ale mnie chodzi o jeden króciutki, który ukazał się 31 grudnia 2008 r. w ramach pańskiego podsumowania roku i dotyczył mojego syna Witka.

Przyznaję, nie pamiętałem. Na szczęście istnieją archiwa, więc cytuję:

PRYMUS ROKU: Witold Więcek – zwycięzca telewizyjnego Wielkiego Testu z Historii Polski. Uczeń klasy maturalnej I LO w Nowym Sączu okazał się lepszy od całej plejady gwiazd, które zakuwały do testu dniami i nocami, co – dla podkreślenia wagi sprawdzianu – pokazywała telewizja. Niejako przy okazji prymus z Nowego Sącza skasował czek na 50 tys. zł. Na szczęście Witek okazał się skromnym i normalnym młodym człowiekiem odpornym na uderzenia wody sodowej, o czym chętnie opowiedział DP. Trzymamy kciuki i przyjmujemy zakłady, że o Witoldzie Więcku jeszcze nieraz usłyszymy (przeczytamy) wiele dobrego. Gratulujemy!

No i usłyszeliśmy. 16 lat później znowu rozmawiamy z Witoldem Więckiem. Tym razem nie w Nowym Sączu, ale zdalnie, bo jest w Waszyngtonie.

***

– Z pewnością dobrze Pan pamięta 2008 r. i „Wielki test z historii” w 90. rocznicę odzyskania niepodległości…

– Moja historia uczestnictwa w tym teście wiązała się z tym, że już od podstawówki brałem udział w różnych konkursach historycznych. Bez jakichś szczególnych powodów. Lubiłem czytać książki, a tych w domu zawsze było dużo. Rodzice interesowali się historią, w szczególności historią Polski, więc ja te zainteresowania od nich przejąłem. A ponieważ wcześnie nauczyłem się czytać, to czytałem, co mi wpadło w ręce. Poza tym miałem bardzo dobrą pamięć, łatwo wychodziły mi do głowy różne fakty. Chyba tak jest, że jeśli człowiek się czegoś nauczył, to potem już jest z górki. Bo to nie jest tylko wkuwanie dat, ale też kojarzenie faktów, związków między różnymi wydarzeniami. Jako nastolatek mocno się wkręciłem w historię, nawet miałem jakiś sukces w olimpiadzie przedmiotowej na koniec liceum, akurat zbliżała się rocznica odzyskania niepodległości, a temat olimpiady tej właśnie rocznicy dotyczył. I ja pracowałem przed olimpiadą przez cały rok, poświęciłem się temu tematowi. Zająłem drugie miejsce w ogólnopolskim finale, co poczytuję sobie za większy sukces niż późniejszą wygraną w konkursie organizowanym przez TVP.

To było w wakacje 2008 r., a konkurs z TVP był w listopadzie. Trafiłem tam przypadkowo. Moi rodzice zobaczyli ogłoszenie w gazecie i namawiali mnie, żeby wziął udział. Ten pomysł wcale nie przypadł mi do gustu, bo przygotowałem się do matury z matematyki, ale oczywiście – jak często się to zdarzało w moim życiu – mama miała rację i namówiła mnie, żebym spróbował. Sam konkurs był bardzo ciekawym doświadczeniem. Wygrałem, bo miałem tę wiedzę świeżo w głowie.

Konkurs odbywał się w formacie pytań wielokrotnego wyboru ABCD, i w przypadku remisu decydowało to, kto odpowiedział najszybciej. Wydaje mi się, że miałem pierwsze miejsce na liście, jeśli chodzi o liczbę poprawne odpowiedzi, zrobiłem jeden czy dwa błędy, ale też odpowiadałem szybko. Kamery były na mnie ustawione od początku. Prowadziłem już po pierwszej rundzie, więc za każdym kolejnym wejściem na wizję, kamery były w mnie wycelowane, zatem była presja. Po wcześniejszych konkursach lubiłem ten typ presji i całkiem nieźle się bawiłem.

– Pamięta Pan moment ogłoszenia wyników? W wypowiedzi dla „Dziennika Polskiego” z 2008 r. powiedział Pan, że to był bardzo stresujący moment (…)

  Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:   

Reklama