Sebastian Piwowar: żeby pływać, trzeba mieć zdrową wątrobę

Sebastian Piwowar: żeby pływać, trzeba mieć zdrową wątrobę

O tym, że aby być żeglarzem, trzeba mieć zdrową wątrobę oraz o tym jak trudno korzysta się z toalety jachtowej. Ale przede wszystkim o podróżach, jakie daje pasja żeglarstwa rozmowa ze sternikiem jachtowym, przyszłym kapitanem i skipperem Sebastianem Piwowarem

– Zaczynałeś od pływania na kanadyjce, chodziłeś nawet do szkoły mistrzostwa sportowego?

– Przygodę z wodą rozpocząłem bardzo wcześnie, będąc jeszcze dzieckiem zapisałem się do Klubu Hutnik Trzebinia, a jako junior trenowałem w Czechowicach Dziedzicach w Szkole Mistrzostwa Sportowego.

– Woda to zawsze był Twój żywioł?

– Tak, nad wodą spędziłem całe dzieciństwo, pływanie wpław, kajak, kanadyjka, w zimie łyżwy.

– Jak to się stało, że poszedłeś na kurs żeglarstwa?

– Udało się zamieszkać jeszcze bliżej wody, w tej chwili mam ją dosłownie za oknem i należało to dobrze wykorzystać. Kajakarstwo mam za sobą, więc przyszła pora na żeglarstwo śródlądowe.

– Od kiedy pływasz po morzach i oceanach, zapomniałeś o Jeziorze Rożnowskim?

– Życie zaprzedałem Posejdonowi cztery lata temu. Jak napisał Joseph Conrad, czyli nasz Teodor Józef Konrad Korzeniowski „Nic tak nie nęci, nie rozczarowuje i nie zniewala jak życie na morzu”. W tej chwili przedkładam rejs przed pracę, wiec pewnie z czasem przestanę pracować… Taki jest plan! Robić tylko to, co się kocha!

– Dzięki żeglarstwu dużo się podróżuje, gdzie już byłeś?

– Sporo, choć pewnie w oczach podróżnika moja lista wygląda dość blado. Z cieplejszych miejsc mogę wymienić Maderę, Wyspy Kanaryjskie, Wyspy Zielonego Przylądka, Baleary, Wyspy Jońskie, Cyklady i inne. Oczywiście poznałem też Bałtyk i naszych sąsiadów.

– Gdzie zamierzasz w najbliższym czasie płynąć?

– W tym roku jeszcze odwiedzę Chorwację, a z końcem roku z Hurghady w Egipcie nad Morzem Czerwonym popłynę na Seszele na Oceania Indyjskim. Będzie to bardzo ekscytujący rejs, ponieważ będziemy płynąć po wodach złą sławą owianych, czyli po Zatoce Adeńskiej, gdzie jak wszyscy wiemy, dochodzi do częstych ataków somalijskich piratów. W lutym wybieram się na Kubę. Tak więc mało mam czasu na głupoty (śmiech).

– O co chodzi z tą zdrową wątrobą?

– Jeśli rejs jest wieloetapowy i często zagląda się do portów, to wieczorem trzeba zadbać o dobrą zabawę i odreagowanie ewentualnych problemów na morzu, czyli szanty i dobry alkohol. A w marinie, jeśli słychać dobrą imprezę, to na bank wiadomo, że jest tam polska załoga. Jeśli jest się w krajach tropikalnych, to wiadomo, trzeba się na bieżąco odkażać najlepiej od wewnątrz… Wiadomo, o co chodzi.

– A co z toaletą jachtową?

– Tu zaczynają się schody (śmiech). W normalnych warunkach pogodowych skorzystanie z toalety jest prawie normalne i niewiele się różni od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale kiedy są trudne warunki na morzu i trwają dłużej niż dzień, trzeba jednak zmierzyć się z wyzwaniem. Ja bym to porównał do ToiToia bujającego się na linie…

– Co trzeba zrobić, żeby pływać po morzu czy oceanie?

– Jeśli chcemy spróbować sił i zmierzyć się z chorobą morską, wystarczy skorzystać z tysiąca ofert w internecie i wybrać się na rejs. Organizator nie wymaga wtedy żadnych umiejętności i uprawnień. A jeśli myślimy poważniej o żeglarstwie, polecam zrobić kurs żeglarza jachtowego, który pozwoli nam nauczyć się podstaw związanych z żeglarstwem. Zrobimy go na śródlądziu np. w Znamirowicach.

Rozmawiała Gabriela Piwowar
Fot. Z arch. S. Piwowara

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama