SCENA SŁOWIK: Gaia Mobilij – jakość poezji życia [RELACJA]

SCENA SŁOWIK: Gaia Mobilij – jakość poezji życia [RELACJA]

Na scenie to trzeba mieć odwagę – być z jednej strony przerażonym każdą chwilą wykonywanego setu, z drugiej nie pozwolić, by cokolwiek powstrzymało cię od zrobienia tego, co chcesz zrobić. Na czym ci rzeczywiście zależy. I w tym temacie Michał Chojecki miał rację – wiedział, co robił, kiedy z ziemi włoskiej do Polski ściągał nieprzejednaną córkę wiatru, czarodziejkę i innowatorkę – w pakiecie z repertuarem z bezgranicza electrofolku i world music.

Powiedzieć o Gai Mobilij, że to włoska artystka, DJka i multiinstrumentalistka, to nie powiedzieć nic. Dziewczyna śpiewa, gra na klawiszach, akordeonie, lirze kalabryjskiej, ukulele i perkusji. Entuzjastka wszech-etniczności. Założycielka, liderka i główna kompozytorka rodzimego projektu Taluna (2011-2016), z którym koncertowała we Włoszech, w Stanach, Kanadzie, Meksyku i licznych krajach Ameryki Środkowej. Jako formacja nagrali wspólnie album „Exper” (2012), a większość pochodzących z niego piosenek została napisana i zaaranżowana przez Gaię. Swój solowy projekt „Disad’ttata” (2017) nagrała z światowej klasy artystami z południowych Włoch, Indii, Meksyku i Bliskiego Wschodu.

Gaia Mobilij | Fot. Tomasz Machowski

Czwartkowy set w kawiarni „Spóźniony Słowik” był spotkaniem nas wszystkich: spiritus movens całego zamieszania Michała Chojeckiego (Koncerty na dworze/polu), Julii Skowronek, która udostępniła swoje przewspaniałe przestrzenie, speców od nagłośnienia, czyli Piotra Gorzawskiego i Krzysztofa Kościółka; każdej pięknej historii każdej pięknej osoby bezpośrednio lub pośrednio zaangażowanej w projekt, nie wspominając o nieznajomych lub dopiero zapoznanych, których drogi muszą siłą rzeczy przeciąć się z naszymi w danym miejscu i czasie koncertowego „dziania się”. To również ma niebagatelne znaczenie, ale do czego zmierzam…

Sposób, w jaki przygotowuję się do relacjonowania wydarzeń, jak organizuję sobie pracę będąc już na miejscu, i jak finalnie pracuję, to nic innego jak składowa osób zaangażowanych w projekt. Ich mentalności i profesjonalizmu. To ma kolosalne przełożenie na jakość tego, co zdeklarowałem się wykonać. I vice versa. Wszystko to, czym parają się osoby z naszego najbliższego otoczenia, ma wpływ na naszą pracę. Te składowe są ze sobą ściśle powiązane i niezbywalne. Sposób, w jaki ktoś organizuje event muzyczny, świadczy o jakości jego życiowej poezji. Sposób, w jaki ktoś prowadzi kawiarnię, świadczy o jakości jej życiowej poezji. Sposób, w jaki ktoś usprawnia wydarzenie od strony technicznej, świadczy o jakości ich życiowej poezji. Może się to wydawać oczywiste, ale im więcej świadomości i uważności wnosimy do naszych codziennych działań, w tym naszej pracy, tym lepsza ona będzie. I tym lepsza będzie praca innych.

Gaia Mobilij | Fot. Tomasz Machowski

Kiedyś myślałam, że nic nie ma znaczenia. Później stwierdziłem, że jednak pewne rzeczy mają. Obecnie skłaniam się ku temu, że wszystko ma znaczenie. Wszystko, co robimy ma wpływ na wszystko i wszystkich. Każde działanie wywołuje fale, które rezonują. W tym temacie muzyka Gai zaświadczyła o jakości jej życiowej poezji, której odbiór przyrównać można do rozciągniętej w czasie jazdy samochodem. Wsiadasz, ruszasz, mija chwila, a ty zaczynasz odpływać myślami i łapiesz się na tym, że zajechałeś o meta dalej niż do celu czysto fizycznego. Nie do końca pamiętasz, jak tam dotarłeś ani jak długo to trwało, ponieważ twój umysł pomógł ci wykonać wszystko, co trzeba bez konieczności szczególnego myślenia o tym.

Czwartkowy koncert był właśnie takim stanem z pogranicza fizyczności i zatracenia. To dzięki Gai Mobilij znalazłem skarby tam, gdzie nawet nie pomyślałbym ich szukać. Usłyszałem mądrość języka, którego nie potrafiłem zrozumieć. Znalazłem piękno w muzyce, co do której nigdy nie było mi po drodze. Wiele nauczyłem się dzięki tej podróży, która nie doszłaby do skutku, gdyby nie ludzie, w których wierzę i nadal chcę wierzyć.

Foto: Tomasz Machowski

Reklama