Sandecja bliska pokonania Mistrzów. Pech i zła passa trwa.

Sandecja bliska pokonania Mistrzów. Pech i zła passa trwa.

Ekstraklasa, 18 kolejka. Po ośmiu kolejnych spotkaniach bez zwycięstwa, Sandecja była bliska przełamania złej passy. W konfrontacji z Mistrzami Polski w 90 minucie prowadziła 2-1 grając w liczebnej przewadze. Niestety ostatnie słowo należało do Legii.

Mecz na stadionie w Niecieczy:

SANDECJA NOWY SĄCZ – LEGIA WARSZAWA 2:2 (1:0)

1:0 Trochim 36, 1:1 Dąbrowski 59, 2:1 Piter-Bucko 81, 2:2 Niezgoda 90(+2).

Żółte kartki: Kuban, Dudzic – Dąbrowski, Guilherme dwie. Czerwona kartka: Guilherme 74 minuta, w konsekwencji dwóch żółtych.

SANDECJA: Gliwa – Kuban (73 Danek), Szufryn, Kraczunow, Brzyski – Basta, Małkowski, Kasprzak, Piter-Bucko, Trochim (68 Dudzic) – Piszczek (65 Baran).

LEGIA: Malarz – Broź, Astiz, Dąbrowski, Hlousek – Kucharczyk (46 Pasquato), Moulin, Guilherme, Mączyński (85 Sadiku), Hamalainen – Niezgoda.

 

Sandecja w spotkaniu z aktualnymi Mistrzami Polski chciała zmazać plamę po blamażu z minionej kolejki (porażka 0-5 na wyjeździe z Arką Gdynia). Remis przed meczem wydawał się dobrym rezultatem, jednak po spotkaniu podopieczni Radosława Mroczkowskiego taki rezultat przyjęli z wielkim niedosytem.

Początek meczu był bardzo spokojny, obie drużyny nie forsowały tempa, uważnie rozgrywając akcje. Legia pierwszą zagrożenie pod polem karnym gospodarzy wypracowała w 9 minucie, ale strzał Hamalainena poszybował nad poprzeczką. Po chwili w odpowiedzi w dobrej okazji znalazł się Piszczek, obrońcy Legii zdołali zablokować jego strzał. Goście zgodnie z przewidywaniami posiadali przewagę, ale nie potrafili wypracować pod bramką rywali klarownej sytuacji strzeleckiej. Groźnie odgryzała się natomiast Sandecja, ale po dośrodkowaniu Małkowskiego fatalnie spudłował Trochim.

W 36 minucie zawodnikowi beniaminka nie zabrakło już skuteczności. Wszystko zaczęło się od prostej straty piłki przez Astiza w środku pola. Futbolówkę przejął Piszczek i przeprowadził dynamiczną akcję, z jego podania skorzystał Trochim, który z bliskiej odległości bez problemów pokonał Malarza. Legia natychmiast ruszyła do odważniejszych ataków, obrona Sandecji spisywała się jednak bardzo dobrze. Pierwsza połowa stała na przeciętnym poziomie, ale najważniejsze było prowadzenie podopiecznych Radosława Mroczkowskiego.

Legia również drugą połowę rozpoczęła bardzo niemrawo i wydawało się, że podbudowana prowadzeniem Sandecja może przejąć inicjatywę gry. Gospodarze posiadali przewagę i dążyli do podwyższenia rezultatu. Mecz się zaostrzył, sporo było fauli i niedokładnych akcji.

Niestety w 59 minucie Legia wzorowo wykonała stały fragment gry i zdołała doprowadzić do wyrównania. Z rzutu rożnego dośrodkował Mączyński, a celną główką popisał się Dąbrowski. Legioniści złapali wiar w żagle, zaczęli coraz śmielej atakować, ale nadal robili to bardzo niedokładnie, dlatego Sandecja nie miała większych problemów z rozbijaniem zapędów rywali. Obraz gry zmienił się w ostatnim kwadransie, gdy warszawski zespół musiał grać w liczebnym osłabieniu (czerwona kartka dla Guilherme, w konsekwencji dwóch żółtych). Gospodarze skorzystali z okazji i szybko wyszli na prowadzenie. Piter-Bucko nie zmarnował okazji po tym jak z prawej strony precyzyjnie dośrodkował Małkowski i bliskiej odległości pokonał Malarza.

Z godnie z przewidywaniami Legia postawiła wszystko na jedną kartę i atakowała niemal całym zespołem. Sandecja zaciekle się broniła, ale w doliczonym czasie gry szczęście uśmiechnęło się do Mistrzów Polski. Dośrodkował Pasquato piłka odbiła się od barku Niezgody i wpadła do siatki.

 

Zdjęcie archiwalne (fot. oficjalna strona Sandecji).

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama