Sądeczanka, która pokochała Słowację i zamieszkała w… Pradze

Sądeczanka, która pokochała Słowację i zamieszkała w… Pradze

Od zawsze uwielbiała górskie wyprawy. Tą pasją zaraził ją ojciec, a jego z kolei wujek, przewodnik PTTK „Beskid” oddział w Nowym Sączu. Dziś wszyscy są członkami sądeckiego towarzystwa. Natalia w wieku 18 lat zdobyła licencję przewodnika beskidzkiego. Wtedy też, właśnie dzięki górom, poznała Słowację. Nie sądziła jednak, że kraj sąsiadów stanie się jej aż tak bliski, by perfekcyjnie nauczyć się języka jego mieszkańców i poważnie myśleć o zamieszkaniu tam.

Oczywiście życie wszystko weryfikuje. Obecnie mieszkam w Pradze. Ale ze Słowacją kontaktu nie zamierzam zrywać nigdy – zapewnia 27-letnia Natalia Maciaś.

***

Kiedy studiowała stosunki międzynarodowe w Krakowie, uznała, że to za mało i zapragnęła nauczyć się nowego języka.

– Spośród „egzotycznych”, w domyśle raczej mało popularnych kierunków językowych, które oferował Uniwersytet Jagielloński, wybrałam filologię słowacką. Słowacki wydał mi się po prostu łatwiejszy od wietnamskiego – śmieje się Natalia. Szczerze przyznaje, że po trzech latach nauki język sąsiadów poznała bardzo dobrze, ale studiów nie udało jej się skończyć.
– Poległam na egzaminie z… języka starocerkiewnosłowiańskiego i skreślono mnie z listy studentów – opowiada. Nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. Choć nie może pochwalić się dyplomem ukończenia filologii słowackiej, to właśnie słowacki stał się dla niej przepustką do kariery zawodowej, a także miał wpływ na rozwój PTTK „Beskid”. Jeszcze będąc na pierwszym roku studiów, Natalia miała bowiem okazję być przewodnikiem dla słowackiego ministra, który chciał poznać Nowy Sącz i okolice. Niedługo później do sądeckiego Centrum Informacji Turystycznej przyszedł e-mail ze Słowacji. CIT przekierował go do PTTK.
A że byłam jedyną osobą, która znała słowacki, przetłumaczyłam list. Był od przedstawicieli organizacji turystycznej KST „Tatran” z Preszowa, to taki odpowiednik Beskidu. Zachęcali w e-mailu do podjęcia współpracy – mówi Natalia.

***

Pomysł jej się spodobał. Wiedziała, że przy jej udziale jako tłumacza, będzie łatwiej nawiązać kontakt.

– To było cztery lata temu. Dziś ta współpraca hula już bez mojego udziału. Spotykamy się ze słowackimi turystami, przewodnikami przy wielu okazjach po różnych stronach granic. Obowiązkowo natomiast raz w roku
na wspólnej jajecznicy – opowiada Natalia.

Dodaje, że przewodnicy Beskidu już nie potrzebują jej pomocy jako tłumacza. Wszyscy potrafią się dogadać ze Słowakami. Choć początki bywały różne. – My uważamy język słowacki za zabawny, ale to samo Słowacy myślą o języku polskim. Szczególnie, że jest wiele słów, które możemy opacznie zrozumieć. Jak choćby czerstwy chleb – u nich czerstwy to świeży – mówi przewodniczka.

***

Kontakty ze Słowakami zachęciły ją również do skorzystania z programu zagranicznej wymiany studenckiej Erasmus i kontynuowania studiów w Bratysławie. Miała tam spędzić rok, ale naukę skróciła do pół roku z uwagi na swojego chłopaka, który czekał na nią w Krakowie.

– Pewnie, gdybym pobyła rok, jak planowałam, zostałabym już w Bratysławie – mówi. Słowacja ją zafascynowała. Najpierw zapałała do niej miłością przez góry. Słowacy nie odwiedzają szlaków tak tłumnie jak Polacy, więc po tamtej stronie granicy odnajduje to, czego nie ma w polskich górach – zupełną ciszę. Później zaczęła poznawać historię sąsiadów, ich muzykę.
– I zakochałam się w muzyce ludowej Słowaków. Dla mnie to było naprawdę odkrywcze, że u naszych sąsiadów jest ona popularna wśród ludzi w każdym wieku, również wśród młodzieży, tak samo jak pop. Nawet telewizyjne show typu „Idol” potrafią być ukierunkowane tylko na muzykę ludową. U nas natomiast bywa jedynie częścią wiejskich festynów – mówi Natalia. Do jej ulubionych zespołów należy Zespół Folklorystyczny Makovica ze Świdnika i Zespół Folklorystyczny Železiar z Koszyc.

***

Z chłopakiem, dla którego wróciła do kraju, szybko się rozstała. Zaczęła więc wysyłać oferty pracy do Bratysławy, ale nie otrzymywała niczego, co byłoby dla niej bardziej rozwijające i lepiej płatne niż praca, jaką miała wówczas w Krakowie. Taka oferta nadeszła dwa lata temu z Pragi.

– Słowacja zawsze była, jest i będzie mi bliska. Jednak jeśli ktoś miał okazję być w Pradze, może zrozumieć, że trudno ją zamienić na Bratysławę – uśmiecha się Natalia. Pracuje dla korporacji w księgowości, obsługując klientów ze Słowacji, Polski, Czech i anglojęzycznych krajów.

Pobierz bezpłatnie specjalne polsko-słowackie wydanie naszych gazet:

Reklama