Mało znamy naszą wspólną historię

Mało znamy naszą wspólną historię

Tysiące ludzi przekraczają polsko-słowacką granicę. Polacy zwłaszcza w okresie wakacyjnym pędzą przez Słowację choćby do Chorwacji, by spędzić urlop w cieplejszych krajach nad morzem. Słowacy zaś jadą do nas głównie w celach handlowych, zwłaszcza kiedy euro stoi w dobrej relacji do złotego.

Obie przygraniczne nacje przemierzają dobrej jakości drogi słowackie, nie zatrzymując się choćby na chwilę w takich miejscowościach jak Kiemarok, Podoliniec, Hniezdne a przede wszystkim w Starej Lubowli, nie mówiąc już o Piwnicznej czy Rytrze. Idę o zakład, że zdecydowana większość podróżujących zupełnie nie zna bogatej histoii tych miejscowości. A przecież przez wieki mieliśmy ze sobą wspólną historię.

Mój Boże! Nie chodzi mi o jakieś resentymenty, ale o przekazanie choćby małej wiedzy na ten temat. Od kilkunastu lat pracują nad tym historycy z Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu i Muzeum w Starej Lubowli. W ten sposób powstała publikacja dr. Piotra Wierzbickiego, historyka i politologa z Krakowa, pt. „Szlak spisko-sądecki”. Wydawnictwo, do którego wstęp napisał słowacki historyk Pavol Misenko, obejmuje najbardziej frapujący okres w naszej wspólnej historii od tzw. „zastawu spiskiego” w 1412 r., po okres I zaboru austriackiego w 1712 r.

Jak pisze Piotr Wierzbicki, nazwa szlaku spisko-sądeckiego to fragment istniejącej do dzisiaj wielkiej drogi handlowej bałtycko-węgierskiej i zarazem część drogi Kraków – Sącz – Koszyce. Od początku XV w. Spisz był terenem przenikania się wpływów polsko-węgierskich, a właściwie od czasów Bolesława Chrobrego tereny te raz po raz przechodziły pod zarząd polski lub węgierski. Dlaczego 1412 r. był tak znamienny dla tych terenów? W tym czasie król Węgier Zygmunt Luksemburski popierając początkowo Krzyżaków (w dwa lata po bitwie pod Grunwaldem) zawarł sojusz z Polską i oddał w zastaw 13 miast spiskich. Później zastaw ten nabrał stałych cech i dodano do niego miasta: Podoliniec, Gniazda (Hniezdne) i Starą Lubowlę. W ten sposób powstało 16 miast spiskich, które były utrzymane przy Polsce do 1769 r. Po tym okresie wszystko przejęło cesarstwo austriackie. Dobre czasy dla Spisza i Sądecczyzny się skończyły. Słowacki historyk Pavol Misenko wręcz twierdzi, że to były „złote lata”. Kwitł handel transgraniczny. Dzięki zwolnieniu od płacenia cła i od prawa składu, towar stał się tańszy co wpływało na wzrost gospodarczy. Z Węgier płynęło wino, broń, śliwy suszone, tkaniny, metale. Z Polski na Węgry zaś pędzono bydło, wywożono sól, śledzie, bursztyn, owce. Kwitły Nowy Sącz, Muszyna, Stara Lubowla, Podoliniec, Bardejów, Lewocza i inne.

Ilu polskich turystów i podróżujących wie, że w czasie tzw. potopu szwedzkiego w XVII w. w Lubowli na Spiszu ukryto insygnia królewskie i arrasy wawelskie? To stąd król Jan Kazimierz po powrocie do kraju wydawał uniwersały dla szlachty i narodu. Także w czasach Jana III Sobieskiego szlak spisko-sądecki posiadał strategiczne znaczenie i wraz z zamkami w Czorsztynie, Starej Lubowli, Podolińcu i Nowym Sączu tworzył system obronny południowej granicy państwa przed Tatarami.

Ślady dawnej świetności spiskich miast widać do dzisiaj. Widać też, że te tereny Słowacji miały mądrych gospodarzy, gdyż nawet wsie są skupione w jednym miejscu, nie ma tu swoistego „rozgardiaszu architektonicznego i przestrzennego”, jaki panuje w Polsce, szczególnie na Sądecczyźnie.
Tisíce

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama