Sądeccy politycy naśmiewali się z pomysłu szybkiej kolei do Krakowa

Sądeccy politycy naśmiewali się z pomysłu szybkiej kolei do Krakowa

Rozmowa z Lucjanem Tabaką, ostatnim wojewodą nowosądeckim w 1998 r.

– Dał się Pan w Nowym Sącz zapamiętać jako wielki orędownik budowy szybkiej kolei do Podłęża przez Piekiełko. Opowiadał Pan o tym projekcie z taką pasją, iż wielu patrzyło na Pana jak na fantastę. Niemal dokładnie 25 lat od tamtego momentu, została wbita pierwsza łopata pod budowę tej trasy. Dlaczego to trwało tak długo?

– Po pierwsze ogromnie się cieszę, że prace ruszyły, bo lepiej późno niż wcale. Przede wszystkim zastrzeżenie, że to nie był mój pomysł. Idea połączenia skracającego drogę i czas przejazdu nie tylko z Nowego Sącza do Krakowa narodziła się ponad sto lat temu. Jak widać, już wówczas istniała świadomość, że ta linia jest absolutnie potrzebna. Koncepcja budowy takiego połączenia zrodziła się w czasach, kiedy kolej miała fundamentalne znaczenie dla transportu. Być może nie doszło wcześniej do realizacji pomysłu, bo wraz z rozbudową sieci dróg i ruchu kołowego przez dekady kolej była nieco marginalizowana. Na szczęście jest rok 2023 i – jeśli mogę tak powiedzieć – kolej wraca na właściwe tory.

– Co się działo z tą sprawą w czasie, kiedy nic się nie działo, czyli przez minionych 25 lat?

– Chyba nie możemy powiedzieć, że nic się nie działo, bo gdyby tak faktycznie było, to budowa, której jesteśmy świadkami, z pewnością by nie ruszyła. Ja jednak mogę mówić tylko o tych działaniach, w których brałem udział. Kiedy pracowałem w Krakowie, jako doradca wojewody małopolskiego Ryszarda Masłowskiego, to z mojej inicjatywy przy Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Transportu powstał komitet wspierania tego projektu. W skład komitetu weszło wiele ciekawych postaci, wybitnych fachowców w tej dziedzinie.

– Skoro był taki dobry klimat dla tej inwestycji, to dlaczego ćwierć wieku trwały do niej przygotowania? (…)

  Całą rozmowę przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:  

 

Reklama