Dziesięć lat temu przyjaciółka zrobiła Justynie paznokcie na wesele. Nikt nie spodziewał się, że tak prozaiczny moment może zmienić życie mieszkanki Słopnic w powiecie limanowskim na zawsze. Justynie tak się spodobała stylizacja paznokci, że postanowiła sama spróbować swoich sił. Kupiła odpowiednie produkty i akcesoria, trenowała na sobie i bliskich. Dwa lata później poszła na profesjonalny kurs. Dziś ma na swoim koncie 90 medali i pucharów zdobytych w ośmiu krajach i niezliczone kursantki, którym przekazała swoją ,,paznokciową” wiedzę. Udowadnia, że stylizacja paznokci może być sztuką.
Jak przyznaje Justyna, jej początki ze stylizacją paznokci były pełne ,,prób i błędów”. Kiedy zaczynała swoją przygodę, nie było tylu filmów instruktażowych co dzisiaj. Dopiero później przyszedł też czas na profesjonalne szkolenia, a z czasem jej pasja stała się sposobem na życie.
– Obroniłam licencjat z pedagogiki wczesnoszkolnej i przedszkolnej. Zaczęłam nawet studia magisterskie w tym samym kierunku, jednak przyszedł czas na poważne decyzje i studia przerwałam. Zajęłam się swoja pasją w 100%: studium kosmetyczne, otwarcie swojej firmy – wspomina dziś 29-latka.
Przez rok Justyna pracowała jako mobilna kosmetyczka, dojeżdżała do swoich klientek. Następnie otworzyła swój własny salon w Słopnicach. Zatrudniła też do pomocy swoją pierwszą stylistkę – Anię, dzięki czemu miała nieco więcej czasu na szkolenia.
Dziś Justyna obsługuje w salonie tylko kilka stałych klientek, gdyż większość czasu zajmuje jej prowadzenie szkoleń i udział w licznych konkursach.
Mistrzostwa
– W 2015 roku trafiłam do Natalii Lariny – właścicielki ,,Słowianka Nail Trends”, będącej jedną z najpopularniejszych marek paznokciowych w Polsce i powoli również poza granicami. Z tą firmą jestem związana do teraz. Pracuję jako ich instruktorka na terenie Małopolski i Słowacji – opowiada Justyna.
To właśnie Natalia namówiła mieszkankę Słopnic na pierwszy udział w mistrzostwach. 29-latka wystartowała w dwóch kategoriach ,,nail art”.
– Nie było to łatwe, bo wszystko wymaga czasu, ćwiczeń – przyznaje Justyna. – Mój pierwszy konkurs odbył się w 2016 roku w Poznaniu. W tym czasie urodziłam pierwsza córkę, więc dwumiesięczna Hania była już wtedy ze mną. Zdobyłam swoje dwa pierwsze puchary i przeszłam do dywizji wyżej, czyli kolejnym razem konkurowałam już z mistrzami.
Jak wyjaśnia stylistka, w mistrzostwach może wziąć udział każdy. Jednak samo zapisanie się i opłacenie startu to stanowczo za mało, ponieważ poziom rywalizacji w świecie paznokci jest bardzo wysoki.
– Mistrzostwa dzielą się na 2 albo 3 dywizje. 1- osoby startujące pierwszy raz bądź te, które już startowały, ale nie były na podium, 2 – zdobywające trzecie i drugie miejsca 3 – masterzy, zdobywający pierwsze miejsca. Dzięki temu każdy ma szansę. Moje kursantki, które chcą zacząć swoja przygodę z mistrzostwami, nie będą ze mną konkurowały w jednej dywizji, co byłoby niesprawiedliwe – tłumaczy.
Justyna ma na swoim koncie niezliczone konkursy w kraju i za granicą. Zdobyła 90 pucharów i medali w ośmiu krajach, w tym siedmiokrotnie tytuł najlepszej zawodniczki mistrzostw. – Jestem dumna z każdego swojego pucharu, bo za każdym idzie historia przygotowywania się do danych kategorii, kształcenie siebie i odkrywanie swoich możliwości – mówi.
Jak wyjaśnia 29-latka, na mistrzostwach pojawiają się różne konkurencje. Niektóre wykonuje się ,,na żywo”, inne prace przygotowuje się przed zawodami. Są tzw. ,,boxy”, czyli płaskie lub przestrzenne obrazy na zestawie dziesięciu tipsów, albo ,,postery”, w których stylizuje się paznokcie, ale i włosy, makijaż, czy strój modelki, a na konkurs zgłasza w formie profesjonalnych zdjęć.
– Sędziowie oceniają poziom artystyczny, trudność wykonania, ilość użytych technik, zgodność z tematem i wiele innych. Są też konkurencje na miejscu, w których na przykład modeluje się paznokcie na modelce, różnymi technikami i stylami. Trzeba się wtedy wyrobić ze swoją pracą w określonym czasie. Część paznokci jakie się tam wykonuje nie jest w ogóle ,,do noszenia” na co dzień. Mają czasem ekstremalne kształty i są tylko pracami pokazowymi.
Mieszkanka Słopnic zdradza, że jednym z kluczy do sukcesu jest modelka z odpowiednimi paznokciami i dłońmi. – Ja mam wspaniałe modelki, dziewczyny, które podróżują z nami i wspierają nie tylko w trakcie zawodów.
Justyna Dadał żartuje, że na konkursach nazywana jest ,,matką Polką” w świecie paznokci. We wszystkich wyjazdach towarzyszą jej bowiem nie tylko modelki, ale i mąż Marek oraz dwie córeczki: 3,5-letnia Hania oraz 1,5-roczna Marysia. Dziewczynki kibicują i pomagają odbierać puchary. – To cudowne uczucie czuć ich doping z boku – przyznaje Justyna.
Pogodzenie rodzinnych obowiązków oraz tak wymagającej pasji nie jest łatwe. – Tak naprawdę czas przed konkursami to okres wielu poświęceń. Musze dobrze wszystko rozplanować, żeby przygotować prace zaoczne i móc ćwiczyć do innych konkurencji. W tym okresie bardzo mało śpię, bo jak dziewczynki zasną, ja wstaje do malowania boxów.
Obecnie Justyna przygotowuje się do mistrzostw Nail Olimpic Show, które odbędą się w kwietniu w Poznaniu. – Są to jedne z najcięższych konkursów, bo zjeżdżają się najsilniejsze stylistki w Europie, czyli Polki. Na tych mistrzostwach zdobyć puchar w najwyższej dywizji to bardzo wielka sztuka. Poziom jest ogromny. Dlatego już trzeba zacząć przygotowania – mówi.
Stylistka ma też w planach kilka zagranicznych wyjazdów konkursowych i nie wyklucza, że pojawią się kolejne. – Często coś wychodzi spontanicznie i szybko się przygotowuję do wyjazdu, jak na przykład na Mistrzostwa NailArt France, rozgrywane w podparyskim Disneylandzie w tym roku we wrześniu, czy Nailympia Canada w listopadzie.
Justyna przyznaje, że są chwile, w których myśli, że bierze na siebie zbyt wiele, jednak następnego dnia budzi się z głową pełną pomysłów i z ogromem sił do pracy.
– Jest to ciężki czas, ale ja to uwielbiam. To, jak szybko człowiek potrafi się rozwinąć i pokonać swoje słabości, jest niesamowite. Pierwszego boxa malowałam dwa miesiące. Teraz potrafię to zrobić nawet w szesnaście godzin. Nie mam czasu na użalanie się, niepotrzebne rozmyślania. Po prostu działam, bo wiem, że goni mnie czas.
– Można powiedzieć, że towarzyszę w tej pasji od początku. Doradzałem żonie, gdy ponad 10 lat temu kompletowała pierwszy zestaw do stylizacji, pomagałem wybierać kolory lakierów i rodzaje ozdób. Byliśmy już wtedy parą – opowiada Marek Dadał.
Mąż bardzo wspiera Justynę w jej pasji. Od 4 lat razem prowadzą firmę organizującą szkolenia i zajmującą się sprzedażą produktów do stylizacji. Co więcej, dwa lata temu otworzyli swoje centrum szkoleniowo-dystrybucyjne na Słowacji.
– Ja zajmuję się prowadzeniem sklepu internetowego, organizacją szkoleń, marketingiem, oraz logistyką naszych podróży – wyjaśnia 32-latek.
Jak przyznaje Marek, który pochodzi z Długołęki-Świerkli w gminie Podegrodzie, rodzina i znajomi wiedzą, że z nim i jego żoną trudno się spotkać.
– Zwykle od marca do czerwca i od września do listopada nie przyjmujemy zaproszeń, nie prowadzimy życia towarzyskiego – mówi. – Potem staramy się nadrabiać zaległości. O tym, gdzie jesteśmy, bliscy dowiadują się często z relacji na Facebooku. W zeszłym roku we wtorek rano wróciliśmy z Hiszpanii, a w środę po południu wyjechaliśmy do Bułgarii. Dwa tygodnie później byliśmy już w Norwegii. Sam się czasem gubię i muszę spojrzeć do kalendarza.
W domu Dadałów cały czas stoją walizki. Rodzina sporo czasu spędza na Słowacji, a wiosną i jesienią podróżuje na mistrzostwa Justyny.
– Nasza mała Marysia odwiedziła już w swoim życiu 15 krajów, Hania chyba jeszcze więcej. To nieustanna przygoda – stwierdza Marek. – Razem zajmujemy się dziećmi, każde z nas pracuje, ale staramy się im poświęcać maksymalnie dużo czasu. Gdy idą spać, Justyna przygotowuje się do mistrzostw, ja czasem pomagam jej przygotować jakiś projekt, szukam inspiracji i staram się, aby miała spokój.
32-latek zdradza, że jego żona jest ,,tytanem pracy”.
– Ale kocha to i sprawia jej to ogromną frajdę – dodaje.
– W świecie stylistek Justyna jest już bardzo znana i osoby z branży nie mogą wyjść z podziwu jak ona godzi to wszystko: prowadzi salon, gdzie pracują cztery stylistki, wychowuje dwie córki, szkoli setki stylistek w Polsce i na Słowacji, przygotowuje się i startuje w wielu konkursach. W 2019 roku uczestniczyła w siedmiu dużych zawodach w sześciu krajach, zdobywając ponad 50 trofeów. To niezwykły wynik. Jestem z niej i w sumie z całej naszej rodziny, szczególnie pociech, bardzo dumny – mówi Marek Dadał.
fot. archiwum rodziny Dadałów