Przyszli radni noście ściągawki

Przyszli radni noście ściągawki

Wśród kandydatów na radnych Nowego Sącza jest prawdziwa mozaika pokoleniowa, co dobrze powinno służyć w przyszłości miastu. Używając terminologii sportowej, można powiedzieć, że jest to mieszanka młodości z rutyną i doświadczeniem. Teraz od nas wyborców będzie zależeć, czy bardziej postawimy na młodość, czy rutynę.

Jednakże ktokolwiek z kandydatów do Rady Miasta się dostanie, to bez wątpienia musi mieć nieco wiedzy na temat historii miasta. Już teraz można im zaproponować, by wybierając się na zebranie przedwyborcze nosili ze sobą ściągawki pomocne przy odpowiedziach na pytania co bardziej dociekliwych wyborców. Wszak znajomość historii swojego miasta powinna być rzeczą świętą. Nie chodzi przecież o szczegóły, co zostawić należy historykom, ale o ogólną wiedzę, by nie płonąć wstydem przed publicznością.

Literatury na ten temat nie brakuje. Polecam „Dzieje Miasta Nowego Sącza” pod redakcją Feliksa Kiryka i Zygmunta Ruty wydane w związku z obchodami 700-lecia miasta. Dzieło monumentalne, dla cierpliwych i mających sporo czasu na czytanie. W trzech tomach zawarto historię miasta i opisano ją często w ciężki, mało strawny sposób. Ale kto się czuje sądeckim patriotą, powinien tę pozycję mieć w swojej bibliotece.

Jednakże, kto pasjonuje się dziejami Nowego Sącza powinien obowiązkowo zapoznać się z wydaną w zeszłym roku z okazji 725-lecia miasta przez Muzeum Okręgowe i Spółkę Flexergis „Historią Nowego Sącza”. Publikacja może się stać lekturą obowiązkową dla przyszłych radnych, jeśli oczywiście będą mieli oni taką wewnętrzną potrzebę.

A gdyby takowej nie posiadali, to świadczyć może jedynie o ich koniunkturalnym, konformistycznym podejściu do rzekomego pełnienia służebnej roli wobec mieszkańców. Jak to mawiał onegdaj Marszałek Józef Piłsudski: „Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości”. Górnolotnie to zabrzmiało, ale wszak mamy rok 100-lecia odzyskania niepodległości, więc Piłsudski jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Stąd powróćmy do wspomnianej wyżej „Historii Nowego Sącza” Leszka Migrały i zacytujmy go.

Stwierdził on, że „historyczny przewrót dokonał się w nocy z 30 na 31 października 1918 r. Polska Organizacja Wojskowa obsadziła składy broni, amunicji, żywności oraz obiekty kolejowe. Rankiem 31 października zajęto bez rozlewu krwi koszary (komendant garnizonu płk Henryk Falle zdał szablę najstarszemu wiekiem oficerowi polskiemu płk. Bogdanowi Strubińskiemu) na stacji kolejowej wywieszono transparent z napisem: „Wolna Zjednoczona Niepodległa Polska”. Dowództwo nad Oddziałem powstańczym, przemianowanym rychło na milicję wojskową sprawował por. Stanisław Kawczak (urlopowany oficer armii austriackiej – przyp. J.W.). Zwierzchnią władzę cywilną przejęła tymczasowa Państwowa Komisja Likwidacyjna na czele z burmistrzem dr. Władysławem Barbackim, a następnie inż. Henrykiem Suchankiem – naczelnikiem Warsztatów Kolejowych, podporządkowano Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie”.

Idę o zakład o duże piwo w kuflu, że zdecydowana większość kandydatów na radnych, nie wspominając o kandydatach na prezydenta miasta, o tych szczegółach historycznych, co jest przecież zrozumiałe, doprawdy mało co wie. Czasu na naukę pozostało niewiele. To z jednej strony zrozumiałe, bo historyków w tym gronie, wybrańców narodu sądeckiego jak na lekarstwo, ale z drugiej strony wypada mieć jako taką wiedzę choćby na temat założyciela miasta Wacława II, czy na temat kapitalnego rozwoju Sącza dzięki otwarciu linii kolejowej w dniu urodzin cesarza Franciszka Józefa 18 sierpnia 1876 r. Kolej dała życie miastu. Amen.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

Reklama