Przemysław Oberżyświat Osuchowski. Pamiętnik motocyklowy cz. 2.

Przemysław Oberżyświat Osuchowski. Pamiętnik motocyklowy cz. 2.

Choć podróżują najczęściej pojedynczo, tworzą fascynującą wspólnotę motocyklowych nomadów XXI wieku. Szukają końca świata. Tego umownego. Bo świat, w którym tkwią na co dzień, im nie wystarcza. Tylko jak na ten koniec się dostać? Nie dotrze tam biuro podróży, nie doleci samolot, nie dopłynie statek, nie dojedzie samochód, ani kolej. Ale Honda Africa… czemu nie? Niezawodny motocykl wyprawowy, wierzchowiec naszych czasów, zwycięży z każdym człowiekiem, z każdym wierzchowcem, a tym bardziej z każdym pojazdem. Pokona piach i kamienisko, rzekę i śnieżne zaspy. Wjedzie na niezdobyte przełęcze, przebrnie błota. Niestraszny mu wicher, ulewa, żar ani mróz.

Uciekający od cywilizacji motocykliści podążają za mitem. Bywa, że docierają na kraniec świata, lub do jego początku. Bo ich wyzwaniem jest widnokrąg. Towarzyszę ich marzeniom od prawie dwudziestu lat. Na ogół samochodem terenowym. Zawsze z aparatem fotograficznym. Staram się za nimi nadążyć. A jeżdżą piekielnie szybko…

Fotografia szósta

Samotni motocykliści skazani są na siebie. Dlatego lepiej zadbać o asekurację. Motocyklowe dętki są wrażliwe, a w trakcie jazdy offroadowej potrafią być zmorą. Znam rekordzistów, którzy dziennie zmieniali gumy pięć razy. Na odcinku kilkudziesięciu kilometrów. Samotnik ma z wymianą dętki sporo pracy. W upale lub na mrozie. Drugą zmorą są filtry powietrza. Pył i piach nie są przyjacielem motocyklisty terenowego. Podobnie rzecz się ma z filtrami paliwa. Skoro szukamy końca świata, to sieciowych stacji paliwowych raczej tam nie ma. Często paliwo uzupełniamy w miejscach mocno podejrzanych. A im motor bardziej wypasiony, tym więcej ma elektroniki i czujników. Trzeba więc być nie tylko wytrawnym kierowcą, ale i doświadczonym mechanikiem. Poszukiwacz motocyklowych przygód w stylu Dakaru poświęca dziennie więcej pracy maszynie, niż staraniom o własne ciało i żołądek. No ale podobno, im trudniej, tym większa satysfakcja…

Fotografia siódma

Polscy motocykliści odkryli dla wypraw ekstremalnych Azję Środkową. Tam gdzie spotykają się łańcuchy górskie Himalajów, Karakorum, Hindukuszu, Pamiru, Tienszanu, Kunlunu. Republiki poradzieckie, Pakistan, Indie, Nepal, Tybet. Sambor będzie miał kiedyś pomnik w Kirgistanie! Sam widziałem już kilkanaście lat temu, jak w Murgobie, najbrzydszej osadzie Górskiego Badachszanu, pewien holenderski motocyklista całował Sambora w rękawicę, bo dzięki jego internetowym blogom wiedział, u którego pasterza w jurcie można z beczki uzupełnić pusty bak. A gdy jeszcze spotkał idola, oniemiał.

Co roku w Kirgistanie i Tadżykistanie po bezdrożach meandrują setki polskich motocyklistów, tysiące ich światowych naśladowców. Wielu po opieką ADVFACTORY.COM. Z kolei w mijającym roku włóczyłem się głównie po północnym Pakistanie. Daję słowo, 70 procent spotkanych tam motocyklistów (poza Pakistańczykami) to Polacy! Przed dekadą wokół Himalajów właściwie nie było infrastruktury turystycznej. A jeżeli była, to obsługiwała himalaistów. Turysta musiał szukać noclegu lub ciepłego posiłku w domach pasterzy. Dzisiaj przyzwoite guest housy i pensjonaty są nawet w małych wioskach. Funkcjonują sezonowo, a ceny mają wiele bardziej przyjazne niż w Polsce. Zaopiekują się turystą nawet w środku nocy. Zresztą gościna w gospodarstwie tybetańskiego, kirgiskiego, nepalskiego lub pendżabskiego tambylca jest przy okazji autentyczną atrakcją kulturową. W dodatku Polaków tam lubią i szanują.

Kolejne zdjęcia już wkrótce na dts24.pl

Wcześniejsze zdjęcia znajdziesz w ostatnim wydaniu DTS:

 

 

Reklama