Przemek i Basia – sądeczanie uzależnieni. Od ścigania

Przemek i Basia – sądeczanie uzależnieni. Od ścigania

Do rajdów przystosowali małego fiata 126 – popularnego malucha. Wzięli udział w zawodach i… tak się zaczęła ich motoryzacyjna przygoda. Małżeństwo z Nowego Sącza – Przemysław i Barbara Gosztyłowie od lat uczestniczą w rajdach samochodowych.

Ich pasja kiełkowała kiedy kierowcy rajdowi tacy jak Krzysztof Hołowczyc, Paweł Przybylski, Janusz Kulig czy Leszek Kuzaj bardzo często występowali w mediach. To działało na wyobraźnię.

Pierwsze starty z moim bratem Sławkiem zaliczyłem w 1996 r. niepozornym małym fiatem 126 p. Przerobiliśmy go na potrzeby amatorskiego sportu. Mimo małego silniczka samochodzik pozwolił nam osiągać sukcesy na trasach rajdowych oraz rywalizować z mocniejszymi pojazdami. Po paru latach przestał jednak być samochodem konkurencyjnym, a studia moje oraz brata kolidowały z możliwością udziału w imprezach sportowych. Maluszek zmienił właściciela, a kaski rajdowe trafiły na półkę – wspomina Przemysła Gosztyła, sądecki architekt.

Nie był to jednak koniec rajdowej przygody.

Przerwa nie trwała długo. Pewnego dnia postanowiłem moją ówczesną dziewczynę a dziś żonę – Basię, zabrać na amatorską imprezę motoryzacyjną – wspomina Przemek.

Założenie było proste – chciał pokazać swej sympatii, co go w rajdach fascynuje.  Barbara szybko złapała bakcyla.

Początkowo plany były skromne. Mieliśmy zamiar brać udział w imprezach amatorskich. Z biegiem czasu apetyt rósł i szybko przeszliśmy do rajdów trzecioligowych (obecnie okręgowych). Wymagało to dostosowania samochodu do homologacji rajdowej zgodnej z FIA – wspomina Przemysław Gosztyła.

Prace wykonał sam we własnym garażu dzieląc obowiązki zawodowe i rajdowe. Jego zamiłowanie do mechaniki pojazdowej bardzo mu się przydało na etapie startów oraz przeróbek technicznych. Z czasem pojawił się głód adrenaliny. Po uzyskaniu wymaganych punktów Gosztyłowie przeszli na wyższy szczebel rajdowy, do „Rajdowego Pucharu Polski”, do klasy Astra.

Rajdowa pasja stała się naszym sposobem na życie, na spędzanie wolnego czasu wraz z przyjaciółmi, którzy bardzo nam pomagali i pomagają nadal. Szczególne podziękowania należą się Miłoszowi, Mariuszowi, Wojtkowi, Damianowi, Tomkowi i Markowi, który bardzo nas mobilizuje oraz pomaga w doskonaleniu techniki rajdowej. Z czasem uzyskaliśmy licencje sędziowskie, by zobaczyć jak to wszystko wygląda od drugiej strony – mówi Przemek.

Gdy zlikwidowano Puchar Polski, Gosztyłowie zostali zmuszeni do przejścia szczebel wyżej, do Rajdowych Mistrzostw Polski, co otworzyło im drogę do startów za granicą. Udało się zebrać paczkę zapaleńców, niewielki budżet i w 2015 roku przemierzyli trasy rajdowe w Rajdowych Mistrzostwach Słowacji. Z końcem sezonu udało się wystartować w słynnej imprezie rajdowej na Węgrzech o nazwie Szilveszter Rallye.

Ulubionym rajdem  Przemka i Basi jest Rajd Barbórki Cieszyńskiej.

To jeden z rajdów najbardziej wymagających, trudnych, o nieprzewidywalnym stanie nawierzchni. Pamiętam jedne z trudniejszych zawodów, gdy jechaliśmy we mgle. Widoczność była ograniczona do paru metrów przed pojazdem, a prędkości dochodziły do 185 km/h. Była to jazda na tzw. „opis”. Ta jazda była jedną z najtrudniejszych, ale i najbardziej niesamowitych. Słynna Barbórka zawsze dostarcza nam wielu wrażeń,  jak na rollercoasterze. Czasem bywa dla nas łaskawa, czasem nie. Wiemy jedno: kochamy ją bezwzględnie i zawsze czekamy na nią z utęsknieniem – podkreśla Przemysław Gosztyła.

Jak podkreśla Przemysław Gosztyła, rajdy samochodowe oprócz tego, że dają dużo radości – mocno uzależniają. Uczą także pokory oraz współpracy z drugim człowiekiem.

Na uzależnienie od rajdów nie ma leku. Jest to także dość kosztowna zabawa – podkreśla rajdowiec – architekt.

Sport ten wiąże się z wieloma wyrzeczeniami.

Często wracam z pracy i zarywam noce oraz weekendy. Siedzę do późna w garażu, by przygotować rajdówkę oraz serwis do zawodów – przyznaje Przemek.

Wjakich rajdach państwo Gosztyłowie chcieliby wziąć udział w przyszłości?

Spełnieniem naszych marzeń byłby start w pełnym cyklu rajdów w Polsce bądź za granicą, lecz bez sponsora nie jest to możliwe. Z domowego budżetu na ma szans na stałe starty. Chyba największym naszym rajdowym marzeniem jest start w rajdzie Monte Carlo. A plany sprzętowe? Chcielibyśmy zbudować historyczny pojazd rajdowy – uśmiecha się Przemysław Gosztyła.

Fot. z arch. P. Gosztyły

Czytaj więcej:

Reklama