Nowy Sącz: otwarto kilka żłobków i przedszkoli! Utrzymanie odległości między dziećmi – nierealne

Nowy Sącz: otwarto kilka żłobków i przedszkoli! Utrzymanie odległości między dziećmi – nierealne

Za nami pierwszy po długiej przerwie dzień otwartych żłobków i przedszkoli. Placówki były zamknięte od połowy marca w związku ze stanem epidemii. Pod koniec ubiegłego tygodnia premier Mateusz Morawiecki ogłosił decyzję o ich ponownym otwarciu w środę (6 maja), by mogły sprawować funkcje opiekuńcze. Ostateczna decyzja należała jednak do jednostek samorządów terytorialnych i do szefostwa poszczególnych placówek. W Nowym Sączu od wczoraj działają miejskie żłobki, natomiast przedszkola zarządzane przez urząd miasta pozostają zamknięte, o czym pisaliśmy TUTAJ. Część właścicieli prywatnych placówek również zdecydowała się na uruchomienie działalności.

W Nowym Sączu są dwa miejskie żłobki: nr 2 przy ulicy Podhalańskiej oraz nr 3 przy ulicy Kusocińskiego. W pierwszym z nich pojawiło się wczoraj 10 z 63 zapisanych dzieci, natomiast w drugim – 12 dzieci z około 110. Przedstawiciele placówek przyznają jednak, że już otrzymywali telefony od kolejnych rodziców, którzy zamierzają wysyłać swoje pociechy do żłobka na przykład od przyszłego tygodnia.

– Przygotowania do otwarcia były zgodne z wytycznymi przeciwepidemiologicznymi Głównego Inspektora Sanitarnego z dnia 4 maja. Między innymi wszystkie dywany z miejsc, gdzie przebywają dzieci, zostały usunięte, podobnie jak pluszaki, czy zabawki, których nie da się dezynfekować – mówi Aleksandra Sopata, kierowniczka Żłobka nr 2.

– Pracownicy przeszli szkolenie odnośnie zakładania i ściągania maseczek, prawidłowego mycia rąk, dezynfekowania. Zostali też uczuleni, żeby dzieci miały bardzo często myte rączki wodą i mydłem. Wszystko, co jest zalecane na tę chwilę, zostało wprowadzone – dodaje.

Jak przyznaje pani Aleksandra, największym wyzwaniem jest utrzymanie odległości dwóch metrów dziecka od dziecka, co jest jednym z zaleceń rządu.

– W zasadzie jest to nierealne. Ale grupy nie są duże i staramy się, żeby dzieci nie bawiły się blisko siebie, na ile jest to możliwe.

Zdaniem kierowniczki otwarcie żłobków w obecnym czasie jest potrzebne. Dzięki temu część rodziców może powrócić do pracy.

– Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby zminimalizować możliwość zakażenia się. Rodzic wchodzi tylko do żłobka i oddaje dziecko. Jest ono przebierane przez opiekunów, a następnie prowadzone do sali. Osoby z zewnątrz mają minimalny dostęp do kontaktu z pracownikami – zapewnia Aleksandra Sopata.

Prywatne placówki

Wśród prywatnych placówek, które wznowiły wczoraj swoją działalność jest między innymi Niepubliczne Przedszkole Galicyjskie przy ulicy Lwowskiej w Nowym Sączu oraz Niepubliczne Przedszkole ,,Dworek” przy ulicy Paderewskiego.

Pierwsze z nich jest placówką jednooddziałową. Wczoraj zgłosiło się do niej 4 z 25 dzieci.

– Jest to mniej niż 20 procent. Miasto, prowadząc swoje własne badania, zdiagnozowało potrzeby uruchomienia wychowania przedszkolnego na poziomie 18 procent i nie zdecydowało się otworzyć placówek. U nas ten odsetek jest podobny. Stanęliśmy jednak na stanowisku, że mamy obowiązek otwarcia. Zdaniem naszych zespołów prawnych, rozporządzenie ministra edukacji znosi zawieszenie prowadzenia działalności. Chcieliśmy też wyjść naprzeciw rodzicom, którzy oczekiwali otwarcia. Staramy się być organizacją świadomą społecznie – wyjaśnia dyrektor Przedszkola Galicyjskiego, Dariusz Poremba.

Jak dodaje, już pojawiły się sygnały, że coraz więcej rodziców decydować się będzie na ponowne wysłanie dzieci do placówki.

Przed otwarciem przedszkola byliśmy ankietowani przez MEN oraz samorząd. Liczyliśmy na to, że dostaniemy od prezydenta Nowego Sącza jakiś sygnał z sugestią, która ułatwiłaby nam podjęcie decyzji – przyznaje pan Dariusz.

Uruchomienie placówki po przerwie wymagało wielu przygotowań ze względu na nadal obowiązujący stan epidemii. Decyzja o otwarciu wiązała się z wprowadzeniem wielu obostrzeń. Między innymi do budynku może wejść tylko jeden rodzic ze swoim dzieckiem, czy dziećmi.

Otworzyliśmy przedszkole bez zbędnych przedmiotów, przeszkoliliśmy i poinstruowaliśmy personel. Rodzicom, którzy mieli zamiar wysłać dzieci do przedszkola przekazaliśmy informacje o obowiązkach, które ich dotyczą, czyli np. zakrywanie czterolatkowi i starszym dzieciom ust i nosa w drodze do przedszkola oraz z powrotem, stosowanie przez osoby dorosłe rękawiczek oraz elementów zasłaniających twarz na terenie budynku, konieczność zachowania dystansu społecznego – wymienia dyrektor.

Placówka została zaopatrzona w środki ochrony indywidualnej, czyli maseczki i rękawiczki, ale także dużą ilość środków dezynfekujących, zarówno do rąk, jak i do dezynfekcji powierzchni.

Ustaliliśmy z podmiotem dostarczającym nam catering, jak to się będzie odbywało, bo również były różne zalecenia w tym zakresie – dodaje Dariusz Poremba.

Jak zdradza, największym problemem, z jakim przyszło się zmierzyć kierownictwu i pracownikom przedszkola, była kwestia psychologiczna. – Każdy ma obecnie obawy przed spotkaniami z osobami innymi niż domownicy. Musieliśmy przeszkolić nasz personel i nad tym popracować, przekonać, że ryzyko jest zracjonalizowane.

Do wtorku placówka prowadziła edukację on-line dla swoich małych podopiecznych. Od środy ograniczona została ona do wysyłania rodzicom kart pracy drogą elektroniczną. Ta forma nauczania będzie kontynuowana dla dzieci, które wciąż pozostają w domach.

Jak się okazuje, otwarcie przedszkola potrzebne było nie tylko rodzicom, którzy mogli wrócić do pracy, ale i dzieciom, którym brakowało kontaktu z rówieśnikami oraz z nauczycielkami.

– Odbierałem informacje od nauczycielek, że dzieci były „wytęsknione”, potrzebowały przytulenia, fizycznego kontaktu. Z drugiej strony jednak były obawy, bo podobno dzieci często chorują bezobjawowo, a zalecenia też rekomendują dystansowanie… – mówi dyrektor Poremba.

Z podobnym dylematem musiały zmierzyć się nauczycielki w Przedszkolu ,,Dworek”. Jeszcze nie pojawiły się tam wszystkie dzieci, których rodzice zadeklarowali chęć powrotu do posyłania pociech do placówki, ale będzie ich około 20 z 50 zapisanych do przedszkola.

– Wszystko trzeba było przygotować, posprzątać, zdezynfekować. Informacje o wszelkich wytycznych zawiesiliśmy na drzwiach. Rodzice też zostali poinformowani, jak mają się przygotować do powrotu. Każda grupa ma swoją salę, do której przypisany jest nauczyciel. Przedszkole będzie codziennie dezynfekowane – wylicza właścicielka przedszkola, Beata Stachoń.

– Na szczęście mamy plac zabaw, więc można wyjść z dziećmi, bo na spacer poza teren przedszkola nie można. Po każdej wizycie plac zabaw trzeba będzie zdezynfekować – dodaje.

Jak przyznaje pani Beata, sporym problemem organizacyjnym jest konieczność izolowania dwóch grup przedszkolnych od siebie. Każda musi być w swojej stałej sali z jednym nauczycielem. Rano schodzą się dzieci z różnych grup, po południu też różnie wychodzą do domów, więc trzeba było wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować.

– Jesteśmy w innej sytuacji niż przedszkola publiczne, bo chyba rodzice bardziej oczekiwali naszego otwarcia. Wracali do pracy, a przedszkole miało prawo się otworzyć, więc otrzymaliśmy od razu zgłoszenia od rodziców dzieci chętnych do powrotu. Nawet gdyby zgłosiło się pięcioro dzieci, to otworzylibyśmy – podkreśla Beata Stachoń.

fot. archiwum dts24.pl

Dobre wieści dla książkowych moli! Sądecka Biblioteka Publiczna wznawia działalność

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama