„Kilka lat temu byliśmy z Lisą Gerrard w małej synagodze w Bobowej. Gdy do niej weszliśmy, Lisa zaczęła śpiewać. Okazało się, że jest tam przejmująca akustyka. Powiedziałem wtedy: spróbujmy nagrać coś razem. Przygotowałem wstępy do kompozycji. Umówiliśmy się z Lisą, że przed nagraniem nie będzie ich znała. Zaczynałem grać, a ona śpiewała.. Wspólne improwizowaliśmy. To miała być wakacyjna zabawa…” – tak Zbigniew Preisner opowiada o albumie „It’s not too late”. Wspólne dzieło Preisnera i obdarzonej anielskim kontraltem, wokalistki Dead Can Dance, trafi na półki sklepów muzycznych i do sieci 14 października.
Mając 12 lat Lisa wymyśliła własny język. „Wierzę że rozmawiam z Bogiem, kiedy śpiewam w tym języku” – opowiadała. O czym opowiadają kompozycje składające się na płytę, która narodziła się w bobowskiej synagodze?
– Żyjemy w najbardziej niebezpiecznych czasach od II wojny światowej. Razem z Lisą Gerrard chcemy wam opowiedzieć o naszym wspólnym świecie. Naszą bronią jest muzyka. Ona nie zabija. Ona wskrzesza i powołuje do życia nadzieję. Jeszcze nie jest za późno – wyjaśnia kompozytor.
Improwizacja będąca punktem wyjścia dla płyty leżała przez kilka lat w „szufladzie”. Do głosu Lisy nagranego w synagodze Zbigniew Preisner dołożył kolejne muzyczne niezwykłości: na fortepianie zagrał Dominik Wania, na wiolonczeli Magdalena Pluta i na saksofonie – Jerzy Główczewski
Tytułowej kompozycji od 30 września można słuchać na wszystkich platformach digitalowych. 14 października posłuchamy całości.