Piękny debiut Sącz Jazz Festival, czyli podsumowujemy ostatnie dwa dni muzycznych wydarzeń! [RELACJA]

Piękny debiut Sącz Jazz Festival, czyli podsumowujemy ostatnie dwa dni muzycznych wydarzeń! [RELACJA]

Zamknięcie drugiej weekendowej odsłony 1. Sącz Jazz Festival jedynie w programowych koncertach Mike Parker’s Meta 4TET i Oleś Brothers & Bartosz Pieszka Trio byłoby z mojej strony sromotnym niedopatrzeniem. Trzeciego dnia festiwal przeniósł się do Nowego Sącza, a konkretnie do Atelier Jazz Club Henryka Janusza, gdzie na wszystkich spragnionych muzycznych podróży czekało coś więcej niż jazz w wykonaniu stałych bywalców z Meta.

A zaczęło się od wystawy malarstwa Agnieszki Kwiatkowskiej połączonej z recitalem Natalii Kwiatkowskiej (córka artystki), liderki Cheap Tobacco, wielokrotnie nagradzanej krakowskiej formacji prezentującej muzykę z pogranicza rocka, bluesa i szeroko pojętej alternatywy. Klimatyczny support w wykonaniu niezwykle charyzmatycznej, utalentowanej i nie mniej urodziwej Natalii, która nomen omen dwukrotnie gościła już ze swoim zespołem na scenie Atelier, rozciągnął się do rozmiaru niemal pełnoprawnego koncertu i wzbudził u przybyłej publiczności nie mniejsze emocje niż czekająca na swoją kolej gwiazda wieczoru – pomniejszony do rozmiarów tria za sprawą nieobecności pianisty Mateusza Pałki Mike Parker’s Meta 4TET.

Mike Parker’s Meta 4TET to stosunkowo świeży, gdyż powstały jesienią 2017 roku na kanwie formacji Beta 4, projekt nowojorczyka z urodzenia i krakusa z wyboru Mike’a Parkera (kontrabas). Czerpiąc garściami z twórczości kompletnie skrajnych zarówno epokowo, jak i stylistycznie twórców takich jak: Maurice Ravel, Charles Mingus, John Coltrane, Led Zeppelin, David Bowie czy Radiohead, Parker był w stanie ulepić swój własny, niepodrabialny styl, wyrabiając sobie tym samym uznanie nie tylko wśród fanów, ale i krytyki. Nowojorczyk miał możliwość nie tylko studiowania z największymi w Skidmore College i Conservatorium van Amsterdam, ale również grania u boku największych. Scott Colley, Reid Anderson, Reubin Rogers, John Scofield, Chris Potter, Antonio Sanchez czy Eric Harland to zaledwie garstka nazwisk, z którymi niejednokrotnie krzyżował swoje muzyczne drogi. Obecnie, oprócz wspomnianego Meta 4TET, Parker realizuje się w innych projektach jazzowych, które zainicjował (Unified Theory, Trio Theory) i współtworzy (Nat Osborn Band).

Każdy występ Mike’a Parkera, bez względu na to, czy mamy do czynienia z jego triem, kwartetem, czy też innym muzycznym składem, jest niczym niespodziewany powiew świeżości i radości wynikający ze wspólnego muzykowania. Trio Meta uzupełnili na deskach klubu Henryka Janusza: Sławek Pezda (skasofon tenorowy), znany z projektów Unified Theory i Trio Theory etatowy współpracownik Parkera, z którym ograł setki koncertów w całej Europie, i wielki mistyk perkusji Damian Niewiński. I choć pierwsze dwa utwory – sztandarowy „Goldfingers” i premierowy „Nasz romantyczny spacerek” – mogły lekko zatrwożyć odbiorców ledwo przebijającym się kontrabasem, to wkrótce brzmienie zespołu wróciło na właściwe tory, nabrało właściwych proporcji, a jakość występu z każdym kolejnym kawałkiem już tylko rosła. Podczas piątkowego koncertu trio zademonstrowało mocno skondensowany repertuar, dynamiczny, z wolną improwizacją na poły odnoszącą się do struktur i estetyki jazzu, na poły do drapieżnej sonorystyki, jak chociażby w „she said yes” i przepięknym „Arctica”. Z kolei przepotężne wyczucie dramaturgii w „The State of Optimism”, z rozpychającym się łokciami mięsistym brzmieniem saksofonu Pezdy i szalenie elokwentną grą Niwińskiego na bębnach, mogło sprawić wielką przyjemność zarówno zwykłym konsumentom mainstream-jazzu, jak i amatorom bardziej wyrafinowanych klimatów gatunku.

Przez całość niespełna półtoragodzinnego setu grupa grała energicznie, ograniczając przerwy między kolejno odhaczanymi kawałkami do niezbędnego minimum, co tym bardziej podkręcało tempo koncertu. Jednak najpiękniejsze miało dopiero nadejść. I mowa tutaj nie tylko o osobie Natalii Kwiatkowskiej, ale jej niespodziewanym udziale w bisach tria Parkera. Programowo miał być kwartet – i był kwartet! W zastępstwie Pałki pojawiła się Kwiatkowska, wykonując jeden ze swoich autorskich kawałków z wcześniejszego występu solo… Działo się na scenie – działo się i na widowni. Aktywny brawom i okrzykom zachwytu nie było końca. I gdyby nie fenomenalne wyczucie chwili Parkera i spółki, którzy po pierwszym bisie błyskawicznie umknęli ze sceny, event „Trzy w jednym” Henryka Janusza znalazłby zapewne swój czwarty punkt programowy – wspólne jam session do białego rana.

Czwartego i zarazem ostatniego dnia koncertów w ramach 1. edycji Sącz Jazz Festiwal, impreza powróciła na deski sali widowiskowej starosądeckiego „Sokoła”. Jednak zamiast szumnie zapowiadanego polsko-tuwińskiego projektu Marcina i Bartłomieja Olesiów z folkowo-etnicznym Alash Ensemble, zgromadzona sobotniego wieczoru publiczność doświadczyła koncertu stricte jazzowego na kanwie albumu „Komeda Ahead”, wspólnego przedsięwzięcia braci i niemieckiego mistrza wibrafonu Christophera Della. Trio w składzie: Marcin Oleś (kontrabas), Bartłomiej Oleś (perkusja) i Bartosz Pieszka (wibrafon) wykonało siedem utworów z płyty w całości poświęconej muzyce Krzysztofa Komedy: „Kattornę”, „Ballad for Bernt”, legendarny zadedykowany Johnowi Coltrane’owi „Nighttime, Daytime Requiem”, „After Catastrophy”, „Astigmatic”, jak również „Svantetic” i „Moją Balladę”, które złożyły się na podwójny bis.

Projekt Olesiów nie jest pierwszym, przy którym do współpracy zapraszają najlepszych – by wymienić tutaj między innymi: Davida Murraya, Kenny’ego Wernera, wspomnianego Christophera Della czy Theo Jörgensmanna, niemieckiego wirtuoza klarnetu, z którym muzycy popełnili fenomenalną sygnowaną znakiem jakości HAT HUT Records „Alchemię” (2008). Wspólny występ z wielokrotnie nagradzanym i wyróżnianym na międzynarodowych oraz krajowych konkursach jazzowych wibrafonistą Bartoszem Pieszką, składał się w większości z bardzo wyciszonych i nastrojowych kompozycji. Sobotniego wieczoru reinterpretacje sztandarowych utworów Komedy oddychały i dawały przestrzeń do oddychania – urzekały prostotą, ale jednocześnie złożonością brzmienia. Trio z jednej strony postawiło na oszczędną, pogrążoną w zadumie i nostalgii formę wykonywanej muzyki, z drugiej – wyjątkowo otwartą i niepozbawioną niespodziewanych zwrotów akcji. Pieszka przykuwał uwagę niebywałą lekkością i swobodą, z jaką prezentował kolejne utwory z „Komeda Ahead”. Z kolei duet braci Olesiów odpowiadał na „zaczepki instrumentalne” wibrafonisty, błyskotliwie improwizując, wprowadzając tym samym jakże wymagane w jazzie elementy zaskoczenia. W wyborowej akustycznie przestrzeni starosądeckiego „Sokoła” perkusja i kontrabas braci pięknie i bogato się uzupełniały. Klarowne dźwięki instrumentów przenikały się, zderzały i gasły w symbiotycznym związku, tworząc szczególny rodzaj akompaniamentu dla Pieszki.

Tymi akordami zakończyła się pełna różnorodnych barw 1. edycja Sącz Jazz Festival, która pomimo tego, że oficjalnie przechodzi już do historii, z pewnością na długo jeszcze pozostanie w pamięci festiwalowej widowni. Cechami charakterystycznymi wydarzenia, jeżeli można mówić w ogóle o cechach charakterystycznych czegoś, co dopiero otwarło swoje podwoje, jest na pewno preferencja dla składów międzynarodowych, starannie dobrany autorski repertuar oraz stosunkowo szerokie spektrum stylów, wyrażone zarówno w avant-jazzie, szeroko pojętym mainstreamie, jazz-rocku i ludowości.

Dużo było pytań o to, czy organizatorzy podołają, czy faktycznie uda im się dopracować pierwszą edycję w takim stopniu, aby publiczność chciała wracać. Dziś już wiemy, że się udało. Pomysłodawcy, jak również wszyscy, którzy w sposób pośredni czy bezpośredni przyczynili się do powstania tego wydarzenia, wliczając w to przepiękną publiczność – mogą być z siebie dumni. Co by tu nie pisać, w lokalne kalendarium imprez kulturalnych wpisano festiwal inny od wszystkich innych. I to już jest wartość sama w sobie. Sącz Jazz Festival, po tym co pokazał podczas swojej debiutanckiej odsłony, ma spore szanse, by zagościć u nas na dłużej. Osobiście mocno trzymam kciuki i czekam na pierwsze doniesienia o artystach, jak i na oficjalne potwierdzenie kolejnej edycji.

Bartosz Szarek

Fot. TOMIKAART/Hejan PHOTOGRAPHY

Reklama