W minionym tygodniu w Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu odbył się koncert Miejskiej Orkiestry pod dyrekcją Georga Weissa. Był to ostatni spektakl muzyczny pod jego batutą. Żegnając się z muzykami i publicznością dyrygent powiedział, że podejmie nowe wyzwanie, ale pozamuzyczne. Natychmiast dodał, że z muzyka pozostanie z nim do końca, bo to odwzajemniona miłość, choć na pierwszym miejscu w miłości stoi oczywiście małżonka – pani Katarzyna.

Musiał zostać muzykiem

Małżonka Katarzyna Kierzkowska-Weiss towarzyszyła Georgowi w jego sądeckim epizodzie życia od 2012 r., chociaż ich znajomość sięga lat 90. Koniecznie musimy wspomnieć muzyczną biografię Georga, ponieważ to historia godna scenariusza filmowego, pokazująca ludzkie losy na tle historii naszego kraju.

Rodzina Weissów od wielu pokoleń mieszkała w małej wsi Steblau nieopodal Krappitz na dzisiejszym Śląsku Opolskim. Byli rodowitymi Niemcami, jak wiele milionów innych mieszkańców Górnego i Dolnego Śląska włącznie z Opolszczyzną. Steblau to obecnie Steblów, Krappitz to powiatowe miasto Krapkowice. Weissowie przed wkroczeniem Armii Radzieckiej nie uciekli na Zachód. Za to w czasach PRL-u ojciec Georga Otto czynił kilkakrotnie starania o wyjazd do Republiki Federalnej Niemiec, ale bezskutecznie. Był potrzebny tu w kraju jako laborant w zakładach obuwniczych. W takich okolicznościach dziejowych w 1953 roku urodził się Georg Weiss.

– W mojej rodzinie były tradycje muzyczne, które podtrzymywali bracia ojca Alfred i Rajmund – wspomina Georg Weiss. – Grali w Filharmonii Opolskiej. Ojciec nie miał do muzyki smykałki, ale swoich braci mocno wspierał. Skoro wuj Alfred i Rajmund byli trębaczami, to ojcu zamarzyło się, bym i ja grał na trąbce. Tak zostałem trębaczem i wychowałem na trębacza mojego syna Johena, który gra od lat w orkiestrze symfonicznej w Bazylei.

Kamień milowy

Mamy lata 50. XX wieku. Młody Georg (…)

Cały tekst przeczytasz w DTS – za darmo pod linkiem: