– Codziennie rano wstaję, idę do kościoła i dziękuję Bogu, że wszyscy żyjemy – mówi ze łzami w oczach Halina Jasińska, babcia, która wraz z pięcioosobową rodziną została bez dachu nad głową. 8 grudnia jej mieszkanie zlokalizowane w jednej z krynickich kamienic stanęło w płomieniach. Sytuacja jest trudna. Pogorzelcy żyją w maleńkiej kawalerce, gdzie nie ma pralki, a gotować można jedynie na jednym palniku. Rodzina marzy, by wrócić do swojego domu.
Był czwartek, 8 grudnia, a zegary wskazywały godzinę 17., kiedy w budynku przy ulicy Kraszewskiego doszło do pożaru komina i drewnianej konstrukcji poddasza. Dobudówka, w której mieszkała rodzina pani Haliny, przylega do kamienicy. Ogniem objęta była główna ściana łączna. Strych został całkowicie zniszczony. Pogorzelcy i ich przyjaciele uszczelniali go deskami i gąbkami…
Chcą wrócić na swoje
Ludzie pozbawieni dachu nad głową wynajęli jednopokojową kawalerkę i jak sami określają – wegetują w niej, z nadzieją, że szybko uda się powrócić do siebie. W lokalu mieszka babcia Halina, jej córka Angelika z partnerem Leszkiem oraz z dwiema córeczkami: ośmiomiesięczną Oliwką i dwuletnią Julią. Starsza córka babci Haliny mieszka u jej koleżanki, gdyż nie było już dla niej miejsca w kawalerce.
Link do zbiórki —>TUTAJ.
Sytuacja jest ciężka (…)